Boczek z Irlandii, w którym mogły być dioksyny, sprzedano na Opolszczyźnie

fot. Radosław Dimitrow
Klienci sklepu Neumana w Strzelcach Opolskich bez obaw kupowali w piątek mięso u Patrycji Kapicy. - Jest świeże i tutejsze - podkreślali.
Klienci sklepu Neumana w Strzelcach Opolskich bez obaw kupowali w piątek mięso u Patrycji Kapicy. - Jest świeże i tutejsze - podkreślali. fot. Radosław Dimitrow
422 kilogramy wędzonego boczku i 72 konserwy szynki mielonej wieprzowej trafiło do naszego regionu z partii mięsa, w których mógł być przekroczony poziom dioksyn.

Jedynie 11 kilogramów wprowadzonego do handlu boczku udało się wycofać inspektorom sanepidu z hurtowni, sklepów, punktów gastronomicznych w Brzegu, Kędzierzynie-Koźlu, Opolu i Krapkowicach.

Resztę zjedliśmy, a na pewno kupiliśmy.

Z konserwami było lepiej, bo sprzedano tylko 5 puszek.

Anna Matejuk, rzecznik wojewódzkiego sanepidu zaznacza, że nie jest pewne, czy boczek i konserwy mają zbyt dużo dioksyn.

Wycofano je, ponieważ trafiły do Polski z Irlandii w okresie, kiedy wykryto tam niebezpieczne mięso.

Ale prof. Adam Grochowalski z Politechniki Krakowskiej, zajmujący się oznaczeniem tych substancji uspokaja, że jeden kotlet, nawet z przekroczonymi normami dioksyn nam nie zaszkodzi.

- Prawdopodobnie do paszy zwierząt w Irlandii dodano olej transformatorowy, stąd kilkudziesięciokrotne przekroczenie norm tych substancji. Jednak jednorazowo nie mogą one spowodować zatrucia niebezpiecznego dla zdrowia - tłumaczy profesor.

Wojewódzki lekarz weterynarii zapewnia, że mięso, które trafiło do opolskich przetwórców nie pochodziło z irlandzkich dostaw.

Szczegóły w sobotę w papierowym wydaniu "Nowej Trybuny Opolskiej"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska