Boże Narodzenie 2011. Ceny idą w górę

Mirela Kaczmarek [email protected]
Za karpia musimy zapłacić o połowę więcej niż przed rokiem. W górę poszły również ceny słodyczy, nabiału i pieczywa. Zadowoleni są tylko sprzedawcy.

- W tamtym roku kupowałem karpia po niespełna 8 złotych za kilogram, a teraz kilo kosztuje prawie 12 złotych i to w najtańszym miejscu, jakie udało mi się znaleźć na Opolszczyźnie - mówi pan Piotr z Krapkowic, którego spotkaliśmy przed jednym z opolskich marketów z wózkiem wypakowanym rybami.

Zobacz: Karp 2011. Ile będzie kosztować?

- Wziąłem 16 kilo. Nie tylko dla mojej rodziny, ale też dla siostry i teściowej, bo w Krapkowicach karp jest jeszcze droższy - tłumaczy.

- Nasiali w telewizji paniki, że ryby zaatakował jakiś wirus i już nalazł się pretekst, żeby wywindować ich ceny. Tylko sprzedawcy zacierają ręce, no bo kto sobie odmówi karpia w święta? - wtóruje mu pani Dorota, który podobnie jak pan Piotr przyjechał po ryby do marketu. Z oddalonego o ponad 20 kilometrów Ozimka.

Ale okazuje się, że nie tylko ceny karpia poszły w górę. Podrożała również kawa, masło, dżemy, słodycze i pieczywo. Artur Jankowski w przygotowaniu świątecznych specjałów wyręcza żonę (twierdzi, że nikt nie zna się lepiej na gotowaniu niż mężczyzna), dlatego świąteczne cenowe szaleństwo odczuł na własnym portfelu.

- Cena cukru jest po prostu zabójcza. W tamtym roku kosztował 2,75 za kilo a teraz 5 złotych. Mąka podrożała o złotówkę, a masło o 80 groszy, a przecież to są takie produkty, bez których nie sposób zrobić święta - mówi mężczyzna. - Jak się to wszystko zsumuje to sama żywność wyjdzie 400 złotych drożej niż przed rokiem. No, ale taka okazja jest tylko raz w roku. Człowiek zaciska zęby i płaci - dodaje.

A handlowcy zacierają ręce, bo z badań wynika, że w ferworze świątecznych przygotowań klienci wydają o 30-40 procent więcej niż na co dzień. Dla wielu firm świąteczne zarobki stanowią nawet 4/5 wszystkich dochodów z rocznej sprzedaży. Największe obroty mają super- i hipermarkety. Tam dochody w grudniu zwiększają się nawet o 100 procent.

Zobacz: Świąteczny szał zakupów w internecie

Okres przedświąteczny to dla handlowców żyła złota

Trudno się dziwić, że próbują wykorzystać nasze zaaferowanie i zarobić jak najwięcej. - Tuż przed Bożym Narodzeniem górę biorą emocję. Klienci z obłędem w oczach biegają między sklepowymi półkami zwracają uwagę tylko na to, żeby w koszyku znalazło się jak najwięcej produktów. Cena nie gra roli - mówi dr Witold Potwora z Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji w Opolu. - Jeśli rośnie popyta na określone produkty, to w ślad za tym idzie wzrost ceny. To jedno z podstawowych praw ekonomi - komentuje.

Zauważyć to można m.in. po cenach cukru, które w niektórych hipermarketach znowu sięgnęły 5 złotych. - Skoro wiele osób będzie robiło świąteczne wypieki, to cukier z całą pewnością będzie im potrzebny. Handlowcy doskonale to wiedzą, dlatego mogą sobie pozwolić na poniesienie jego ceny, bo mają świadomość, że klient cukier i tak kupi - tłumaczy ekonomista.

Na rosnące ceny żywności wpływ ma nie tylko zachłanność sprzedawców, ale również wysoka inflacja (w listopadzie 4,8 proc. wobec analogicznego okresu roku ubiegłego) oraz wzrost cen paliwa. - Piekarz, żeby dowieźć chleb do sklepu musi zapłacić więcej, bo benzyna jest droższa. Nikt nie chce dokładać do interesu, dlatego, żeby zrekompensować sobie koszty, podnosi ceny towaru - tłumaczy Potwora.

Pan Józef z Gogolina przyjechał po świąteczne sprawunki do Opola, bo słyszał, że kupując w markecie można sporo zaoszczędzić. - Diabli mnie biorą jak na to wszystko patrzę, bo z tym oszczędzaniem to jakaś jedna wielka lipa - skarży się emeryt i pokazuje tzw. promocje. - Budynie i kisiele są droższe niż na co dzień, a karteczkę nalepili, że to niby cena promocyjna. Ja rozumiem, że każdy chce zarobić, ale żeby ludzi w żywe oczy kłamać - denerwuje się mężczyzna.

Ekonomista tłumaczy, że to co robią handlowcy, wcale kłamstwem być nie musi, bo oni do wprowadzenia tych rzekomych okazji przygotowują się znacznie wcześniej. - Zanim zacznie się świąteczne szaleństwo, np. w październiku albo w listopadzie, część z nich sztucznie winduje ceny tylko po to, żeby w grudniu je nieznacznie obniżyć i ten sam towar móc opatrzyć etykietką “promocja” - tłumaczy dr Witold Potwora. - Cena faktycznie jest nieco niższa od tej sztucznie wywindowanej, ale my i tak nadal przepłacamy - przekonuje.

Na tym sztuczki specjalistów od marketingu się nie kończą. Aby złapać klientów, manipulują w ustawieniach towaru. - Już na wejściu witają nas świąteczne ozdoby, bez których większość z nas świąt sobie nie wyobraża, dalej są słodycze i cała masa drobiazgów opakowany w taki sposób, że już same w sobie mogą być prezentem. Klienci dają się ponieść emocjom i wrzucają do koszyka kolejne rzeczy, nie zastanawiając się nawet nad tym, czy faktycznie będą im one potrzebne. Ile na tym straciliśmy, przekonamy się pewnie tuż po świętach, kiedy zaczną się wielkie obniżki - tłumaczy ekonomista. - Handlowcom trudno się dziwić. Jeśli pojawia się okazja, żeby nas złupić to na pewno z niej skorzystają. Taki jest biznes - kwituje dr Potwora.

Zakupy świąteczne to jednak nie tylko jedzenie, ale także prezenty, dekoracje czy ozdoby choinkowe. Z badania “Zakupy świąteczne 2011” przygotowanego przez firmę doradczą Deloitte, wynika, że przeciętna polska rodzina planuje w tym roku wydać na święta 1950 złotych, czyli o 150 złotych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska