Bronię pięciu stów na dziecko

Krzysztof Zyzik
Krzysztof Zyzik
Niebywałe, jaki rwetes podniosła opozycja, kiedy PiS potwierdził już po wyborach, że naprawdę chce wypłacić wszystkim polskim rodzicom po pięćset złotych na dziecko. A więc to nie przedwyborczy pic, jak Gowin w MON-ie i Duda w „Wyborczej”? Choć Polacy nie mają jeszcze tej kasy w kieszeniach, zapowiedzi są na tyle poważne, że w gronie ekspertów od wszystkiego i niczego zrobiło się nerwowo.

Jęli oni suflować lepsze rozwiązania. - Bezpieczniej dać bony – podnoszą się głosy. - Lepiej rozwijać żłobki, lepiej bilety za złotówkę, lepiej cholera wie co, byle tylko nie dać ludziom kasy. Bo pieniądz w rękach polskiego rodzica to podpalony lont. Bomba zegarowa. Bo polski rodzic z liczbą pociech większą niż średnia to patol. Mama i tata z pięcioma stówami będą jak małpy z brzytwami. Przepiją i przepalą.

Drugim koronnym kontrargumentem jest stan budżetu. Podobno nie stać nas na takie fanaberie jak pięć stów na dzieci. Sorry, ale ja tego nie kupuję. Nie w kraju, w którym od ćwierć wieku trwoni się budżetowe miliardy na kuriozalny w skali Europy system emerytur mundurowych, konserwowanie zacofania w górnictwie, nadużywanie KRUS, milionowe odprawy dla ciągle rotujących pseudo-menedżerów, luki w prawie podatkowym, przez które całe branże tylko udają, że płacą podatki, z największymi zagranicznymi koncernami na czele.

Prawda jest banalna - jeśli chcemy, by w Polsce rodziło się więcej dzieci, musimy dać rodzicom minimum finansowego bezpieczeństwa. Więcej pieniędzy w kieszeniach polskich rodziców, o czym mało kto mówi, to także sposób na nakręcenie wewnętrznego popytu. Część z tych ponad dwudziestu miliardów wpuszczonych na rynek wróci przecież do budżetu w postaci podatków.

Trzeba wyjątkowego oderwania od rzeczywistości, żeby nie widzieć, jak wielkim kosztem wychowuje się w Polsce dzieci

Warto o tym pamiętać w kraju, w którym pracownicy zarabiają wstydliwie mało w relacji do średniej Unii Europejskiej. Tak mało, że biorąc tzw. dominantę, czyli najczęściej wypłacaną w Polsce pensję (poniżej 2,5 tysiąca), przeciętna polska rodzina nie jest w stanie zapewnić swoim dzieciom godnego życiowego startu. Tysiące polskich rodziców najbardziej podstawowe towary kupują na kredyt, nakręcając zyski szemranym parabankom. Zbudowaliśmy model gospodarki oparty na jałmużnach, a nie wypłatach. Stąd brak bezpieczeństwa i stabilizacji rodzin.

Jest paradoksem, że Polska, europejska oaza konserwatyzmu i religijności, ma w skali tejże Europy najniższy przyrost naturalny. Z powodów wyżej wymienionych. Bo niska dzietność nie wynika u nas głównie z pobudek kulturowych (jak na Zachodzie), lecz częściej - materialnych. Potwierdza tę tezę fakt, że Polki dużo chętniej niż w ojczyźnie rodzą w Wielkiej Brytanii. Bynajmniej nie dlatego, że tam częściej wyłączają prąd. Zatem jeśli nie chcemy przyszłości Polski oprzeć na dzieciach imigrantów (a wygląda na to, że nie chcemy), musimy w sposób namacalny poprawić finanse polskich rodziców.
Czytałem w tych dniach reportaż o samotnej matce pracującej w magazynie Amazona. Pani Anna wyciąga na nockach dwa tysiące. Dzieci widzi wieczorami, przed wyjściem do pracy i nad ranem, gdy wraca do domu. Dla niej tysiąc złotych na dwójkę pociech będzie awansem cywilizacyjnym. Trudno to zrozumieć głównym ekonomistom banków, którzy tyle wydają na kolację.

W latach aktywnych reportersko napisałem dziesiątki tekstów o rodzicach ledwo wiążących koniec z końcem. O samotnych matkach, które jedzenie kupują na krechę, a święta wyprawiają za złodziejskie chwilówki.

Trzeba wyjątkowego oderwania od rzeczywistości, aby nie widzieć, jak wielkim kosztem są w Polsce dzieci. Kosztem, podkreślę. Bo od lat tylko mówimy, że są najlepszą inwestycją. Właśnie dlatego, by skończyć z tą paplaniną, w tej konkretnej sprawie kibicuję rządowi PiS.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska