Brzeg. Psy wyrwane z pseudohodowli szukają kochających domów. O tej sprawie mówiła cała Polska

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
- Pan Yuran, która chce go adoptować Bena, odwiedza go regularnie w schronisku, a od tygodnia każdego dnia karmi go osobiście, wstawia fotel do kojca i siedzi z psem kilka godzin, żeby przekonać do siebie wylęknione zwierzę - mówi Aleksandra Czechowska z opolskiego TOZ.
- Pan Yuran, która chce go adoptować Bena, odwiedza go regularnie w schronisku, a od tygodnia każdego dnia karmi go osobiście, wstawia fotel do kojca i siedzi z psem kilka godzin, żeby przekonać do siebie wylęknione zwierzę - mówi Aleksandra Czechowska z opolskiego TOZ. TOZ Opole
Z głodu gryzły tynk. Na ścianach widniały też ślady pazurów, co zdaniem inspektorów TOZ, świadczy o tym, że rozpaczliwie walczyły o przetrwanie. Dwa miesiące temu ponad 60 zwierząt zostało wyrwanych z psiego piekła pod Brzegiem. 16 z nich szuka już nowych domów. Determinacja niektórych, by pomóc psom, budzi podziw.

- Te psy doświadczyły ze strony człowieka ogromnej krzywdy i osoby, które zdecydują się je adoptować, muszą mieć tego świadomość - zaznacza Aleksandra Czechowska z opolskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - Nie są agresywne, natomiast panicznie boją ludzi. Nowi właściciele będą musiał dać im mnóstwo uwagi i cierpliwości, aby na nowo uwierzyły, że człowiek może być najlepszym przyjacielem.

O tej bulwersującej sprawie mówiła cała Polska.

Działacze opolskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w październiku 2020 r. zostali wezwani do niewielkiej miejscowość w powiecie brzeskim. Spodziewali się 30 psów, ale na miejscu okazało się, że jest ich dwa razy tyle. Akcja ich ratowania trwała kilkanaście godzin.

Życie wielu odebranych psów było zagrożone, więc zwierzęta wymagały kosztownego leczenia. Miały problemy skórne, były niedożywione, wiele miało nieleczone podwinięte powieki, a niektóre również guzy w obrębie brzucha, klatki piersiowej i na listwach mlecznych.

Wśród nich był m.in. szczeniak na skraju życia i śmierci. Na szczęście udało się go uratować.

– Batalia o to, by zlikwidować tę psuedohodowlę trwała od dwóch lat - wyjaśnia Aleksandra Czechowska. - Moskiewski pies stróżujący, bo o tej rasie mówimy, należy do ras agresywnych, znajdujących się na ministerialnej liście Aby je hodować, właściciel powinien posiadać zezwolenie. Tu zwierzęta były trzymane w koszmarnych warunkach, uciekały z hodowli, dlatego mieszkańcy obawiali się o swoje bezpieczeństwo.

Odebrane zwierzęta trafiły do schronisk oraz fundacji, nie tylko tych z Opolszczyzny. Teraz 16 z nich jest gotowych, by trafić do nowych domów.

- Do adopcji jest m.in. Ben, który przebywa w tej chwili w schronisku w Opolu. Pan Yuran, która chce go adoptować, odwiedza go regularnie, a od tygodnia każdego dnia karmi go osobiście, wstawia fotel do kojca i siedzi z psem kilka godzin, żeby przekonać do siebie wylęknione zwierzę - mówi wolontariuszka TOZ. - Dlatego apelujemy, by osoby, które się do nas zgłaszają, dobrze przemyślały swoją decyzję. Te zwierzęta wiele w swoim życiu wycierpiały, a najgorszy scenariusz jest taki, że pies nie spełni oczekiwań i wróci do schroniska. To by oznaczało, że znowu zawali mu się świat.

W sprawie adopcji można kontaktować się pod numerem telefonu: 607 299 566.

Właścicielce pseudohodowli, za znęcanie ze zwierzętami, grozi do 3 lat więzienia. Sprawą zajmuje się policja.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska