Brzuch do wynajęcia. Noworodka oddadzą temu, kto ma grubszy portfel

fot. sxc
fot. sxc
Za kilkadziesiąt tysięcy złotych są gotowe urodzić dziecko a potem zrzec się go przed sądem. Nie kryją, że robią to dla zysku.

W wyszukiwarkę google wpisałem zdanie "kupię dziecko". Znalazłem forum internetowe, na którym roi się od ogłoszeń pań. Przez 9 miesięcy specjalnie dla mnie donoszą dziecko. Odbiorę je po uiszczeniu zapłaty, w ramach tzw. adopcji ze wskazaniem. Proste.

Kasia, 31 lat, mężatka, mama trzyletniego synka: “Jestem osobą rozsądną , zdecydowaną i pogodną, staram się twardo stąpać po ziemi. Mam 176cm wzrostu, jestem szatynką o brązowych oczach. Moja grupa krwi to ARh+. Obecnie pracuję, posiadam średnie wykształcenie. Bardzo lubię oglądać dobre filmy,chodzić na spacery z synkiem i jeździć na rowerze. Decyzja o zostaniu matką zastępczą jest bardzo przemyślana - nie będę ukrywała,że w dużym stopniu chodzi też o pieniądze. Czekam na Twoją odpowiedź".

Kasia, która ma dla mnie
urodzić dziecko, jest jedną z wielu, które odpowiedziały na mój e-mail, w którym informowałem, że zapłacę za taką usługę. To jest pierwsza wiadomość, którą do mnie wysłała. Kobiety, takie jak ona, nazywa się surogatkami. W internecie bez problemu znalazłem kilkadziesiąt adresów, numerów telefonów i gadu-gadu do osób, które przez 9 miesięcy zgodzą się wynająć swój brzuch a potem za pieniądze zrzec się maleństwa na rzecz klientów. Wybór jest olbrzymi, można przebierać jak na straganie, m. in. przeglądając zdjęcia przyszłych mam.
Sąd nie będzie piętrzył trudności

Poznana w sieci kobieta ma przyjąć ode mnie zapłodnioną komórkę jajową metodą in vitro. Komórki jajowe lekarz może pobrać od mojej partnerki, mogę też je kupić w internecie. Zdarza się też, że surogatki godzą się na zapłodnienie swojej komórki. Zabieg wprowadzenia nasienia do komórki odbywa się w wybranej przez nas klinice i co oczywiste - ją ponoszę wszystkie jego koszty. Zarodek (czyli zapłodniona nasieniem komórka) jest potem wszczepiany do macicy kobiety, z którą "ubijam interes". Po porodzie biologiczna matka zrzeknie się dziecka i wskaże, że to ja jestem jego ojcem. Sąd nie powinien piętrzyć trudności.

Bo o ile w zwykłej adopcji przyszli rodzice muszą być dokładnie zweryfikowani przez ośrodek adopcyjny, a potem również przez sąd, o tyle już w adopcji ze wskazaniem takich wymogów nie ma.
Jaką mam pewność, że kobieta odda mi dziecko, za które zapłacę?

- Teoretycznie możemy zawrzeć między sobą umowę pisemną - zaznacza kobieta.
Ale od razu dodaje, że w razie jakichkolwie sporów, nic z takim kawałkiem papieru nie będą mógł zrobić.
- Współpraca między parą a surogatką zależy tylko i wyłącznie od dobrej woli obu stron - instruuje mnie dalej kobieta. - Zastępcza mama sama określa kwotę, za jaką zostanie przeprowadzona transakcja. z tego, co mi wiadomo, to niektóre panie już od 30 tysięcy złotych oferują takie usługi.
“Dziękuję za maila. Mam 29 lat i dwoje swoich dzieci. Mieszkam w Łodzi, jestem mężatką. Moja cena za usługę to 25 tysięcy złotych po wszystkim oraz 1500 zł. miesięcznie w trakcie ciąży. Czekam na kolejnego maila od Was". To następna zwrotna wiadomość. Kolejne codziennie spływają na moją skrzynkę pocztową. Ruch w interesie jest duży, jedna z kobiet wyjaśnia, że chętnych do adopcji za pieniądze jest coraz więcej.

20 tys. zł po urodzeniu dzidziusia
Z Iwoną z Zabrza można się potargować. Przyznaje, że pieniądze potrzebuje na “już", bo komornik siedzi jej na karku. Ostatecznie godzi się na taki układ: 1200 złotych miesięcznie w czasie ciąży i 20 tys. po urodzeniu dzidziusa.

- Jeśli ty i żona chcecie, mogę zostać potem mamą chrzestną malucha. Fajnie byłoby się czasem spotkać - przekonuje kobieta, gdy rozmawiamy przez telefon.

Na forum internetowym o surogatkach, kobieta podpisująca się jako Anka przestrzega jednak: “Po oddaniu dziecka lepiej nie kontaktować sie więcej. Po co sobie utrudniać potem życie" - podpowiada.
Omówienie tych spraw z Iwoną zostawiam sobie na później. Póki co umawiamy się, jak matka naszego dziecka będzie przechodzić ciążę, którą mamy zamiar zaaranżować. Moje warunki są takie: żadnych papierosów, alkoholu i ciężkiej pracy fizycznej. Umawiamy nawet jadosłospis. Iwona godzi się na to, że nie będie jadła krwistego mięsa (ze względu na zagrożenie toxoplazmozą) i surowych jajek (popularny kogel-mogel to źródło salmonelli). Jest gotowa zrezygnować nawet ze swojej ulubionej wątróbki z cebulką(witamina A podobna może być szkodliwa dla dziecka).

Szybciej, bo inni czekają
Rozmawiamy kilka razy, ustalamy nawet wstępną datę zapłodnienia. Iwona przyznaje, że w tym czasie dostała dwie kolejne oferty. Nalega na przyśpieszenie, mówi, że trzeba się szybko decydować, bo kolejni chętni stoją już w kolejce. Żąda też zaliczki, bo - jak przyznaje - to przecież biznes. Gdy dowiaduje się, że jestem reporterem a wszystkie rozmowy to prowokacja dziennikarska, jest wściekła.
- A co wy chcecie potępiać setki kobiet, które chcą pomóc bezdzietnym małżeństwom? - krzyczy.
Czy nie ma wrażenia, że to niemoralne, rodzić komuś dziecko dla zysku?
- ... żegnam - rzuca słuchawką.

Kolejna jest Magdalena, lat 24: "Własnie przeczytałam waszą wiadomość. Mam dwa swoje Robaczki, to Nadzieja i Marek. Mieszkam w okolicy Wałbrzycha. Bardzo chciałabym wam pomóc, dlatego w tym celu najlepiej sie spotkać i porozmawiać. To mój numer. 530 xxx xxx.
Zdjęcia siebie i swoich dzieci, żebym wiedział, jak może wyglądać moje, ma dosłać w ciągu dwóch dni.
Beata Dołęgowska, prezes zarządu fundacji Dziecko-Adopcja-Rodzina przyznaje, że to nowe w Polsce zjawisko rozszerza się w błyskawicznym tempie.
- i się, że w zeszłym roku w Polsce miało miejsce około 1000 adopcji ze wskazaniem. Według nas było ich o wiele więcej - zaznacza.

To powinno być karalne
Skąd to wiadomo? Okazuje się, że do działających legalnie ośrodków adopcyjnych w ostatnim czasie praktycznie w ogóle nie trafiają niemowlęta. Kobiety wolą je “sprzedać" w internecie obcym ludziom, niż przechodzić długotrwałą procedurą adopcyjną. Efekt jest taki, że przyszli rodzice, którzy kontaktują się z takim ośrodkami, czekają latami na jakąkolwiek propozycję.

Szefowa fundacji Dziecko-Rodzina-Adopcja nie ma wątpliwości: to, co robią surogatki jest nielegalne.
- Te panie, które biorą za to pieniądze działają niezgodnie z prawem i powinny być karane. O tym, że jest to niemoralne i nieetyczne nie muszę nawet mówić - podkreśla Beata Dołęgowska.
Problem w tym, że nielegalne jest czerpanie dochodów z takiego procederu. Ale sama adopcja ze wskazaniem już nie. Jeśli matka biogiczna i rodzinma adopcyjna zatają fakt, że płacili za to pieniędzmi, prawo jest bezsilne.

- Bardzo niebezpieczne zjawisko to pośrednictwo przy tego typu transakcjach. Podczas nich dochodzi do wyciągania pieniędzy od matek biogicznych i matek adopcyjnych. Nierzadko kończy się to groźbami i szantażem oraz wymuszeniami. Wtedy mamy doczynienia z prawdziwymi dramatami - podkreśla Dołęgowska.

Czy takim razie ktokolwiek próbuje z tym walczyć w Polsce?
- Policja jest ostatnio coraz bardziej wyczulona na adopcje ze wskazaniem i mama nadzieję, że coś się zacznie się zmieniać - mówi Beata Dołęgowska.

Brał kilkanaście tysięcy za pośrednictwo
Niedawno policjantom udało się namierzyć i zatrzymać pierwszego w Polsce pośrednika, który kojarzył małżeństwa nie mogące mieć dzieci z surogatkami. Młody mężczyzna, mieszkaniec Kalisza, przez internet wyszukiwał w całej Polsce potencjalnych opiekunów i kobiety w ciąży. Potem brał pieniądze od tych pierwszych a potem przekazywał je surogatkom, sporo zarabiając na tym procederze. Koszt jednej transakcji wynosił od 30 do 70 tysięcy, z czego kilkanaście tysięcy złotych wpadało do kieszeni pośrednika handlu dziećmi.

Śledztwo w tej sprawie prowadziła policja z Poznania. Trwało ono wiele miesięcy, przeszukiwano m. in. fora internetowe, próbowanio nawiązać kontakt z rodzinami adopcyjnymi. Mężczyzna został zatrzymany pod koniec sierpnia. Jak tłumaczy Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy komendy wojewódzkiej policji w Poznaniu, dochodzenie było bardzo trudne, ponieważ zajmujący się sprawą funkcjonariusze nie mogli liczyć na zeznania osób powiązanych.

Choć policja szczegóły śledztwa utrzymuje w tajemnicy, wiadomo, że doszło do co najmniej 12 takich transakcji. Niedługo rozpocznie się proces w tej sprawie. Rodzice, którzy “kupili dzieci" w internecie dzięki pomocy pośrednika, staną przed sądem jako świadkowie. Mieszkańcowi Kalisza za handel ludźmi grozi do pięciu lat więzienia. O losie dzieci zadecyduje sąd rodzinny.

- Prawdopodobnie zostaną ze swoimi nowym opiekunami - mówi Beata Dołęgowska. Ale ten przykład dał policji wiele informacji na przyszłość, jak walczyć z podziemiem adopcyjnym. Sprawą zainteresował się także Rzecznik Praw Dziecka, który wystosował pismo do ministra sprawiedliwości, by uregulował prawnie sprawy związane z adopcją ze wskazaniem.

- Czekamy na jego stanowisko w tej sprawie - dodaje szefowa fundacji Dziecko-Rodzina-Adopcja. - Szczególnie, że 10 września weszła w życie nowelizacja kodeksu karnego. Wynika z niej, że Ani matka biologiczna, ani adopcyjna nie będą karane za tego typu proceder, ponieważ nie przewiduje zarzutów o handel ludźmi w celach adopcyjnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska