Postępowanie sprawdzające zostało wszczęte po artykule w nto - potwierdza Lidia Sieradzka z Prokuratury Okręgowej w Opolu. - Prokurator wystąpił do szpitala o przekazanie nam dokumentacji medycznej w tej sprawie i w tej chwili na nią czeka. Na tej podstawie podejmie decyzję, co dalej.
O tej bulwersującej sprawie pisaliśmy na początku marca.
Pacjentka wymagająca żywienia dojelitowego wyszła ze szpitala i zaczęła się jej gehenna, bo jeść nie mogła, a specjalnego żywienia dla niej nie dało się zorganizować z dnia na dzień. - To jest gorsze niż eutanazja, bo moja żona umiera śmiercią głodową - mówił wówczas w rozmowie z nto pan Jerzy z Opola. Mężczyzna desperacko szukał pomocy dla żony, ale bezskutecznie. W końcu po trzech dniach walki, gdy kobieta gasła w oczach, czekając na odpowiednie żywienie, poprosił o pomoc gazetę.
68-letnia pani Krystyna cierpiała na nowotwór przełyku. W szpitalu była karmiona dojelitowo odpowiednimi preparatami. Takie same preparaty, za pomocą specjalnego cewnika, powinna dostawać również w domu. Szkopuł w tym, że nie można się o takie żywienie starać, dopóki nie ma się w ręku wypisu ze szpitala.
Chora, na swoje nieszczęście, została wypisana z Opolskiego Centrum Onkologii w piątek, czyli tuż przed weekendem. - W firmie, która przygotowuje takie specjalne posiłki, usłyszałem, że ktoś się u nas pojawi w ciągu trzech dni roboczych. Po drodze była sobota i niedziela, więc wychodziło na to, że żona będzie musiała głodować do środy, czyli przez pięć dni - opowiadał pan Jerzy. Mężczyzna miał żal do szpitala, że w porę nie zadbał, by kobieta w dniu wypisu miała zapewnione specjalne żywienie (NFZ twierdził, że da się to zorganizować). Dyrektor placówki ripostował, że kobieta przyjmowała dietę płynną, więc mogła na niej poczekać na dostarczenie odpowiednich posiłków.
Prokurator podjął czynności sprawdzające z urzędu. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożył też mąż opolanki. - Na tym etapie jest za wcześnie, aby przesądzać, czy jest uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. Prokurator musi zapoznać się z dokumentami - mówi Lidia Sieradzka.
W grę może wchodzić m.in. narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. Formalnie prokurator ma na podjęcie decyzji 30 dni, ale ten czas może się wydłużyć. Pani Krystyna nie doczekała rozstrzygnięcia. Zmarła w ubiegłym tygodniu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?