Ciemne interesy strzeleckich karczmarzy

Redakcja
Tak wyglądały niegdyś karczmy w powiecie strzeleckim. Ta stała w Jemielnicy jeszcze w latach 20. ubiegłego stulecia.
Tak wyglądały niegdyś karczmy w powiecie strzeleckim. Ta stała w Jemielnicy jeszcze w latach 20. ubiegłego stulecia.
Dla zwiększenia zysków właściciele lokali świadomie rozpijali okolicznych mieszkańców i działali na niekorzyść wsi. Właściciele ziemscy nie protestowali, bo mieli z tego tytułu zyski.

Jedna z najdziwniejszych karczm działała w XIX wieku w Piotrówce. W czasie, gdy we wsi nie było jeszcze kościoła, miejscowy karczmarz urządzał w swoim lokalu spotkania, podczas których... czytał fragmenty Pisma Świętego. Karczmarz modlił się przy tym i wygłaszał różne kazania niczym pastor. Po odprawionych modlitwach zmieniał szaty i... jak gdyby nigdy nic, stawał za barem, żeby nalewać gościom alkoholowe trunki, licząc przy tym zyski.

W nietypowych spotkaniach ludzie nie widzieli niczego złego - byli wręcz przekonani, że robią dobrze. Modlitwy w karczmie im odpowiadały, bo formalnie wierni z Piotrówki należeli wtedy do protestanckiej parafii tzw. Braci Czeskich w Grodźcu pod Ozimkiem. Żeby dostać się tam na mszę trzeba było pokonać bryczką ok. 20 kilometrów, co na ówczesnych bezdrożach było dosyć uciążliwe. Co prawda, do Piotrówki od czasu do czasu przyjeżdżali pastorzy, żeby w jednym z domów odprawiać msze lub udzielić chrztu, ale robili to zaledwie kilka razy do roku.

Modlitwy w karczmie trwały wiele lat. Sprzeciwili im się prawdopodobnie dopiero duchowni, którzy przybyli do Piotrówki pod koniec XIX wieku, do nowo wybudowanego kościoła. Jego poświęcenie nastąpiło dokładnie 21 grudnia 1892 r.

Ale w Piotrówce był jeszcze jeden karczmarz, który zarabiał w mało moralny sposób. Na nazwisko miał Rybař i poza własną gospodą miał we wsi jeszcze zakład pogrzebowy. Ludzie, którzy musieli zorganizować pogrzeb w rodzinie kupowali u Rybařa usługę wiązaną - po pochówku musieli zorganizować stypę u niego w lokalu, a karczmarz zarabiał na sprzedaży alkoholu. Stanowczo sprzeciwił się temu pastor Max Muller, który przybył do Piotrówki na początku XX wieku.

Zyski karczmarzy musiały być w owych czasach spore - byli to na wsiach zamożni ludzie, podobnie jak np. kowale, młynarze, rzeźnicy. By ich interes nie stracił na znaczeniu, często zabiegali o względy miejscowych włodarzy. Tak było choćby w przypadku właściciela gospody Adolfa Adamtza z Grodziska, który organizował zabawy, wesela, a na co dzień goście mogli zagrać u niego w bilard.

Pewnego dnia dowiedział się, że władze chcą wybudować nową drogę łączącą jego wieś z sąsiednim Kadłubem. Miała ona omijać Grodzisko, biegnąc od Dołków, przez pola w kierunku dzisiejszego cmentarza parafialnego. To oznaczało, że przejezdni nie zatrzymywaliby się więcej w gospodzie u Adamtza. W związku z tym karczmarz postanowił ponegocjować z włodarzami. Jego starania okazały się na tyle skuteczne, że planowana droga nigdy nie powstała.

Czy miejscowi właściciele ziemscy wiedzieli o niemoralnych interesach karczmarzy? Prawdopodobnie tak, ale zupełnie nie zaprzątali sobie tym głowy. To dlatego, że z takich lokali czerpali ogromne zyski i to nie tylko w formie podatku. Dla przykładu Christek Gomolla, właściciel gospody z Rozmierzy, ok. 1807 roku został zobowiązany przez hrabiego do płacenia gigantycznego podatku, który przekazywany był na spłatę wojennych kontrybucji. Na dodatek zobowiązał go do kupowania w ciągu roku co najmniej 21 beczek piwa oraz 21 wiader gorzałki, które wytwarzane były w hrabiowskiej warzelni w sąsiedniej Rozmierce. W tym akurat przypadku obciążenia były tak duże, że karczmarz z trudem wiązał koniec z końcem.

Wiejskie karczmy często stawały się przyczyną rodzinnych tragedii i doprowadziły do alkoholizmu wiele osób. W latach 40. XIX w z plagą pijaństwa na Śląsku oraz powiecie strzeleckim postanowił walczyć kościół. Duchowni zakładali bractwa wstrzemięźliwości i zachęcali ludzi do trzeźwego życia. W Strzelcach działał w tym kierunku proboszcz Johannesa Madeya. Natomiast w Jemielnicy w walkę z alkoholizmem zaangażował się wikariusz Benedykt Suchana, który odnosił nawet spore sukcesy. Sytuacja we wsi zmieniła się, gdy w 1901 roku proboszczem parafii został ks. Josef Grund. Z jednej strony zachęcał on wiernych, by nie sięgali po alkohol. Z drugiej strony ksiądz kupił w sąsiednich Warmątowicach... karczmę dla swoich bliskich, bo chciał zapewnić im źródło utrzymania. Ks. Josef Grund został odwołany z prowadzenia parafii pod koniec 1921 roku. Opuścił wtedy Jemielnicę i przeniósł się do Polski, gdzie dalej propagował trzeźwość.

Tekst powstał we współpracy z Piotrem Smykałą - znawcą lokalnej historii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska