Co można kupić w internecie

Katarzyna Kownacka
Marcin Kaczmarczyk produkuje i pakuje w ampułki smród w płynie. Specyfik odstraszy np. nielubianego sąsiada.
Marcin Kaczmarczyk produkuje i pakuje w ampułki smród w płynie. Specyfik odstraszy np. nielubianego sąsiada.
Smród w butelce, kurs picia wódki, reklamę na czole, cnotę, nerkę, faceta albo działkę na Księżycu - w internecie można kupić wszystko. Chętnych nie brakuje.

- W ubiegłe wakacje sprzedałem gwóźdź z trumny Mickiewicza - chwali się Radek, 27-latek z Kędzierzyna-Koźla. Nazwiska zdradzać nie chce. Nie w obawie przed klientem, który dał się nabrać na grobowy gadżet wieszcza, tylko dlatego, że dziś ma poważną pracę i nie chce, by ktoś wiedział o wygłupach w sieci. - Wtedy mi się nudziło, miałem sporo czasu, bo nie pracowałem i chciałem sprawdzić, jak ludzie reagują na głupoty wystawiane na aukcjach.
Lekko zardzewiały kawałek żelaza znaleziony w garażu poszedł na pniu. - Sprzedałem go za 50 złotych, ale gdybym krzyknął 1500, też by się sprzedał. Dorobiłem do tego bajeczkę, że byłem na cmentarzu, gdzie pochowali Mickiewicza, w nocy wykopałem trumnę i wyjąłem gwóźdź. Nabywca uwierzył.
Drugiego piętra swojego domu (z dostawą do nabywcy przesyłką kurierską) i 100 metrów chodnika sprzed własnej posesji (odbiór nocą, potrzebny kilof i łopata) już mu się w sieci opchnąć nie udało. - Ale były pytania o to, jak sobie wyobrażam transport tego piętra i czy chodnik jest mocno zniszczony... - wspomina mieszkaniec Kędzierzyna-Koźla.

Sposób na sąsiada
Na portalach sprzedażowych co chwila pojawia się coś, co budzi uśmiech. Na Allegro bogactwo akcesoriów znajdą ci, którzy chcą komuś dokuczyć. "Masz sąsiada, który zakochał się w wiertarce? A może jego pasją jest wbijanie gwoździ w niedzielę o siódmej rano?". Zrewanżuj mu się, puszczając z CD odgłosy skuwania tynku, płacz dziecka czy wbijanie gwoździ. Trzydzieści irytujących dźwięków można kupić na płycie "Głośny sąsiad".

- Wszystkie są wysokiej jakości, nagrane na najwyższej klasy sprzęcie i wiernie oddają symulowane urządzenia i dźwięki - zapewnia Daniel Tokarz, 30-latek z Głuchołaz, który kilka lat temu wpadł na pomysł wyprodukowania takiej płyty. - Wymyśliłem to jeszcze na studiach, kiedy mieszkałem ze znajomymi pod kimś, kto non stop wiercił dziury. Żeby go przekrzyczeć, puszczaliśmy z płyty wrzask dziecka. Skutkowało! Teraz też mam wiele sygnałów, że mój zestaw jest skuteczny.
Koszt płyty - 15 zł 90 gr. Satysfakcja - bezcenna!

Ci, którzy jeszcze będą mieli niedosyt w uprzykrzaniu życia innym, mogą np. kupić... smród w płynie. - Zapach przypomina zgniłe jajko z czosnkiem - wyjaśnia Marcin Kaczmarczyk, 28-latek z Warszawy, producent specyfiku. - Płyn zawiera mieszaninę merkaptanów, substancji obecnych w gruczole skunksa.

Ampułka (Marcin zatapia je nad palnikiem gazowym, jak lekarstwa), zawierająca 1 mililitr tej substancji wystarcza, by zepsuć zapach w całym mieszkaniu na wiele dni.

- Jeśli płyn wsiąknie w porowaty materiał, na przykład drewno czy tkaninę, to będzie wyczuwalny jeszcze po dwóch-trzech tygodniach - wyjaśnia. - Szklany pojemnik można na przykład podłożyć komuś pod wycieraczkę albo dywan!

Nauczą pić wódkę
Na aukcjach w sieci można też kupić toasty wznoszone w czyimś imieniu albo kurs picia wódki. Ten ostatni oferowali internautom studenci z Gdańska. "Ucząc się od mistrzów, nie dość, że dostaniesz wspaniały certyfikat ukończenia kursu, to będziesz mógł pokazać się na salonach i bez najmniejszego problemu przepić ich wszystkich" - zachwalali towar.

W ofercie jest również "kompendium wiedzy na temat awaryjnego otwierania zamków". Jak zapewnia sprzedający: "To pierwsza, bezprecedensowa publikacja na rynku polskim, przygotowana przez ekspertów z branży". Za jedyne 117 zł poznasz odpowiedzi na pytania "Jak otworzyć kłódkę bez klucza? Czym zrobić własne wytrychy? Jak działają zamki w drzwiach, dlaczego klucz je otwiera?".

Na niewidzialne chomiki - 5 zł za sztukę (aukcja opatrzona była serią zdjęć, rzecz jasna bez chomików), kupcy się też znaleźli. Na "zestaw kurzu, pajęczyn, piachu, włosów, okruchów i innych drobiazgów" już nie. Miłośnicy ogrodnictwa choćby dziś licytować mogą świecące w nocy drzewo albo "papryfiutki", czyli papryczki w kształcie penisów.

- Smaczki czy ciekawostki trafiają się raz na kilka miesięcy - mówi Patryk Tryzubiak, rzecznik serwisu sprzedażowego Allegro.

Czoło do wynajęcia
Na aukcje internetowe zaczęli też jakiś czas temu trafiać mężowie, teściowe i żony internautów. Na Allegro pojawiło się np. ogłoszenie tej treści: "Sprzedam faceta, data pierwszej rejestracji: sierpień 1980. Egzemplarz okazyjny, duże gabaryty, poduszka powietrzna z przodu (wielki brzuch).

Minusy? Drążek ergonomiczny, położony centralnie, prawie niewidoczny. Najlepiej posuwa na obwodnicach, a na trasie bierze wszystko jak leci. Uwaga! Porządnie stuknięty, dużo pali, niemiłosiernie smrodzi z tylnej rury. Zapas gum gratis. Kto kupi?". Ofert posypało się bez liku, ale aukcję zdjęto. Nawet w żartach nie można handlować ludźmi.

Jednak najdziwniejsze wirtualne transakcje kupna - sprzedaży trafiały się na zagranicznych portalach. Amerykanka Karolyn Smith wystawiła na aukcji swoje czoło. Zadeklarowała, że wytatuuje na nim nazwę i logo firmy, która jej za to zapłaci najwięcej. Wygrało kasyno. Kobieta tatuaż zrobiła i dostała 15 tys. dolarów. Pieniądze miała przeznaczyć na edukację syna. Ian Usher, rozwodnik z Australii, wystawił z kolei na aukcji swoje dotychczasowe życie, a wraz z nim samochód, mieszkanie, znajomości. Dostał za nie 400 tys. dolarów i ruszył w świat.

- Przypomina mi się takie zdanie ze sztuki Janusza Głowackiego: może kiedyś czasy były gorsze, ale głupsze na pewno nie - kwituje Tomasz Grzyb, psycholog społeczny. - Są ludzie, którzy zrobią wiele, by mieć swoje 5 minut. Robią to tylko po to, by ktoś o nich pisał, rozmawiał, opowiadał. - Ale - dodaje - pewnie część z tych aukcji jest też wymyślana po to, by się zabawić. Ot, choćby w przypadku toastów. Wyobrażam sobie, że kilku dżentelmenów mogło siąść kiedyś w akademiku przy piwie i dla zabawy wymyśli wirtualne ich wznoszenie. A kilka osób po drugiej stronie żart chwyciło i stwierdziło: okej, przelejemy kilka złotych.

Kup pan nerkę
W wirtualnym świecie zdarzają się też aukcje na pograniczu prawa czy moralności. Ofert sprzedaży nerki, szpiku, krwi czy innych organów, jest w sieci cała masa.

"Sprzedam 2 segmenty wątroby, tylko poważne oferty..." - pisze internauta. "22-letni, w pełni zdrowy fizycznie, nigdy nie paliłem, piję bardzo rzadko i jestem gotowy sprzedać nerkę za 40 tys. zł lub szpik kostny, cena 30 tys. zł. Grupa krwi ARH+. Kontakt - telefon, e-mail, gg. Tylko poważne oferty" - dorzuca kolejny.

- Powód, dla którego ktoś daje takie ogłoszenie, jest jeden: pieniądze - tłumaczy Jacek, 41-latek ze Szczecina. Sam w sieci zareklamował się tak: "Chcę sprzedać nerkę lub inny narząd, mam katastrofalną sytuację finansową i czekam na osoby, które mogą mi w tym pomóc. Bo nie wiem, jak się do tego zabrać". - Od kilku lat pracuję za granicą: w Niemczech, Szwecji, Włoszech, gdzie się da. W Polsce zostawiam żonę i dzieci. Chciałbym znaleźć kogoś, kto da mi za nerkę 50 tysięcy. To byłoby zabezpieczenie i mógłbym wrócić do Polski, do rodziny. Póki co jednak - oferty nie przekroczyły 20 tysięcy. Za tyle pokroić się nie dam.

- W świetle polskiego prawa takie ogłoszenie w sieci, jeżeli jest jednorazowe, jest jak najbardziej legalne - stwierdza Zbigniew Stawarz, zastępca komendanta wojewódzkiego policji w Opolu. - Byłyby nielegalne wtedy, gdyby wchodziło w grę pośrednictwo w handlu organami. Ale oczywiście policja monitoruje takie wpisy w sieci. Zajmuje się tym specjalna jednostka Komendy Głównej Policji do zwalczania przestępczości w cyberprzestrzeni.

Przestępstwem jest natomiast sprzedaż i odkupowanie punktów karnych od kierowców, którym zdarzyło się jechać zbyt szybko w pobliżu radaru. Takich ofert na portalach też jest cała masa.
- Zrobimy to tak - tłumaczy mężczyzna w średnim wieku z okolic Katowic. Jego komórkę znajduję, wpisując w google hasło "odkupię punkty karne". - Spotkamy się pod komisariatem, w którym ma pani zapłacić mandat. Przekaże mi pani zdjęcie z tego fotoradaru. Pod warunkiem, że będzie w miarę nieczytelne wejdę na policję, powiem, że to ja jechałem pani wozem, bo mi go pani pożyczyła, zapłacę, wyjdę, rozliczymy się i po krzyku.

Koszt - 800 zł za 10 punktów moich punktów. Po 80 zł za sztukę. Korzystna oferta. Najdrożsi życzą sobie po 150 za punkt. Rekordziści są w stanie kupić do 20 punktów. - I tak nie mam samochodu, to po co mi czyste konto - tłumaczy na forum jeden z kupujących.

Policja taki "układ" może potraktować albo jako poświadczenie nieprawdy, albo jako nieudzielenie organowi ścigania informacji niezbędnych do oceny właściwego przebiegu rzeczy. - Pierwsze jest przestępstwem zagrożonym karą do 3 lat pozbawienia wolności, drugie wykroczeniem - tłumaczy Zbigniew Stawarz.

"Sprzedam dziewictwo. Drogo. Nie potrzebuję miłości, lecz pieniędzy na studia. Jestem atrakcyjną blondynką, mam 19 lat, proszę tylko o poważne oferty. Chcę to zrobić w maju". Pierwszą na świecie ofertę sprzedaży cnoty w sieci złożyła podobno w 2005 r. 18-letnia Peruwianka. Pieniędzy potrzebowała na leczenie matki. Ktoś zaoferował jej 1,5 mln dolarów, ale dziewczyna się wycofała.

18-letnia Rumunka była bardziej konsekwentna. Dziewictwo sprzedała za 10 tys. euro Włochowi, który opłacił jej też przelot i pobyt w Wenecji.

- Aukcje, na których ktoś sprzedaje własne ciało albo organ, mogą być krzykiem rozpaczy osób w trudnej sytuacji, albo również chęcią zwrócenia na siebie uwagi - podsumowuje psycholog Tomasz Grzyb. - W każdym razie to jest ta cienka granica, której przekraczać się nie powinno.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska