Co nas nie zabije, to nas wzmocni

Agnieszka Tryk
Grupa Ich Troje.
Grupa Ich Troje.
Rozmowa z Ich Troje: Michałem Wiśniewskim, Anią Świątczak i Jackiem Łągwą.

- W kioskach pojawiła się wasza najnowsza płyta - "7 grzechów głównych". No, właśnie - dlaczego w kioskach, a nie w "dobrych sklepach muzycznych"?
Jacek: - Kiosków jest więcej. Kioski są wszędzie, w małych miasteczkach, na wsiach, a dobre sklepy muzyczne są tylko w dużych miastach. I większość ludzi nie ma szans do nich dotrzeć. A jeżeli już dotrą, to dużo, dużo później niż mieszkańcy miast.

- A jak udało się wydać płytę, która kosztuje mniej niż 10 zł?
Michał: - Normalnie, po prostu okazuje się, że tyle powinna kosztować płyta. Większość tego projektu zrobiliśmy we własnym zakresie. Począwszy od produkcji studyjnej, a w zasadzie na produkcji płyty skończywszy. W wytwórniach jest za wiele gąb do wykarmienia. Pozbycie się kilku, może kilkunastu pośredników wpłynęło na to, że jest to cena przystępna. No i umówmy się - nie jesteśmy debilami. Dostęp do internetu jest powszechny i wszyscy z niego chętnie korzystają. A skoro wszystko jest w sieci, nie ma co się łudzić, że ludzie będą chodzić do sklepów muzycznych. Trzeba sprawić, żeby piractwo się po prostu nie opłacało. Nie chciałbym tu snuć teorii spiskowej, ale wiadomo przecież, że płyty się nie sprzedają, a wytwórnie już zwalniają ludzi.

- "7 grzechów głównych" - już sam tytuł płyty kojarzy się raczej z nurtem oazowym niż z muzyką popularną. Skąd taka religijna tematyka? To był dla was jakiś szczególny okres, który wymagał tak poważnych podsumowań?
Michał: - Każda płyta jest rozliczeniem z przeszłością artysty.
Ania: - Na pewno zamyka jakiś etap. Człowiek przechodzi różne burze emocjonalne, zbiera doświadczenia, potem nagle zamieszcza je na jednym krążku. Ale to nie jest tak, że sięgamy po zupełnie nową tematykę. Że teraz nagle powiemy, co naprawdę myślimy. Ich Troje robi to konsekwentnie na każdej płycie. Ten krążek jest dla mnie szczególny, ale nie względu na religijną tematykę niektórych utworów. Zaczynam czwarty rok w zespole, to moja druga płyta z chłopakami, ale po raz pierwszy, przy tej płycie, przeżywałam wszystko tak głęboko. Był moment, kiedy po prostu siedzieliśmy w nocy w studio. Tak sobie wyobrażam początki tego zespołu. Burza mózgów, mnóstwo przeżyć, przemyśleń. Taki prawdziwy zespół garażowy, który ma wizję, ogromną potrzebę opowiedzenia czegoś. I dla mnie ta płyta jest ważna ze względu na ten klimat, powrót do źródeł. Sporo się wydarzyło między nami. Tak to czuję, tu wszystko jest bardzo nasze. Poza tym wydarzyło się wiele również "fizycznie" podczas tworzenia tej płyty. Pojawiła się na świecie Etiennette…

- A dlaczego wybraliście dla dziecka takie imię? Dwójka starszych dzieci Michała też ma bardzo oryginalne imiona.
Michał: - To może dziwnie zabrzmi, ale dzieci są dla mnie absolutnie wyjątkowe. Xaviere dlatego że Xaviere, Fabienne dlatego że Fabienne i Etiennette dlatego, że Etiennette. Jacek chciał nazwać swoje dzieci Marysia i Aleksandra i tak je nazwał. A jak mnie ktoś pyta dlaczego Etiennette, to ja się pytam "a dlaczego Jaś i Małgosia".
Ania: - A na co dzień i tak jest Stefcią. Na Śląsku tak trzeba. Kiedy moja babcia usłyszała, że nasza córka ma mieć na imię Etiennette, zapytała: jak wy chcecie dziecko nazwać? Internet?

- Urodziłaś córkę w bardzo pracowitym dla siebie okresie. Koncertowałaś w ciąży i już dwa tygodnie po porodzie. Teraz mała ma trzy miesiące, a ty ciągle utrzymujesz tempo. Jak sobie radzisz z godzeniem pracy z macierzyństwem?
Ania: - Ja i tak uważam się za szczęściarę jako kobieta, jako matka, bo przy moim zawodzie mogę sobie pozwolić na to, żeby małą wszędzie ze sobą zabierać. Normalnie kobiety, które wychodzą do pracy rano o ósmej, pracują w biurze czy gdzieś tam w supermarkecie po 12 godzin, przez cały dzień nie widzą swoich dzieci. Teraz jest gorący okres, bo promujemy nową płytę, jest to związane z wyjazdami. Ale dużo jest momentów, kiedy siedzimy w dresach przed telewizorem. A kiedy pracujemy, mamy spokój w głowach, bo mała jest cały czas przy nas. Ja sobie nie wyobrażam, że mogłabym ją zostawiać codziennie na ileś godzin. Podziwiam kobiety, które sobie z tym radzą. Tak jak moja mama - w domu malutkie dzieci, a ona po kilku miesiącach urlopu wracała do policji, goniła złodziei, wypisywała papierki. Cieszę się, że ja tak nie muszę. Że mogę być z małą cały czas. Pod wieloma względami mam łatwiej.

- Udaje się czasem zwolnić tempo i oddać się życiu domowemu, rodzinnemu? Kiedy wszyscy wokół interesują się waszym życiem?
Ania: - Udaje się. Jak się ma w domu wszystko "po bożemu", czyli bez kłótni, normalnie, zdrowo, to można uciec od tego tempa. Jest się zwykłym człowiekiem, ze zwykłymi emocjami. Bez żadnych wygięć.

- To brzmi sielankowo. A przecież zbudowaliście dom na zgliszczach innego. Michał rozstał się z żoną, ma dwoje dzieci z poprzedniego małżeństwa… Da się zbudować dobry dom w tak skomplikowanej sytuacji?
Michał: - A co ma zrobić facet, który został zostawiony? Za każdym razem się zastanawiam, jak mam na to pytanie odpowiedzieć. Zresztą spróbuj sobie to wyobrazić, czysto teoretycznie. Jesteś z kimś, masz z nim dwójkę dzieci. On nagle sobie wymyśla, że będzie, nie wiem, pracował w Maroko. I do widzenia. On potrzebuje odrobinę wolności, bo jest mu niewygodnie. No i wyjeżdża. I co ty robisz? No, czekasz, tak? Walczysz. Namawiasz go. Starasz się. Ja walczyłem, walczyłem, po czym stwierdziłem, że nie ma o co walczyć. Bo nawet jeżeli mnie się uda udowodnić prawdę - a prawda jest tylko jedna - to będę musiał sobie zadać pytanie, czy ja z tym potrafię żyć. Że ktoś w ogóle do takiej sytuacji dopuścił. Że ktoś postanowił mnie zostawić. No więc stwierdziłem, że nie jestem w stanie. Dlatego zbudowałem bardzo szczęśliwy dom. Kolejny dom. Ponieważ nie miałem innego wyboru. Ja nie potrafię być sam. Nie jestem też męczennikiem, który potrafiłby na to spokojnie patrzeć, na ten postępujący rozpad, i nagle się zreflektować - gdzie jest moja rodzina. Ja wiem, gdzie jest moja rodzina. Moja rodzina jest w moim domu. I teraz walczę, żeby moje dzieci też były w moim domu, mimo że kontakt jest utrudniony.

- A jak oceniacie ten mijający rok? Jaki był dla was?
Jacek: - Był bardzo dobry. Ja jestem w ogóle zaskoczony tym, że przez te lata, kiedy tak naprawdę nie było na rynku zespołu Ich Troje, nie było nowych płyt, zespół radził sobie bardzo dobrze. Pomimo tego, że w pewnym momencie ogłosiliśmy nawet zawieszenie działalności, o czym było bardzo głośno, a nie było specjalnie głośno o tym, że zespół znowu działa. Więc było trochę partyzantki w tym wszystkim, a jednak przetrwaliśmy. Co więcej, byliśmy jednym z najwięcej koncertujących zespołów w Polsce.
Michał: - Generalnie chciałbym, żeby ten rok się skończył. Nie chcę od początku zaczynać tego samego tematu, ale ja wszedłem w ten rok bez swoich dzieci. Pojechałem do Stanów Zjednoczonych, gdzie uciekłem od myślenia w pracę. Żyłem wielką miłością, jestem spełnionym człowiekiem, ale nie wszystko zostało w tym roku załatwione. I nie jestem z tego zadowolony. Cieszę się bardzo, że w końcu wydaliśmy tę płytę. Że podnieśliśmy się po tym, jak wytwórnia nas olała, to nie można inaczej powiedzieć. Przecież nasza płyta nr 6 przeszła zupełnie bez echa. Praktycznie nie miała żadnej promocji. Cieszę się z tego, że zrobiliśmy coś zupełnie nowego. Mam nadzieję, że to początek dobrego 2007 roku.
- A jak oceniacie wydarzenia na scenie politycznej tego roku? Interesujecie się polityką?
Michał: - Jesteśmy obywatelami tego państwa. I oczywiście, wszystko co się w nim dzieje, ma dla nas znaczenie.

- Wystąpiliście podczas kampanii wyborczej Samoobrony. Dzisiaj Samoobrona zmaga się z seksaferą…
Jacek: - Nie wiązałbym udziału zespołu w kampanii wyborczej Samoobrony z jakąś deklaracją z naszej strony, że popieramy ich ideologię, czy też że popieramy cokolwiek, co oni chcieliby reprezentować. To jest nasza praca. Podobnie jak w tej kampanii uczestniczyła cała masa ludzi, która wykonywała swoją pracę. Począwszy od panów, którzy stawiali toi-toje, a skończywszy na artystach, którzy zabawiali ludzi. Czy pan od toi-tojów pracując podczas kampanii w ten sposób kogoś popiera? Nie, on wykonuje swoją pracę. I myśmy dokładnie to robili. Oczywiście, jest pewna drobna różnica pomiędzy nami. Medialność. I dlatego, że nikt nie zna tego pana, on nie musi odpowiadać na takie pytania, a my tak.
Michał: - W mojej ocenie - nie dzieje się w Polsce dobrze. Ta cała koalicja. To się rozpierdzieli, bo się musi rozpierdzielić. Uważam, że to jest słabe. Jeżeli ktoś tego nie widzi, jest po prostu debilem. Ja życzę, oczywiście, i życzyłem PIS-owi dobrze. Ale ktoś, kto wygrywa, musi skonstruować rząd i jakąś sensowną władzę. A nie można najpierw kogoś wyzywać od złodziei, a później z nim razem siedzieć w jednej ławce. Bo jest to hipokryzja. Panu prezydentowi niedawno życzyłem, żeby przeczytał kilka książek. Może to pomoże. Ja będę go szanował, jaki by on nie był, to jest prezydentem Rzeczpospolitej. Ale jeśli się jest głową państwa, to trzeba reprezentować je godnie. To nie musi być na szóstkę, ale na pewno nie byle jak. Można wiele o Kwaśniewskim powiedzieć, ale jestem szczęśliwy, że on mnie reprezentował.
Jacek: - On ma zawodową żonę. I w Polsce taka jest rola prezydenta. Ma godnie reprezentować.
Ania: - Bycie politykiem nie musi oznaczać bycia kryształowym. To są tylko ludzie. Ale nie da się od kogoś, kto jest chory na władzę, oczekiwać konsekwencji w działaniu. Już dawno zapomniano o priorytetach, chęci naprawy kraju. Wszystkich ludzi szanuję, panów prezydenta i premiera również, ale mam nadzieję, że nie dojdzie do realizacji planów, które ma PiS czy koalicja. Tego, czego się najbardziej boję, zawsze, wszędzie, niezależnie od tego, jaka opcja ma rządzić, to radykalizm. Po którejkolwiek ze stron. W rządzie nie mogą siedzieć radykałowie. Nieważne, czy rządzi opcja bardziej na prawo czy na lewo. Bo każda nas wtedy zgubi, prędzej czy później. Także ja sobie życzę na nowy rok jakiegoś wypośrodkowania w rządzie i skupienia na czymś, co jest ważne.
Michał: - Tak naprawdę jedyna koalicja, jaka była możliwa w tej kadencji, to PO-PiS. Nie było innej. I ludzie się czują oszukani. Ja się czuję oszukany.
Ania: - Ale to jest problem polskiej prawicy. Że jeszcze się nigdy nie zjednoczyła. Przecież Tusk też ma korzenie prawicowe. I tu jest wyjaśnienie, dlaczego lewica przez tyle lat była silna. Może tam był zamordyzm, ale potrafili się dogadać. A na prawo wszyscy mają wizję innej Polski solidarnej.

- Jaki będzie przyszły rok?
Jacek: - Nic się nie zmieni. Nie widzę na scenie politycznej nikogo, kto miałby na tyle charyzmy i oleju w głowie, że można by go postawić jako przywódcę tego kraju. A on tak naprawdę potrzebuje w tej chwili solidnego przywódcy. Tego nam brakuje. Mamy frakcje polityczne. Mamy ludzi, którzy niby starają się coś zrobić, a tak naprawdę chodzi im o to, żeby realizować swoje prywatne cele. Nie widać nikogo, kto miałby pasję, komu by zależało, żeby zrobić coś dla sprawy. Ludzie, którzy zostali wybrani, którym płacimy za ich pracę, powinni podchodzić do swoich zadań z pasją i poświęceniem. A tego nie widać.

- A dla Was osobiście?
Ania: - Będzie dobry. Na pewno.
Michał: - Jeśli nie będzie dla nas gorszy niż 2006, to będzie bardzo dobrze. Teraz, przez najbliższe trzy miesiące, mamy w planie duże trasy koncertowe - Stany Zjednoczone i Kanada. Po powrocie kilka w Europie. W wakacje trasa w Polsce…
Jacek: - Dawne problemy, kłopoty trzeba odłożyć sobie na półkę. Wszystko, co nas nie zabije, to nas wzmocni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska