Gdyby nie odwołania mieszkańców, przez które aż trzykrotnie musieliśmy występować o wydanie decyzji o warunkach zabudowy, centrum byłoby czynne już od listopada zeszłego roku - mówi Krzysztof Makuch, kierownik projektu "Krapkowice" z firmy Euro-Mar, będącej inwestorem marketu. - Trzecia decyzja z Urzędu Miasta i Gminy Krapkowice wreszcie jednak się uprawomocniła i możemy wznowić tok projektowy. Przygotowujemy się do wystąpienia o pozwolenia na budowę do starostwa i mamy nadzieję, że teraz wszystko już pójdzie szybko i sprawnie.
O protestach przeciwko budowie dyskontu spożywczego połączonego z galerią minisklepów i zakładów usługowych w Krapkowicach przy ulicy Słowackiego pisaliśmy po raz pierwszy w czerwcu ubiegłego roku. Protestowali mieszkańcy sąsiednich osiedli: 1000-lecia i Powstańców Śląskich. Argumentowali, że przez supermarket zwiększy się ruch samochodów i żądali, by zamiast sklepu powstał tu blok mieszkalny. Wskutek protestów i skarg do Samorządowego Kolegium Odwoławczego nie tylko opóźniło się wydanie prawomocnej decyzji o warunkach zabudowy. Podczas mediacji z mieszkańcami inwestor zobowiązał się zmienić projekt. I tak zrobił. Zmniejszono powierzchnię marketu z blisko 3000 metrów kw. - do 1650 (Krzysztof Makuch z Euro-Maru mówi o nim teraz "minimarket"); zmniejszono też parking i przesunięto go w stronę ulicy Prudnickiej. W dokumentacji nie znalazły się natomiast plany budowy bloku, jaki podczas mediacji z protestującymi obiecano postawić obok centrum.
Bo to na razie tylko koncepcja - wyjaśnia Krzysztof Makuch. - Rozesłaliśmy 200 folderów reklamujących mieszkania na sprzedaż i wynajem, ale zgłosiło się tylko dwóch zainteresowanych, to za mało, by przystąpić do projektu. Nie wiemy, co tam zbudujemy.
Z krótkiej sondy ulicznej, jaką przeprowadziliśmy wśród mieszkańców okolic przyszłego marketu, wynika, że w większości nie są oni już jednak tak wrogo do niego nastawieni.
- A niech se będzie ten market, przynajmniej będzie można zrobić tanio zakupy - mówi Eryk Marchewczyk.
Od początku byłam za, tylko na spotkaniach bałam się odezwać, bo inni krzyczeli przeciw - wyznaje pani Ania (nie chce podać nazwiska). - Jak wysiądę na przystanku, to idąc do domu, załatwię wszystkie sprawunki łącznie z apteką, bankiem i sklepem mięsnym...
- Będziemy dalej protestować - zapowiada z kolei Tadeusz Kulig. - Tu chodzi o bezpieczeństwo naszych dzieci, przez ten market, zrobi tu się ruch jak na autostradzie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?