Czarne chmury nad "Otmętem"

Fot. Beata Szczerbaniewicz
Jeśli produkcja "Otmętu" zostanie wstrzymana, zwolnienia czekają 250 ludzi.
Jeśli produkcja "Otmętu" zostanie wstrzymana, zwolnienia czekają 250 ludzi. Fot. Beata Szczerbaniewicz
Do końca tego roku fabryka obuwia w Krapkowicach ma zakończyć działalność. To wspólna decyzja syndyka i rady wierzycieli zakładu.

Upadłość "Otmętu" ogłoszono 25 marca br. Mieczysław Marszałek, obejmując stanowisko syndyka masy upadłościowej, zdecydował o próbnym kontynuowaniu produkcji na trzy miesiące. W publikacji "NTO" z tego okresu zarówno sam syndyk, jak i odchodzący zarząd optymistycznie oceniali przyszłość spółki: ciągłość zamówień dawała szansę na jej sprzedaż jako "pracującej". Teraz - o ile szybko nie znajdzie się nabywca (ogłoszenia o sprzedaży fabryki w całości zostały już opublikowane w "NTO", "Rzeczpospolitej" i internecie) - 250 pracowników czekają zwolnienia.

Ostateczna decyzja w sprawie wygaszenia produkcji należy do Sądu Gospodarczego w Opolu. Informacja syndyka wywołała burzę protestów. Marszałek przekazał ją kierownikom działów zakładu podczas rutynowej narady produkcyjnej w miniony czwartek. Jeszcze na kilka minut przed jej rozpoczęciem, w większości byli pełni optymizmu:
- Produkcja idzie pełną parą, są zamówienia, to plotki - mówili kierownicy pytani przez dziennikarza o wygaszanie produkcji.
Po chwili usłyszeli:
- Niestety, wyniki finansowe wyliczone za okres upadłości są ujemne, nie mam legitymacji, aby wystąpić do sądu o zgodę na kontynuowania produkcji - stwierdził syndyk Mieczysław Marszałek. - Również rada wierzycieli złożyła sędziemu komisarzowi uchwałę o wygaszeniu produkcji. Względy ekonomiczne przemawiają za tym, by nie robić tego z dnia na dzień, dlatego trzeba ułożyć plan stopniowych zwolnień, rozłożony na cztery miesiące. Jeszcze dziś poinformuję o tych planach powiatowy urząd pracy.

Obecny na naradzie wiceburmistrz Krapkowic Romuald Haraf, zarazem członek rady wierzycieli zakładu, ostro zaprotestował przeciwko "manipulowaniu faktami" przez syndyka. Zarzucił mu również "wymuszenie na radzie" negatywnej uchwały, na co, jak zapowiedział - złoży skargę do sędziego komisarza. Jako jedyny głosował za kontynuowaniem produkcji, jak mówi, pozostali wierzyciele bez uwag przyjęli sugestie syndyka:
- W protokole z posiedzenia rady z 3 lipca jest postanowienie, że syndyk wystąpi do sądu o zgodę na kontynuację produkcji, i takie było pana zdanie - mówił Haraf. - Byliśmy nawet umówieni z sędziną na 17 lipca, ale dziwnym trafem okazało się, że sprawy nie było na wokandzie i wtedy syndyk niejako wymusił na radzie podjęcie uchwały o zaprzestaniu produkcji. Przez dwa tygodnie przecież sytuacja w "Otmęcie" nie mogła się diametralnie zmienić!
Te same wątpliwości mają kierownicy działów i przewodniczący zakładowego związku zawodowego Józef Gut.
- Na jakiej podstawie twierdzi pan, że zakład ma tak duże straty? - pytał Gut. - Przecież mamy zamówienia. Nie można zaczynać od zwolnień, nie róbmy paniki, trzeba szukać innej drogi. Rozgłaszanie wiadomości o planach wygaszenia produkcji nam nie pomoże.

Kierownicy działów sugerowali syndykowi, by wynik działalności gospodarczej liczyć tylko dla części produkcyjnej, wyłączając balasty, które mają zostać sprzedane: biurowiec i pozostałe nieruchomości. Syndyk odparł, że byłoby to niedopuszczalne "fałszowanie statystyki".
- Ja nie uprawiam swawoli. Przymuszanie mnie, bym z powodu względów społecznych prowadził zakład, który przynosi straty, jest nieporozumieniem - argumentował Marszałek. - Zmieniłem zdanie pod wpływem nowych informacji ze służb księgowych, nie mogę działać jak szaleniec, to nie ja zdołowałem tę firmę!

Jak wielkie straty przynosi "Otmęt", obecnie jest tajemnicą handlową. W momencie ogłaszania upadłości długi spółki szacowano na 18 mln zł.
Pod wpływem nacisków syndyk złożył kierownikom dwie propozycje:
- Do 23 sierpnia proszę mi przedstawić szczegółowe kalkulacje zysków i strat i propozycje, co zrobić, aby zmniejszyć straty - stwierdził Marszałek. - Jeśli mnie przekonają, zaraz pobiegnę z wnioskiem do sądu o kontynuację produkcji. Jest jeszcze inne wyjście: jeśli determinacja pracowników jest tak wielka i jest poparcie gminy, załóżcie spółkę gminno-pracowniczą i kupcie ode mnie halę i maszyny. Dam wtedy na mszę!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zakaz handlu w niedzielę. Klienci będą zdezorientowani?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska