Członkowie MN mogą i chcą głosować do Bundestagu

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
W Zdzieszowicach z Rafałem Bartkiem o udziale w niemieckich wyborach dyskutowało około 30 miejscowych członków MN.
W Zdzieszowicach z Rafałem Bartkiem o udziale w niemieckich wyborach dyskutowało około 30 miejscowych członków MN. Fot. TSKN
Przewodniczący zarządu Towarzystwa Rafał Bartek spotkał się - w ramach dyżuru w terenie - z członkami mniejszości w Zdzieszowicach.

Cykliczny dyżur przewodniczącego rozpocząłem od spotkania z burmistrzem Zdzieszowic, panią Sybilą Zimerman – mówi Rafał Bartek. - Rozmawialiśmy o sytuacji w gminie. Pojawił się także wątek śledztwa po zamordowaniu Dietera Przewdzinga, ale w tej sprawie, mimo czasu, jaki upłynął, niczego nowego nie wiadomo. Pani burmistrz przyznała, że w wyborach bezpośrednio po śmierci poprzednika obawiała się wystartować z listy MN (wygrała, startując z własnego komitetu). Teraz czuje się już pewniej i spokojniej i ma poczucie, że jest gospodarzem naprawdę.

Na otwartym spotkaniu z lokalnymi działaczami mniejszości pojawiło się około trzydziestu osób. Żywą dyskusję wywołał temat udziału w wyborach do Bundestagu. Członkowie DFK szczerze mówili o swoich wątpliwościach. Aby wziąć udział w wyborach trzeba mieć aktualny niemiecki dokument tożsamości (dowód osobisty lub paszport). Okazało się, że wiele osób, zwłaszcza starszych, ze względów pragmatycznych tych dokumentów nie wyrabia. Nie są one potrzebne, by odwiedzić krewnych – wystarczy polski dowód, a i jego się zwykle na granicy nie pokazuje. A do pracy do Niemiec te osoby nie jeżdżą.

- Jedna z pań zwróciła też uwagę na koszt – dodaje Rafał Bartek. - W przypadku niemieckiego dowodu tożsamości jest to kwota 60 euro. Znaczna, jeśli ktoś miałby z niego korzystać wyłącznie przy okazji wyborów. Padło więc słuszne spostrzeżenie, że nasze działania informacyjne związane z wyborami w Niemczech warto kierować przede wszystkim do osób, które mają korzenie w regionie, a pracują za granicą. Zwłaszcza że one, podróżując stale między Niemcami a Polską, nierzadko nie biorą udziału w życiu publicznym i politycznym ani po jednej, ani po drugiej stronie granicy.

Pracującym w Niemczech tym łatwiej uczestniczyć w tamtejszych wyborach parlamentarnych, że są w jakimś konkretnym miejscu w Republice Federalnej zameldowani. Członkowie mniejszości, którzy w ostatnich 25 latach nie byli tam zameldowani przynajmniej przez trzy miesiące bez przerwy, muszą udowodnić, że są osobiście i bezpośrednio zapoznani z uwarunkowaniami politycznymi w Niemczech, a także, że te wpływają na ich życie.

- Ponieważ Niemcy u siebie zamykali możliwość prowadzenia kampanii politykom z Turcji – dodaje Rafał Bartek – obawiam się, że podobnie jak w poprzednich latach zbyt wielkiej chęci do prowadzenia agitacji w Polsce nie będą mieli. Jest i drugi problem.

Według polskiej ordynacji Polacy za granicą głosują na tzw. listę warszawską, więc politycy, którzy się na niej znajdą, robią kampanię wyborczą np. w Londynie. W Niemczech takiej jednej listy centralnej dla wyborców np. z Polski nie ma. Nasze głosy rozproszą się na różnych kandydatów w wielu gminach. My jako TSKN rozpoczynamy w mediach kampanię informacyjną nt. wyborów. Do wszystkich ważniejszych niemieckich partii wysłaliśmy zapytania o to, na ile i w jaki sposób ujmują w swoich programach kontekst mniejszości niemieckich żyjących poza granicami. Na część odpowiedzi jeszcze czekamy. Wkrótce będziemy je wśród członków mniejszości upowszechniać.

Zobacz także: Opolskie info [21.04.2017]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska