Czy można żyć ze śmieci?

Beata Cichecka
W gminie Nysa od lat nie udaje się rozwiązać problemu segregacji odpadów. Próby odzysku surowców wtórnych nie przynoszą efektu.

Czy to normalne, żeby sprowadzać do Polski śmieci z Zachodu, a własnymi surowcami wtórnymi zapychać wysypiska? - dziwi się Krzysztof Szymulewski, właściciel nyskiej firmy "Troll", zajmującej się ich pozyskiwaniem. - Kraj zalewają tysiące ton makulatury, importowanej przez polskie papiernie z Niemiec i Holandii, a nasz papier, podobnie jak puszki, szkło czy plastik, wyrzucamy do śmietników.
Kilka lat temu gmina rozstawiła w kilku dzielnicach Nysy kolorowe pojemniki na surowce wtórne. Po paru miesiącach jednak ślad po nich zaginął i wszystkie osiedlowe odpady jak dawniej zaczęły lądować we wspólnych kontenerach.
- Służby komunalne przywiozły do nas dwie przyczepy surowców i na tym się skończyło - opowiada właściciel "Trolla". - Po co mieszkańcy mieli segregować śmieci, skoro wszystko i tak wpadało do jednej śmieciarki i jechało na wysypisko.
Dyrektor Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej "EKOM" w Nysie, Stanisław Ostrowski, przyznaje, że zainicjowana kilka lat temu akcja segregacji śmieci umarła w Nysie śmiercią naturalną. - Złożyło się na to wiele przyczyn - mówi. - A generalnie rzecz ujmując, była to nieudana próba uporządkowania gospodarki odpadami, która nie spełniła swojej podstawowej roli w wielu wymiarach. W tamtym czasie możliwości ich zagospodarowania były skromne, a i społeczeństwo nie było do tego zadania przygotowane. Jak postawi się tylko pojemnik, to efekt będzie żaden. A nie chodzi przecież o to, by kolorowy śmietnik sobie stał. Ktoś musi to nadzorować, a nawet podjąć działania niepopularne, jak na Zachodzie, wymuszające na mieszkańcach segregację śmieci. To wymaga wiele pracy, w tym propagandowej. Poza tym przedsięwzięcie to nie jest opłacalne, gdyż procentowy odzysk surowców wtórnych jest u nas niezdowalający, a ceny są zbyt niskie w stosunku do nakładów, jakich wymaga ich pozyskiwanie. Nowa ustawa o gospodarce odpadami wymusza ją co prawda i wskazuje nowe rozwiązania oraz źródła finansowania, ale jej realizacja wymaga zintegrowanej współpracy gminy, powiatu, a także wsparcia finansowego z funduszy wojewódzkiej ochrony środowiska.
Zdaniem Krzysztofa Szymulewskiego, w Polsce tak naprawdę nikt nie dba o środowisko, a wszystkie głośne akcje sprzątania świata, kraju i gmin są tylko propagandowe i bezcelowe. Wielokrotnie bowiem próbował on organizować konkursy ekologiczne w szkołach, proponując, poza bezpłatnym transportem i normalną odpłatnością za surowce, atrakcyjne nagrody finansowe i rzeczowe dla tych klas, które dostarczą ich najwięcej. Na kilkanaście szkół w Nysie zainteresowanych było ledwo kilka, a zbiórka szła im jak krew z nosa.

- Nie rozumiem takiego podejścia - dziwi się. - Przecież tysiące dzieci to żywioł. Niech każde przyniesie po kilogramie gazet i po reklamówce puszek, a odciążą miasto z ton odpadów.
Dyrektorzy szkół twierdzą, że popierają takie akcje, bo mają one walor wychowawczy, ale nauczeni przykrymi doświadczeniami z lat poprzednich obawiają się, że zgromadzony papier przysporzy im tylko kłopotów. - Nauczycielom brakuje po prostu chęci do organizowania zbiórek - macha ręką Krzysztof Szymulewski. - Wystarczy umówić się na określoną godzinę, a podjedzie auto i weźmie to, co dzieci przyniosą. Gdyby szkoła przeprowadziła taką akcję dwa razy w miesiącu, uczniowie mieliby wycieczkę za darmo. Jak nie będziemy próbować, to ludzie nigdy się nie nauczą. Trzeba dać im przykład i stworzyć warunki.
Krzysztof Szymulewski, z wykształcenia technik mechanik obróbki skrawaniem, pracował w swoim zawodzie, dopóki nie zbankrutował właściciel jego zakładu. - Tak popłynął, że nie miał nawet na odprawy dla ludzi - wspomina. - Jedenaście lat temu poszedłem jako pierwsza osoba w Nysie na zasiłek.

Wkrótce dołączył do niego brat. Pewnego dnia obaj usiedli przy stole, położyli przed sobą dwie zapomogi i po przeliczeniu ich, doszli do wniosku, że mogą to zainwestować tylko w... makulaturę. Zaczęli przyjmować ją w domu. Gromadzili papier w matczynym kurniku i w chlewiku, upychali go gdzie się dało. Po sprzedaniu pierwszego transportu, mieli już na półtora następnego. Krok po kroku rozwinęli wkrótce jeden z największych skupów w województwie, mający oddziały w kilku miastach Opolszczyzny. Do makulatury rychło dołączyły inne odpady. "Troll" zbierał szmaty do przerobu na czyściwo, stare dętki potrzebne do produkcji gumy, folię do przetopienia na styropian, wióry, złom, szkło, plastikowe skrzynki i opony. Dziś właściciele firmy twierdzą, że gdyby zajmowali się tylko skupem śmieci, to już dawno musieliby zamknąć interes. Rozszerzyli więc działalność o produkcję wyrobów metalowych, ale ochrona środowiska wciąż najbardziej leży im na sercu.
- Mogę ustawić w Nysie 50-100 kompletów własnych pojemników na surowce wtórne, a nawet obsłużyć cały powiat - mówi Krzysztof Szymulewski. - Ale nie stać mnie na ich opróżnianie za darmo, a władze lokalne nie wykazują zainteresowania uporządkowaniem gospodarki odpadami. Odbieramy odpady z Opola, jeździliśmy po nie do Kątów Wrocławskich, do Kalisza, a w Nysie jakoś nie da się rozwiązać tej kwestii. Szkoda, bo gmina miałaby z tego wymierne korzyści. Chociażby ze zbiórki "petów", czyli plastikowych butelek po napojach, które są problemem ogólnoświatowym.

Jeszcze parę lat temu mógł go "uleczyć" tylko śmietnik. Obecnie sytuacja się zmieniła. - Jesteśmy w stanie nawet wybierać "pety" spośród innych śmieci na komunalnym wysypisku - twierdzi Krzysztof Szymulewski. - Zgniatać, sproszkowywać i dostarczać granulat producentom. Plastikowe butelki są bardzo lekkie, ale zajmują bardzo dużą powierzchnię, a rozkładają się w ziemi ponad 200 lat. Dzięki ich odzyskowi tylko jedna gmina Nysa zakopywałaby miesięcznie 300 ton śmieci mniej. A jaki to zysk na powierzchni wysypiska na przestrzeni kilku lat!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska