Daniel Castellani. Chciał zostać piłkarzem

Redakcja
Najwspanialsze chwile to te w gronie rodzinnym. Daniel Castellani z żoną Silviną, córką Arianą i synem Ivanem.
Najwspanialsze chwile to te w gronie rodzinnym. Daniel Castellani z żoną Silviną, córką Arianą i synem Ivanem.
- Jak każdy w Argentynie chciałem zostać piłkarzem. Byłem za słaby, więc grałem w koszykówkę, ale też mi nie szło. Dobrze, że poradziłem sobie z siatkówką, bo zostałyby mi kulki - mówi Daniel Castellani.

Poczucia humoru, samokrytycyzmu i otwartości można mu pozazdrościć. Daniel Castellani to bardzo pozytywnie nastawiony do życia człowiek, a swoją energią zaraża współpracowników.

Serce biało-czerwone

Ma argentyński paszport i ze swoją ojczyzną jest bardzo emocjonalnie związany, jednak w dużej części serce ma "biało-czerwone". Pracując w Bełchatowie sięgał po największe klubowe sukcesy (medal Ligi Mistrzów), a z reprezentacją Polski wywalczył mistrzostwo Europy.

- Tutaj czuję się bardzo dobrze - zapewnia Daniel. - W Polsce rozwinąłem się jako trener, robiąc bardzo duży skok jakościowy w swojej trenerskiej karierze i osiągając swoje największe sukcesy. Zawsze czułem wsparcie kibiców i zawsze będę miał sentyment do waszego kraju.

Swego czasu nawet zadeklarował, że nauczy się języka polskiego. Dziś jednak łamaną polszczyzną mówi ze śmiechem: "Nie ma szians".

Ale już nasze potrawy jada z chęcią, a za niektórymi przepada. Niedawno przyznał, że pracując w Turcji tęsknił za... golonką. - Z polską kuchnią mam styczność także w Argentynie - opowiada szkoleniowiec Zaksy. - W moim kraju jest wielu polskich emigrantów i bardzo dużo restauracji z waszymi potrawami. Często je odwiedzam, żeby zjeść pierogi, golonkę, czy żurek.

Podczas zagranicznych kontraktów lubi smakować regionalnej kuchni, ale raczej nie przenosi jej do swojego menu. Tym bardziej, że mało gotuje.

- Jestem dobrym kucharzem, ale kiedy jestem sam, to rzadko siedzę w kuchni - wyjaśnia. - Będąc na kontrakcie jestem zbyt leniwy, by przyrządzać sobie potrawy. Natomiast jak wracam do domu w Argentynie, to często przygotowuję pizzę, kopytka i inne potrawy.

Uwielbia przyrządzać smakołyki dla rodziny. Żona Silvina jest psychologiem, córka Ariana studiuje, a syn Ivan jest sportowcem. Poszedł w ślady ojca i został siatkarzem.

- Jest reprezentantem Argentyny, z którą grał na ostatnich igrzyskach olimpijskich w Londynie - mówi z dumą tata. W miejscach swojej pracy Daniel jest sam, bo rodzina ma swoje obowiązki i większość roku spędza w Argentynie.

- To dla nas bardzo ciężka sytuacja, ale taki jest urok mojego zawodu i musimy tę sytuacje zaakceptować - podkreśla szkoleniowiec. - Żona właśnie przyjechała do Kędzierzyna, a w grudniu przyjedzie tu cała rodzina. Ale tylko na kilka tygodni. Silvina jest psychologiem i nie może na dłużej zostawić swoich pacjentów, Ariana studiuje, a Ivan gra.

Oczyścić głowę

Pod lupą

Sukcesy zawodnicze:
Reprezentacyjne: brąz IO w Seulu (1988), brąz MŚ (1982), srebro Mistrzostw Ameryki Płd. (1981, 1983, 1987), brąz Mistrzostw Ameryki Płd. (1979).
Klubowe: zdobywca Pucharu CEV (1986 Pallavolo Falconara), 2. miejsce Pucharu Zdobywców Pucharów (1988 Volley Bologna), 2. miejsce Pucharu Włoch (1988 Volley Bologna), 2. miejsce Pucharu CEV (1989 Pallavolo Padwa).

Kariera trenerska:
Reprezentacja Argentyny (1993-1999), Gioia del Volley (2001-2002), Origenes Bolivar (2002-2006), Skra Bełchatów (2006-2009), Reprezentacja Polski (2009-2010), Reprezentacja Finlandii (2011-2012), Fenerbahce Stambuł (2011-2011), ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (od 2012).

Sukcesy trenerskie:
mistrzostwo Europy (2009), mistrzostwo Igrzysk Panamerykańskich (1995), srebro Mistrzostw Ameryki Płd. (1993, 1995) brąz Mistrzostw Ameryki Płd. (1997), mistrzostwo Argentyny (2003-2004), mistrzostwo Polski (2007-2009), Puchar Polski (2007, 2009), 3. miejsce Ligi Mistrzów (2008), mistrzostwo Turcji (2011).

Kiedy jest sam, to poza pracą wolny czas wykorzystuje na czytanie książek oraz oglądanie filmów.
- Znajomi wysyłają mi różne seriale i staram się je na bieżąco śledzić. W polskie seriale na razie się nie wciągam - śmieje się były selekcjoner reprezentacji Polski.

Tak planuje swoje zajęcia, by w tygodniu mieć jeden dzień wolnego.
- Zawsze potrzebowałem takiego dnia, by odseparować się od siatkówki i oczyścić głowę - wyjaśnia nasz szkoleniowiec. - Wtedy brałem samochód i gdzieś jechałem. Po to tylko, by wyrwać się, zmienić styl życia, oderwać od codzienności, zobaczyć nowe miejsca. Nie jestem jednak turystą, który wnikliwie poznaje historie i zabytki. Staram się być w dużych miastach i miejscach historycznych. Znajomych zabrałbym do Wrocławia, Gdańska, Poznania, czy Krakowa.

Natomiast w wakacje preferuje wypoczynek w ciepłych miejscach. Niestety, w ostatnim czasie nie miał zbyt wielu okazji, bowiem łączył obowiązki trenera w klubie i selekcjonera - najpierw z kadrą Polski, a ostatnio z reprezentacją Finlandii.

- I po ostatnich wakacjach, na które z powodu mojej pracy nigdzie nie mogliśmy się wybrać, powiedziałem basta - przyznaje Castellani. - To bardzo trudne dla rodziny, kiedy po sezonie ligowym zaczynam pracę z reprezentacją. W tym roku chcę wygrać mistrzostwo Polski, a po sezonie zastanowię się co dalej. Raczej nie podejmę się wyzwania, żeby po raz kolejny "pociągnąć" podwójny angaż.
Dzisiaj Daniel Castellani nie wyobraża sobie życia bez siatkówki, ale przyznaje, że jako młody chłopak marzył o zupełnie innej karierze.

- W Argentynie wybór jest jeden: każdy młody chłopak chce zostać piłkarzem i wszyscy trenują futbol - opowiada trener Zaksy Kędzierzyn-Koźle. - Natomiast, kiedy okazuje się, że jesteś w tym słaby, wtedy zaczynasz szukać innych sportów. A że ja byłem bardzo słaby w piłę nożną, to z racji wzrostu postanowiłem zostać koszykarzem. Ale w tym też się nie sprawdziłem i została mi tylko siatkówka. Gdybym nie dał rady, to chyba zostałyby mi tylko słynne bocce, czyli rzucanie kulkami.

Baty od amatorów

Dziś siatkówkę już tylko trenuje i raczej jako zawodnik do rywalizacji nie przystąpi. Szczególnie po przygodzie sprzed dwóch lat.

- To były nasze ostatnie wspólne wakacje, na które pojechaliśmy do Meksyku - opowiada Castellani. - I niestety, tam ze swoim synem skusiliśmy się zagrać w plażówkę. Z amatorami przegraliśmy 2:15 i 1:15 i wtedy stwierdziłem, że nie ma sensu się więcej wygłupiać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska