W letni dzień czerwca 1978 roku ówczesny student muzykologii Remigiusz Pośpiech, przygotowujący pracę magisterską o XVIII-wiecznym kompozytorze polskim Marcinie Józefie Żebrowskim, po raz pierwszy wszedł do muzycznego archiwum klasztoru na Jasnej Górze.
- Ówczesny kustosz zbiorów, nieżyjący już ojciec Honorat Marcinkiewicz, przyjął mnie bardzo serdecznie - wspomina dr Pośpiech. - To było ogromne przeżycie dla młodego studenta. Dostałem do ręki XVIII-wieczne rękopisy. Pamiętam, jak marzyłem, żeby usłyszeć wykonanie zachowanych w klasztorze utworów Żebrowskiego. Z moim przyjacielem Hubertem Prochotą, dziś profesorem w szkole muzycznej w Opolu, próbowaliśmy nawet półamatorsko wykonywać niektóre utwory.
Pracę doktorską Remigiusz Pośpiech, dziś pracownik naukowy wydziału teologicznego Uniwersytetu Opolskiego i Uniwersytetu Wrocławskiego, poświęcił muzyce bożonarodzeniowej z XVIII i XIX wieku w zbiorach jasnogórskich. Wtedy po raz drugi miał możliwość penetrowania archiwów klasztornych. Potem na blisko dziesięć lat zajął się badaniem dawnej muzyki śląskiej.
W 2003 roku dość przypadkowo los zetknął go z zakonnikiem, paulinem, ojcem Nikodemem Kilnarem, głuchołazianinem. Razem wymyślili, że trzeba otworzyć tajemnice jasnogórskich muzykaliów.
Mozart leży na półce
W maju tego roku ogólnopolskie gazety obiegła sensacyjna wiadomość: Na Jasnej Górze odkryto nieznane wcześniej utwory Wolfganga Amadeusza Mozarta. Ojciec Nikodem Kilnar obrusza się trochę na wyolbrzymione tytuły prasowe.
- To faktycznie był szok dla świata muzycznego, ale my tego nie nazywamy odkryciem. W katalogach klasztornych figurowały utwory przypisywane Mozartowi, które w XVIII i XIX wieku kupowano do zbiorów. Leżały na półkach i czekały na swoją kolejkę - opowiada ojciec Kilnar. - Każda nagrana płyta, wydana partytura nieznanych utworów to sensacja, nie tylko w przypadku Mozarta.
Wśród 18 kompozycji jest kopia tak znanego utworu jak "Requiem", ale też jest 9 utworów nie umieszczonych w katalogu Köchla, który zinwentaryzował wszystkie znane kompozycje wielkiego mistrza. Aby ostatecznie potwierdzić autorstwo, odnalezione zapisy nutowe muszą przejść długą i skomplikowaną drogę.
Już trafiły do Frankfurtu nad Menem, gdzie znajduje się komputerowa baza porównawcza RISM: biblioteka cyfrowa zawierająca zapisy nutowe kilkuset tysięcy utworów różnych kompozytorów. Komputerowe badania porównawcze zapisów nutowych pozwalają potwierdzić bądź wykluczyć, czy badany utwór figuruje w bazie i komu dotychczas przypisywano kompozycję.
- Wszystkie 9 utworów przeszło badania we Frankfurcie - opowiada dr Pośpiech. - W przypadku dwóch już wyeliminowaliśmy autorstwo Mozarta, bo w zasobach bazy znajdują się takie utwory innych autorów. W przypadku pozostałych 7 dzieł sygnowanych nazwiskiem Mozarta prowadzimy bardziej szczegółowe analizy porównawcze stylu muzycznego. Biorą w nich udział specjaliści z Austrii i Niemiec, m.in. z Salzburga, skąd pochodził Mozart.
- Musimy wykluczyć, że tych utworów wcześniej nie przypisano innym kompozytorom - wyjaśnia ojciec Kilnar. - Wszystkie utwory zostaną wydane i nagrane, trafią do sklepów muzycznych na całym świecie. To także może pomóc w ich identyfikacji.
Jasnogórskie archiwum kryje wiele utworów kompozytorów polskich i zagranicznych, które zachowały się tylko tutaj, tylko w jednym egzemplarzu. Zdaniem ojca Nikodema niespodzianki mogą pojawić się w teczkach z dziełami Beethovena czy Józefa Haydna, których opracowywanie zacznie się w przyszłym roku.
- W przypadku Beethovena odkrycie czegoś nowego jest mało prawdopodobne - uważa dr Pośpiech. - Z utworami Haydna sytuacja jest bardziej skomplikowana, bo do dziś nie doczekał się jednego, kompletnego katalogu swoich dzieł.
Kopalnia nieznanych rękopisów
Ojciec Nikodem Kilnar. W ciągu pięciu lat muzyczni detektywi wydali 35 płyt muzyki dawnej ze zbiorów jasnogórskich muzykaliów.
(fot. fot. Krzysztof Strauchmann)
Archiwum jasnogórskie to najbogatszy zbiór muzykaliów w Polsce i jeden z największych w Europie. Zawiera ponad 3 tysiące kompozycji autorstwa 120 kompozytorów polskich, w tym 40 jasnogórskich. Przechowuje się tu dzieła mistrzów austriackich, niemieckich, czeskich, słowackich, chorwackich, włoskich i francuskich. Większość z nich to rękopisy. Od początku XVI wieku gromadzili je zakonnicy, członkowie Kapeli Jasnogórskiej, zespołu powołanego przez paulinów do uświetniania uroczystości religijnych i liturgii.
- Kapela Jasnogórska to była także szkoła muzyczna - opowiada ojciec Nikodem Kilnar. - Tu uczono gry na różnych instrumentach, a najzdolniejszych komponowania. Kontakt z pielgrzymami, ze znakomitymi gośćmi odwiedzającymi sanktuarium, stale inspirował kapelę do rozwoju. Jej muzycy wyjeżdżali do ośrodków muzycznych Europy, m.in. do Wiednia, Pragi, Drezna, aby sprowadzać instrumenty, utwory, a nawet samych kompozytorów. Wielu z nich przekazało swoje utwory do zbiorów klasztornych jako wota dziękczynne.
W 2003 roku władze zakonne, przychylając się do prośby o. Nikodema Kilnara i prof. Pośpiecha, powołały zespół naukowo-redakcyjny jasnogórskich muzykaliów. Przewodniczy mu opolski muzykolog. Ojciec Nikodem został wydelegowany do prac zespołu z ramienia zakonu i organizuje prace komisji. W skład zespołu weszło w sumie 30 muzykologów - pasjonatów ze wszystkich ośrodków muzycznych w kraju.
- Bierzemy katalogi i kolejno docieramy do dzieł wybranych kompozytorów - opowiada ojciec Kilnar. - Zaczynamy od mikrofilmowania rękopiśmiennych zapisów nutowych. Na dyskietkach wysyłamy je potem do najwybitniejszych muzykologów i skryptorów.
W XVIII wieku rzadko publikowano nuty. Wysyłano do kompozytora kopistę, który pracowicie kopiował utwór, czasem dodając coś swojego lub składając kilka utworów w jedną całość. Sposób zapisywania nutowego utworów muzycznych znacznie różnił się od obecnego.
Kompozytor od razu rozpisywał utwór na głosy, instrumenty, nie tworząc całościowej partytury dla dyrygenta prowadzącego zespół muzyczny. Używano trudnych, nie stosowanych obecnie skrótów, które dziś trzeba rozszyfrować. Niektóre z zachowanych rękopisów są nieczytelne, niekompletne, mają częściowe braki czy uszkodzenia.
- Muzykolodzy muszą to wszystko scalić i ułożyć w partyturę, czasem uzupełnić - opowiada zakonnik. - Potem trzeba zrobić wyciągi dla poszczególnych instrumentów.
Utwór zapisany według współczesnych wymogów trafia do zespołów muzyki dawnej, które rekonstruują utwory przy użyciu starych instrumentów lub ich współczesnych kopii. Zespół naukowo-redakcyjny jasnogórskich muzykaliów współpracuje z dwunastoma polskimi zespołami, które często angażują dodatkowo wykonawców z zagranicy.
Muzyków dobiera się do charakterystyki utworu, do klimatu epoki, w zależności od tego, czy są instrumentalne, czy wymagają zaangażowania chóru. Po miesiącach prób przychodzi czas na koncert, na światowe prawykonanie. Pierwszy raz dla kompozycji nie słyszanej od wieków, ukrytej w papierowej teczce na klasztornej półce.
- Największą radość daje mi właśnie słuchanie prawykonania utworu, którego przez wieki nikt nie slyszał - przyznaje ojciec Nikodem. - Cieszę się, że mogę uczestniczyć w tej pracy.
W ciągu 5 lat nasz zespół nagrał 43 płyty CD, a wydał 35 płyt muzyki dawnej ze zbiorów jasnogórskich muzykaliów - opowiada dr Pośpiech. - Dwie nasze płyty nagrodzono Fryderykami, jedną nominowano do nagrody. Publikujemy partytury, żeby nieznane utwory mogły trafić do sklepów muzycznych na całym świecie, żeby stały się częścią światowej kultury.
Polacy swą muzykę mają
- Rozpoczęliśmy pracę od kompozytorów polskich. Słuchając już pierwszego prawykonania, pozbyłem się kompleksów. Nasza muzyka wcale nie była na gorszym poziomie - opowiada o. Nikodem. - W XVII i XVIII wieku mieliśmy wielu znakomitych, obecnie kompletnie zapoznanych kompozytorów, którzy talentem dorównywali najlepszym. Chcemy wydać wszystkie utwory, które zachowały się na Jasnej Górze. Chcemy pokazać światu, że jesteśmy narodem o bardzo bogatej kulturze muzycznej.
- Ojciec Nikodem to muzyczny entuzjasta, człowiek, który organizuje pracę całego zespołu - mówi muzyk Jan Dolny z Głuchołaz, dla o. Nikodema pierwszy nauczyciel gry na organach. - On stara się o fundusze, dobija się o pomoc muzykologów, a nawet sam koncertuje. Ostatnio grał na trąbce utwory Bacha i Haendla w Wolverhampton w Anglii.
Zespół muzykologów z Częstochowy, niczym grupa detektywów, po całym świecie poszukuje brakujących kompozycji polskich mistrzów. Na sesję muzyczną poświęconą zakonnikowi o. Władysławowi Leszczyńskiemu (1616 - 1680) ściągnięto jego utwory kopiowane dla potrzeb katedry wawelskiej i kolegium pijarskiego w Podolińcu na Słowacji. Na Jasnej Górze zachował się tylko jeden jego utwór, pozostałe spłonęły w pożarze, jaki wybuchł 10 lat po jego śmierci.
Dzieła Marcina Józefa Żebrowskiego odnaleziono w Sztokholmie i Oksfordzie. Rękopis muzyczny Żebrowskiego z 1748 roku prof. Barbara Przybyszewska-Jarmińska z PAN odkryła w londyńskim antykwariacie. Kupiła go ostatecznie British Library, ale do klasztoru trafiły już kopie.
- Dopóki nie sprawdzimy wszystkich archiwów, nie możemy mówić, że znamy wszystkie dzieła jakiegoś kompozytora - mówi ojciec Nikodem. - Słyszałem, że we Włoszech są jeszcze archiwa przechowujące nieznane utwory Antonio Vivaldiego.