Poprzedni burmistrz, Janusz Sanocki, stwierdził na sesji rady miejskiej, że uchwaliliśmy sobie budżet życzeniowy - mówi radny Ryszard Walawender. - A on jest tylko kontynuacją dotychczasowych działań samorządu. Na skutek znacznego zadłużenia gminy na inwestycje w tym roku zarezerwowano tylko 14 mln złotych, z czego 11,3 miliona ma być wydane na kontynuowanie rozpoczętych wcześniej przedsięwzięć. Z pozostałych 2,7 mln złotych półtora pójdzie na zakup mienia po wojsku, a 700 tysięcy na nowy autobus dla Miejskiego Zakładu Komunikacji. Na nowe przedsięwzięcia zostaje nam 500 tys. złotych, co stanowi zaledwie 3,5 procent budżetu.
- Ich rozpoczęcie stoi jednak pod wielkim znakiem zapytania, bowiem już wiadomo, że gmina będzie musiała wydać znacznie więcej, niż zaplanowała na dodatki mieszkaniowe. Poniesie także 700 tys. złotych zaległych jednemu z nyskich przedsiębiorców kosztów (wraz z odsetkami) z tytułu nie zapłaconej przez poprzedni zarząd faktury za budowę sali gimnastycznej w Zespole Szkół Sportowych nr 2, których w budżecie nie przewidziano.
- Gdyby nie bardzo wysoka prognoza dochodów gminy, to byłaby ona w takiej samej sytuacji jak Otmuchów, który utonął w długach i nie ma już możliwości pozyskiwania kredytów - ocenia Stanisław Arczyński, wiceburmistrz. - Te 40 milionów zadłużenia, które trzeba spłacać wraz z odsetkami, przekraczałoby dzisiaj 60 procent dochodów Nysy. A ujęto w nich między innymi sprzedaż mienia gminnego, która ma nam przynieść 7 mln złotych, a także pozyskanie 1,4 mln złotych z unijnego programu SAPARD. Tę dotację jednak otrzymamy dopiero pod koniec roku, jeśli nie na początku następnego. Z całą pewnością nie dostaniemy nic na dofinansowanie budownictwa komunalnego z funduszu rozwoju mieszkalnictwa, bo poprzedni zarząd nie złożył przed 30 września 2001 r. stosownego wniosku. Identycznie jest w dziedzinie infrastruktury, gdzie termin ubiegania się o dotację upłynął 31 października. Jeśli do budżetu nie wpłyną pieniądze w prognozowanej wysokości, to szereg zaplanowanych rzeczy nie zostanie wykonany.
- Według obecnego zarządu, gmina została doprowadzona do takiego stanu między innymi przez wypuszczenie obligacji komunalnych. - Przy ich pozyskiwaniu wprowadzano radnych w błąd - podkreśla Stanisław Arczyński. - Nie kto inny, tylko poprzedni burmistrzowie twierdzili, że Nysę stać na zaciągnięcie 25 mln złotych pożyczki, a jeszcze będzie ona miała luz w środkach kredytowych. Tymczasem gmina wzięła 10 milionów kredytu i okazało się, że jest to kres jej możliwości finansowych. Nie dość, że poprzedni zarząd beztrosko zaciągał pożyczki, to jeszcze nie dbał w ogóle o pozyskiwanie funduszy z zewnątrz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?