Dobrze jest mieć swój serial

TVP
Serial "Ranczo".
Serial "Ranczo". TVP
Sandomierz wypłynął na "Ojcu Mateuszu". Podobnie jak Jeruzal, znany bardziej jako Wilkowyje, który przeżywa najazd turystów zasiadających do zdjęcia na słynnej ławeczce. Czy opolskie miejscowości też mogą marzyć o takiej filmowej promocji?

Reżyser Wojciech Adamczyk dość długo szukał filmowych Wilkowyj. Aż wreszcie trafił do miejscowości Jeruzal w gminie Mrozy (woj. mazowieckie). - Spodobał mu się nasz zabytkowy kościółek i rynek. To one przekonały go do kręcenia serialu "Ranczo" - opowiada o kulisach powstania produkcji Magdalena Sulich, sekretarz gminy Mrozy.

Wtedy, czyli siedem lat temu, dla mieszkańców Jeruzala nadeszła nowa era. Popularność wsi rosła wraz ze słupkami oglądalności "Rancza", z czasem zaczęli tam zaglądać turyści, którzy ustawiali się w kolejce do zdjęć na słynnej ławeczce.

Z myślą o nich w rynku powstał nawet punkt gastronomiczny, otwarto też dodatkowy sklep. Niektórym mieszkańcom udało się również zagrać epizodyczne role, za które dostali honoraria. Gmina zarabia też po kilka tysięcy złotych rocznie na wynajmie obiektów ekipie filmowej.

Twórcy serialu wzięli się nawet za remont kościółka. Na uroczystą mszę przyjechali m.in. aktorzy grający w filmie: Cezary Żak z żoną Katarzyną, Ilona Ostrowska i Sylwester Maciejewski. - Tacę zbierał wówczas serialowy ksiądz Cezary Żak, przyjechało mnóstwo ludzi. Takiego najazdu turystów nigdy tu nie było - wspomina sekretarz gminy.
Przygotowano także tysiąc widokówek z motywami filmowymi i wizerunkiem Jeruzala, które sprzedawano po 3 złote. Cały dochód szedł właśnie na renowację świątyni.

Pułtusk był zbyt przaśny

- Umiejscowienie akcji serialu w konkretnej miejscowości może jej przynieść bardzo wymierne korzyści - podkreśla Krzysztof Grabowski, reżyser i producent filmowy, twórca m.in. popularnego serialu "Ojciec Mateusz".

Powstał on na licencji włoskiego tasiemca "Don Matteo", którego akcja toczy się w malowniczym miasteczku Gubio. Producent polskiej wersji długo szukał pełnej zabytków miejscowości, która pasowałaby klimatem do oryginału. Scenografowie oglądali m.in. Pszczynę i okolice Wrocławia. Zajrzeli też do Pułtuska, choć ten okazał się zbyt przaśny.

- Żeby nie zabiła nas logistyka, zdecydowaliśmy, że będziemy kręcić film w miarę blisko Warszawy. Kuzyn jednej z osób szukających lokalizacji jest proboszczem w Sandomierzu. Zrobiliśmy tam pierwsze zdjęcia i już wiedzieliśmy, że to jest to miejsce - opowiada Grabowski.

Biskup diecezji sandomierskiej Krzysztof Nitkiewicz znał włoski oryginał i od razu spodobał mu się pomysł kręcenia "Ojca Mateusza". Pomoc zaoferowały także władze miasta. Często chodziło o proste rzeczy, jak np. wydanie szybkiego zezwolenia na zajęcie pasa drogowego przez ekipę filmową. Serial szybko zdobył wielomilionową widownię. W efekcie to zapomniane miasto za sprawą kryminału z tytułowym księdzem-detektywem w roli głównej (Artur Żmijewski) przeżywa teraz swoją drugą młodość i zmienia się w turystyczne eldorado.

- Szacujemy, że w pierwszym sezonie turystycznym przypadającym po rozpoczęciu emisji serialu (miała miejsce w listopadzie 2008 - red.). Sandomierz odwiedziło 30 procent więcej turystów - mówi Agata Król z urzędu miasta.

Turyści chętnie robią sobie zdjęcia tam, gdzie chodzili Artur Żmijewski i jego gospodyni Natalia, którą gra Kinga Preis. Dopytują, gdzie łapie przestępców aspirant Mieczysław Nocul, czyli Michał Piela. W ten sposób powstały kolejne lokale usługowe, obiekty gastronomiczne, rozpoczęto budowę nowych hoteli i obiektów noclegowych. Z kopyta ruszyły też miejskie inwestycje, m.in. bulwar nad Wisłą oraz ścieżki łączące park ze starówką.

Nie płacą, a jedynie pomagają

Miasto od rozpoczęcia prac nad serialem nie finansowało bezpośrednio jego produkcji. Samorząd zaangażował się jednak w realizację serialu poprzez wsparcie organizacyjne i logistyczne. - Na potrzeby zdjęć do jednego z odcinków należało przemieścić kiosk z prasą o dużych gabarytach na zupełnie nowe miejsce. Zostało to wykonane przez służby miejskie - opowiada Agata Król.

Wyjątkiem było opłacenie przez miasto przelotu śmigłowca, który na potrzeby filmu wykonał specjalne ujęcia starego miasta z lotu ptaka. Władze tłumaczą jednak, że te zdjęcia mogą być wykorzystane przy tworzeniu materiałów promocyjnych Sandomierza. Dodatkowo miasto udziela też wsparcia producentom serialu "Ojciec Mateusz", pokrywając część kosztów noclegów ekipy filmowej przebywającej w Sandomierzu.

Agencja informacyjna "Press Service Monitoring Mediów" sprawdziła, które produkcje emitowane w okresie od stycznia do czerwca miały największą tzw. wartość medialną dla miast. Chodziło o to, jak często pisze się o konkretnych miejscowościach w kontekście seriali.

Okazało się, że zdecydowanie najwięcej skorzystał właśnie Sandomierz. Nazwę miasta wymieniono aż w 592 publikacjach na temat "Ojca Mateusza". Miejscowość przywoływano w prasie drukowanej 137 razy, a w mediach elektronicznych aż 429 razy. Dobrze reklamowana była także Łódź, gdzie kręcony jest "Komisarz Alex". Podliczono, że z informacjami na jej temat które ukazały się w prasie i internecie, odbiorcy zetknęli się ponad 227 mln razy!

Jeruzal wyprzedził Warszawę

- Najpopularniejsze seriale ogląda codziennie kilka milionów widzów. To niebywała szansa, by zainteresować miejscowością nie tylko potencjalnych turystów, ale i inwestorów. Dodatkowe profity płyną z szumu medialnego wokół realizowanych produkcji, liczonego choćby liczbą czy wartością publikacji, sięgającą w przypadku niektórych miast nawet 10 mln zł w ciągu półrocza - komentuje Marlena Sosnowska, rzecznik prasowy "Press Service Monitoring Mediów".

Jeruzal znalazł się na 8. miejscu w ogólnym zestawieniu, wyprzedzając popularnością m.in. takie miasta jak Warszawa, Bydgoszcz czy Kraków. Przeliczono, że gdyby władze gminy Mrozy chciały same zareklamować Jeruzal w telewizji i odnieść taki sam skutek, jaki daje promocja w serialu, musiałaby wydać ponad 2,5 miliona złotych. Blisko 75 proc. informacji na temat wsi odnotowano w mediach ogólnopolskich. Właśnie dzięki serialowi miejscowość zyskała rozgłos na cały kraj.

Władze Opola też zastanawiały się nad umiejscowieniem w tym mieście akcji przynajmniej jednego odcinka któregoś z popularnych seriali. Okazją był 50. festiwal polskiej piosenki. Pojawiły się oferty od producentów "Barw szczęścia", "M jak Miłość" czy "Rodzinki.pl". Miasto gotowe było sfinansować produkcję takiego serialu. - Te szacunkowe koszty wynosiły około 80 tysięcy złotych - tłumaczy Alina Pawlicka-Mamczura, rzecznik opolskiego magistratu.

Ostatecznie się jednak na to nie zdecydowano. Powodem były nie tyle stosunkowo duże koszty takiego przedsięwzięcia, co brak czasu na realizację odcinka. - Niewykluczone jednak, że w przyszłości wrócimy do tego pomysłu - dodaje Alina Pawlicka-Mamczura.

Chciało też polskie Carcassonne

Plan taki rodził się w głowie także władzom Paczkowa. Ta miejscowość zwana jest także polskim Carcassonne i nawiązuje do francuskiej miejscowości, będącej największym istniejącym na świecie średniowiecznym kompleksem urbanistycznym, wpisanym na listę dziedzictwa UNESCO.

- Tyle że nigdy nie przeszliśmy do konkretnych działań, ponieważ zdaliśmy sobie sprawę z tego, że nas na to nie stać - mówi Grzegorz Jasiok, sekretarz gminy Paczków.
Producenci filmowi przyznają, że dziś Paczków nie mógłby już liczyć na darmową promocję, jak Jeruzal, gdzie zaczęto kręcić 6 lat temu. Krzysztof Grabowski radzi jednak Opolu, aby bardziej poszukało możliwości nakręcenia od nowa jakiegoś filmu, aniżeli przenosiło tam akcję już istniejącego. - Przerabialiśmy to już przy "Ojcu Mateuszu" i nie za bardzo to wypaliło - wspomina producent filmowy.

Sandomierzowi sukcesu pozazdrościły bowiem inne świętokrzyskie miasta. Władze tego województwa chcą wypromować na popularnym serialu także inne miejscowości, przeznaczyły ponad trzy miliony złotych na specjalną kampanię z tym związaną. 14 odcinków nagrano wówczas poza Sandomierzem, m.in. w Kielcach, Chęcinach, Nałęczowie. - Okazało się, że te miejscowości nie wytrzymały porównania z Sandomierzem - przyznaje Grabowski. - Zamiast dostrzec ich walory, wskazywano, że są mniej atrakcyjne od niego.

Prawdopodobnie zupełnie nowa produkcja powstanie niebawem w Płocku, do którego wcześniej raczej nie zaglądali filmowcy. Ma opowiadać o strażakach ochotnikach. Płock już zaciera ręce...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska