Dom zły. Co dzieje się w DPS w Szymiszowie?

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
DPS w Szymiszowie miał być cichą przystanią w jesieni życia. W dodatku opłaconą z własnej emerytury. A jest pijacką meliną dla kilku darmozjadów na garnuszku państwa, terroryzujących uczciwych mieszkańców.

Sterroryzowani przez nich uczciwi mieszkańcy żyją w ciągłym strachu, niepewni o swój los. Trzy tygodnie temu jednej z mieszkanek omal nie zgwałciło dwóch zwyrodnialców.

- Nie tak sobie wyobrażałam moją starość... - wzdycha pani Janina, podpierając głowę pomarszczoną dłonią. - Ja mam prawie osiemdziesiąt lat. Wojnę przeżyłam, dom wybudowałam, dzieci odchowałam, ale takich rzeczy, jakie się tutaj wyprawia, jeszcze nie widziałam nigdzie... - Pani Janina siedzi na łóżku i spogląda w kierunku uchylonych drzwi. Tak na wszelki wypadek prosi o ich zamknięcie - nigdy nie wiadomo, kto może podsłuchiwać.

Życie jak koszmar
- To nie są ludzie - mówi pani Janina. - Ja bym ich porównała raczej do zwierząt, bo takie życie prowadzą i tak się zachowują. Im się wydaje, że są tutaj panami. Nikt im nie podskoczy, więc robią, co chcą. Raz tylko nie wytrzymałam i się takiemu postawiłam. Szedł z papierosem w ręku, ocierając się o ścianę. Klął, na czym świat stoi. Był cały brudny, mokry. Do tego charkał niesamowicie i spluwał na podłogę. Ja do niego, że jak tak można? Gdzie kultura? Szacunek? Cokolwiek? Jak długo tutaj mieszkam, niczego jeszcze nie zniszczyłam. A on? Myśli pan, że się tym przejął? Warknął: Co się rzucasz, stara ruro! Wiesz gdzie jest twoje miejsce?
No i wtedy pani Janina się dowiedziała, że jej miejsce jest w prosektorium.
To był pierwszy i ostatni raz, gdy próbowała któregoś postawić do pionu. Była odważna. Ale za taką odwagę mogła słono zapłacić.
- Raz kiedyś ten Krzysztof z drugiego piętra dorwał nóż - opowiada pani Janina. - Krzyczał wniebogłosy i wyglądał, jakby go szatan opętał. Nie wiem, co się dalej działo. Kto mógł, czym prędzej chował się do pokoju i siedział jak mysz pod miotłą, żeby tylko nie drażnić pijaka.

Dwie kategorie ludzi
To, co dotychczas działo się w Domu Pomocy Społecznej, było tajemnicą poliszynela. Patrząc na park, którym otoczony jest pałac, niewielki staw i bliskie sąsiedztwo kościoła, mogłoby się wydawać, że to oaza spokoju. Ale mieszkańców Szymiszowa ta pozorna cisza nie zmyli. Raz po raz przerywa ją wzywany radiowóz.
- Tutaj mieszkańcy dzielą się na dwie kategorie: starców, którzy chcą spokojnie przeżyć ostatnie swoje lata, oraz pijaków, którzy zatruwają życie innym.

Tych drugich jest w Szymiszowie kilkunastu, ale obecność każdego liczy się podwójnie. Mieszkają w dwu-, trzyosobowych pokojach. Kto za ścianą ma sąsiada, który pije i się z tym kryje - może mówić o szczęściu. Gorzej, jeżeli delikwentowi po wódce odbija. A takich jest w DPS-ie kilku. Za pobyt w domu i całodobową opiekę płaci im państwo.
- Najgorsza jest ta dwójka: Zbyszek i Krzysiek - mówi zachrypniętym głosem pan Andrzej i pokazuje ukradkiem w kierunku drewnianych drzwi. - U nich życie kręci się tylko wokół butelki. Czasami wstają po wódkę już o piątej rano, idą do wioski i czekają pod sklepem, aż ekspedientka otworzy. Jak brakuje im pieniędzy, kombinują z denaturatem. Oni to świństwo przez stary chleb przepuszczają i wlewają w siebie. I wtedy im odbija.

- Skąd mają na to pieniądze?
- Różnie. Jedni dostają zasiłki, bo mają w papierach "niezdolność do pracy", inni idą piechotą do Strzelec Opolskich i żebrzą pod Kauflandem. Co zarobią, to od razu wydają na picie - dodaje pensjonariusz.
Domy pomocy społecznej zgodnie z przepisami podlegają starostwu powiatowemu. O tym, że w Szymiszowie źle się dzieje, mówił wielokrotnie radny powiatu Jan Bogusz. Mieszka w pobliżu DPS-u i często rozmawia z pensjonariuszami o ich problemach.
- Zgłaszałem wniosek, by komisja rewizyjna zbadała sprawę relacji, jakie panują w domu starców - mówi Bogusz. - Ale sprawą nikt nie chciał się zająć.

Tymczasem pijani pensjonariusze dają się we znaki nie tylko mieszkańcom domu, ale także pracownikom. Bywa, że za nic mają ich polecenia i obrażają pielęgniarki. Najgorzej jest w nocy. Wtedy w całym DPS-ie dyżurują tylko trzy osoby. Gdy ktoś zaczyna awanturę, pracownice są bezradne. Jedyne, co mogą zrobić, to chwycić za słuchawkę i wezwać policję.
Każdego miesiąca mundurowi muszą interweniować w DPS-ie po kilka razy. Problem w tym, że funkcjonariusze, którzy przyjadą po awanturnika, niespecjalnie mają co z nim zrobić. Zazwyczaj wsadzają go na dołek na 48 godzin, a potem muszą go odwieźć z powrotem pod bramę ośrodka.

Najgorsze dopiero nadeszło
Zbigniew T. (54 lata) i jego kompan Krzysztof R. dotychczas tylko straszyli, wyzywali i obrażali pensjonariuszy. Ale to, do czego są naprawdę zdolni, pokazali dopiero trzy tygodnie temu. Kompletnie pijani próbowali zgwałcić 60-letnią głuchoniemą pensjonariuszkę.
- Oni specjalnie sobie ją upatrzyli, bo myśleli, że nie będzie krzyczeć - przypuszcza pan Andrzej. - Ale się przeliczyli. Mieszkali o tu, na poddaszu. Teraz ich już nie ma. Po tym, jak potraktowali tę kobietę, zgarnęła ich policja.
Było koło 16.00. Mieszkańcy zaszyli się w swoich pokojach.

- Nagle usłyszeliśmy przeraźliwy pisk. Dobiegał z pokoju na drugim piętrze - opowiada jeden ze świadków. - Pielęgniarka ruszyła w tamtą stronę. Weszła do pokoju, my za nią. Patrzymy, a tam Zbyszek stoi nad tą kobietą. Bez spodni, obnażony. Był kompletnie pijany. Patrzył na nas i mamrotał w kółko: "Ona sama chciała".

Przerażona pielęgniarka odciągnęła Zbigniewa T. od kobiety i zaczęła ją ubierać. Zaraz po tym ktoś z personelu zadzwonił po policję. Funkcjonariusze zatrzymali obu napastników. Niedługo po tym stanęli przed prokuratorem.
- 54-letni mieszkaniec usłyszał zarzut usiłowania gwałtu - mówi Henryk Wilusz, prokurator rejonowy w Strzelcach Opolskich. - Jego kolega odpowie za pomocnictwo. Obaj nie przyznają się do winy.
Na pytania prokuratora, dlaczego to zrobili, mężczyźni zasłaniali się brakiem świadomości.
- Wypiłem tyle, że nic nie pamiętam - wyjaśniał Zbigniew T. - Zresztą ona sama tego chciała...
- To typowe tłumaczenie - odpowiada prokurator. - Dlatego poszkodowaną przebadali biegli. Ustalili, że z jej strony absolutnie nie było zgody na jakiekolwiek czynności seksualne.
Obaj sprawcy byli już wcześniej karani za drobne przestępstwa. Prokurator zdecydował, że do momentu rozprawy zostaną objęci dozorem policyjnym. Grozi im do 10 lat więzienia.

Kto do tego dopuścił?
O próbie gwałtu w Szymiszowie huczy już cała okolica. Mieszkańcy zastanawiają się, kto pozwolił zamieszkać menelom w Domu Pomocy Społecznej.
- Z tego co wiem, powinny tam trafiać osoby w podeszłym wieku, niepełnosprawne albo ciężko chore, które bez opieki sobie nie poradzą - mówi jeden z odwiedzających.

Utrzymanie jednego pensjonariusza w Domu Pomocy Społecznej kosztuje miesięcznie ponad 1900 złotych. Za te pieniądze podopieczni domu są żywieni, mają całodobową opiekę pielęgniarską i nie muszą płacić za lekarstwa, opatrunki, pampersy itp.
W przypadku, gdy pensjonariuszem jest osoba w podeszłym wieku, należna suma jest odciągana z jej emerytury bądź renty. Na utrzymanie pensjonariuszy często wykładają pieniądze także ich dzieci.

Ale w przypadku Zbigniewa T. i Krzysztofa R. sprawa nie była taka prosta. Obaj nigdy nie pracowali. Są bezdomni i nie mają rodzin. Za swój pobyt w ośrodku nie zapłacili dotychczas ani złotówki - robiło to za nich państwo.
- Przecież to są normalni ludzie, którzy mają dwie ręce do roboty - mówi pan Bronisław, którego dom stoi w sąsiedztwie DPS-u. - Skoro mogą tak pić, to pewnie z ich zdrowiem nie jest jeszcze tak najgorzej.

Pan Bronisław dodaje, że pijani z domu starców dają się we znaki także jemu. Butelki po wódce, nalewkach i piwie często lądują na jego podwórku.
- Takich scen, jakie tutaj się czasami dzieją, to pan w żadnym filmie nie zobaczy - dodaje pan Bronisław. - Wiele razy widziałem tych meneli ledwo stojących na nogach. Raz byłem świadkiem, jak jeden tak się spił, że szedł na klęczkach przez pokrzywy pod murem. Deszcz lał wtedy niemiłosiernie. Był tak pijany, że pielęgniarki musiały go zbierać z ulicy. Przyjechały po niego wózkiem inwalidzkim. Jego bezwładne ciało podnosiły we dwójkę.

Dyrektor: mamy związane ręce
Stanisław Marek, dyrektor Domu Pomocy Społecznej, przyznaje, że pijący pensjonariusze od dłuższego czasu są prawdziwą zmorą ośrodka. Problem w tym, że przepisy nakazują DPS-om przyjmować takich ludzi. Co gorsza, gdy ktoś zostanie już zameldowany, praktycznie nie ma możliwości, żeby go usunąć.

- Udało nam się to tylko w jednym przypadku - mówi Stanisław Marek. - Procedura usuwania tego osobnika trwała aż 2 lata. Musieliśmy wyczerpać wszystkie drogi prawne i udowodnić, że ten człowiek nie wykazuje żadnej chęci, by przerwać chorobę alkoholową.

Ale jak tacy ludzie w ogóle trafiają do DPS-ów? Dyrektor odpowiada, że winne są przepisy i źle działający system.
Gminom bardzo zależy na tym, by na ulicach nie było bezdomnych. Więc jeżeli ktoś taki wałęsa się po ulicach, natychmiast interesuje się nim Ośrodek Pomocy Społecznej. Problem w tym, że urzędnicy nie mają gdzie posyłać takich ludzi. W schroniskach dla bezdomnych obowiązuje kategoryczny zakaz spożywania alkoholu. Skierowanie alkoholika do takiego miejsca skończyłoby się szybkim wyrzuceniem na bruk. Dlatego ośrodki wolą kierować bezdomnych do DPS-ów.
- Na nasze biurka trafiają "ugłaskane" raporty, w których urzędnicy ani słowem nie wspominają, że dana osoba jest alkoholikiem i awanturnikiem - mówi Stanisław Marek. - Przepisy nakazują nam takich ludzi przyjmować. O tym, jaki pensjonariusz jest naprawdę, dowiadujemy się dopiero na miejscu.

Starosta: zrobimy z tym porządek
- Tak nie może być! - mówi dopiero dziś starosta strzelecki Józef Swaczyna. - Zarządziłem kontrolę we wszystkich domach pomocy społecznej w powiecie. Chcę wiedzieć, ilu ludzi naprawdę potrzebuje całodobowej opieki, a ilu z nich to alkoholicy, którzy żerują na innych i nawet nie potrafią wyrazić elementarnej wdzięczności za schronienie.
Starosta obiecuje: - Nie spocznę, dopóki te domy nie będą wolne od tego rodzaju ludzi.
- Być może będzie trzeba działać na granicy prawa, ale nie możemy dłużej trzymać takich - uważa Józef Swaczyna. - Co roku inwestujemy w DPS-y grube miliony. Chcemy, żeby osoby starsze i schorowane czuły się u nas dobrze i bezpiecznie. Nasze placówki mają być domami pomocy, a nie patologii społecznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska