Drugi nie znaczy - gorszy

Tomasz Gdula
Mimo iż ma zaledwie 170 centymetrów wzrostu, nie cierpi na kompleks Napoleona. Nie chowa się też za postawnym Waldemarem Wspaniałym. Widać go przy parkiecie, choć nie na pierwszych stronach gazet. Tak to bywa z drugimi trenerami.

Dossier
Imię i nazwisko: Andrzej Kubacki
Data i miejsce urodzenia: 11 maja 1966, Janów Lubelski
Znak Zodiaku: Byk
Żona: Dorota
Dzieci: Agnieszka, 10 lat
Przesądy: Podczas meczów zawsze zapalniczkę chowa do prawej kieszeni, a telefon komórkowy do lewej. Jego szczęśliwa liczba to 13. 13 kwietnia urodziła się jego córka, trzynastego sięgał też po największe sukcesy z drużynami juniorów.
w Osiągnięcia: Mistrzostwo Polski seniorów (1998, 2000, 2001), Puchar Polski (2000, 2001, 2002), brązowy medal Europejskiego Pucharu Konfederacji (2000), szóste miejsce w Europejskiej Lidze Mistrzów (2001), czwarte miejsce w Lidze Mistrzów (2002).

Kim jest Andrzej Kubacki, prawa ręka trenera Mostostalu Azoty Kędzierzyn-Koźle? Dziś wiadomo, że jednym z najbardziej utytułowanych szkoleniowców siatkarskich ostatnich lat w Polsce.
- Jeszcze niedawno budziłem się w nocy po kilka razy, a przed oczami miałem "Okrąglak" - wyznaje. - Final Four Ligi Mistrzów to wielkie święto siatkówki i wszystkim zależało, by wypaść w nim jak najlepiej. Nam szczególnie, bo graliśmy przed własną publicznością.
Awans mistrzów Polski do grona czterech najlepszych drużyn Europy nie przewrócił mu jednak w głowie. Podobnie jak reszta oszałamiających sukcesów klubu z Kędzierzyna-Koźla.
- Jeśli czegoś bardzo chcesz, możesz osiągnąć wszystko - mówi.

Krawat i laptop
Kubacki od lat pozostaje w cieniu pierwszych trenerów Mostostalu. Nie zabiega o popularność i rozgłos w mediach.
- Robię swoje i mimo iż cieszą mnie spektakularne sukcesy odnoszone przez nasz zespół w ostatnich latach, mam świadomość, że są one przede wszystkim zasługą pierwszych trenerów - twierdzi skromnie Kubacki. - Moja rola polega na wspomaganiu ich w pracy szkoleniowej.
Zdobyte dotąd przez Mostostal trzy mistrzostwa Polski, dwa wicemistrzostwa, trzy puchary kraju oraz brązowy medal Europejskiego Pucharu Konfederacji (CEV) są osiągnięciami trzech trenerów. Asystentem każdego z nich był jednak Andrzej Kubacki, na którego konto liczą się wszystkie klubowe sukcesy.
Na co dzień drugi coach Mostostalu spędza w pracy około dziesięciu godzin.
- Wstaję o 7.15 i najpierw idę trochę pobiegać. Trwa to z reguły niespełna godzinę - opowiada. - Później szybkie śniadanko i o dziewiątej przyjeżdżam do pracy.
Najpierw załatwia sprawy związane z bieżącym funkcjonowaniem klubu. Trwa to do 10.30, kiedy rozpoczyna się pierwszy, dwuipółgodzinny trening. Kilka minut po 13.00 Andrzej Kubacki znowu siada za biurkiem lub jeździ załatwiać ważne dla Mostostalu sprawy i tak aż do 16.30, godziny rozpoczęcia popołudniowego treningu siatkarzy.
- Poranny trening służy utrzymaniu kondycji fizycznej zawodników i często odbywa się w siłowni - zdradza trener Kubacki. - Trening popołudniowy obejmuje natomiast elementy typowo siatkarskie i trwa nieco ponad dwie godziny.
Podczas meczów Andrzej Kubacki wyróżnia się wyjątkowo eleganckim strojem. Zawsze jest w szykownym garniturze, kamizelce i ma świetnie dobrany krawat.
- To zasługa klubu, który dba o odpowiednią prezencję szkoleniowców - wyjaśnia Dorota Kubacka, małżonka trenera. - Mój mąż lubi jednak wyglądać elegancko i ma całkiem niezły gust.
Od innych trenerów odróżnia pana Andrzeja także nieodłączny laptop.
- Komputer pomaga mi w pracy od dwóch lat. Jest on zaprogramowany tak, by zapisywać przebieg każdej akcji meczu - wyjaśnia trener Kubacki. - Dzięki temu po każdym spotkaniu wraz z Waldemarem Wspaniałym dysponujemy bardzo dokładnymi statystykami, wyraźnie pokazującymi słabe strony naszej drużyny, które korygujemy w pracy szkoleniowej.

Zebrać się na szczerość
Drugi trener Mostostalu Azotów urodził się w Janowie Lubelskim, lecz mając zaledwie trzy miesiące przyjechał z rodzicami do Kędzierzyna-Koźla. Mały Jędrek bardzo lubił sport, a podczas nauki w Szkole Podstawowej nr 9 na zabój zakochał się w siatkówce.
- Bardzo chciałem zostać siatkarzem. Przez kilka lat nie szczędziłem potu na treningach i mocno wierzyłem w spełnienie marzeń o karierze sportowej - wspomina pan Andrzej. - Podstawówka, do której chodziłem, słynęła w mieście jako kuźnia sportowych talentów. Zresztą do dziś praca z młodzieżą idzie tam bardzo dobrze.
Największą radość w dzieciństwie Jędrek przeżył jednak nie dzięki sportowi, lecz swojej mamie.
- Któregoś dnia rano oznajmiła mi, że nie jestem już jedynakiem - opowiada Kubacki. - Urodziła mi siostrę, a ja przez cały czas, kiedy mama była w ciąży, bardzo o tym marzyłem. Gdy się urodziła, byłem bardzo szczęśliwy.
Po ukończeniu podstawówki Andrzej poszedł do liceum. Wybrał profil biologiczno-chemiczny, gdyż od początku planował po maturze studia na Akademii Wychowania Fizycznego. Realizacja tego zamiaru wymagała zdania egzaminów wstępnych właśnie z biologii. Naukę w szkole średniej do dziś wspomina z rozrzewnieniem, gdyż - jak mówi - był to czas narodzin pierwszych poważniejszych przyjaźni, z których wiele trwa do dziś. Przez cztery lata spędzone w "ogólniaku" przyszły trener nieprzerwanie uprawiał też swoją ukochaną siatkówkę.
- Długo nie mogłem zebrać się na szczerość wobec samego siebie - opowiada Andrzej Kubacki. - W końcu stanąłem przed lustrem i przyznałem, że Bozia poskąpiła mi wzrostu, z którym miałbym szansę na siatkarską karierę. Niestety, 170 centymetrów to trochę za mało jak na tę dyscyplinę.

Ten gość do czegoś dojdzie
Mimo iż 19-letni Andrzej wiedział, że nie zostanie zawodowym siatkarzem, za bardzo kochał ten sport, by porzucić go na zawsze. W 1985 roku zdał więc egzaminy na wrocławską AWF. Wybrał studia trenerskie. Wrocławskie lata zaowocowały jeszcze jednym sportowym zamiłowaniem.
- W czwartej klasie "ogólniaka" pierwszy raz w życiu pojechałem na narty i natychmiast polubiłem szusowanie po stokach - wspomina. - Fascynację białym szaleństwem pogłębiłem podczas organizowanych zimą akademickich obozów kondycyjnych. Narciarstwo spodobało mi się do tego stopnia, że dziś mam papiery trenera siatkarskiego oraz narciarskiego.
Niestety, jako trener drużyny siatkarskiej Andrzej Kubacki nie ma czasu na zimowe wypady w góry.
Studia Andrzej Kubacki ukończył nie tylko z podwójnym dyplomem, lecz również z wybranką serca u boku.
- Mieszkałem wtedy w akademiku z moim do dziś serdecznym przyjacielem, znanym w Kędzierzynie piłkarzem i szkoleniowcem Witkiem Iwanejką - opowiada trener Kubacki. - Pewnego dnia Witek zaprosił swoją koleżankę Dorotę do kina, a ja oraz współlokatorka Doroty z akademika poszliśmy z nimi. Z kina Dorota wracała już jednak w moim towarzystwie, zaś w 1990 roku została moją żoną.
- Od początku wiedziałam, że Andrzej to wyjątkowy gość, który do czegoś w życiu dojdzie - mówi Dorota Kubacka. - Nie pamiętam już, czym dokładnie urzekł mnie tego wieczoru w kinie, lecz szybko zrozumiałam, że jest właśnie tym jedynym facetem. Dziś wiem, że miałam rację.
Państwo Kubaccy już trzynasty rok stanowią szczęśliwą rodzinę, która od 10 lat składa się z jeszcze jednego oczka w głowie pana Andrzeja. Jest nim ukochana córka.

Szara eminencja Mostostalu
Po ukończeniu studiów magister siatkówki Andrzej Kubacki powrócił do Kędzierzyna-Koźla i objął posadę trenera juniorów młodszych ówczesnego Chemika. Już w trakcie swej pierwszej w życiu pracy szkoleniowej poznał smak sukcesu.
- W 1991 roku wywalczyłem z chłopakami wicemistrzostwo Polski oraz srebrny medal Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży siatkarzy do lat siedemnastu. Były to wówczas największe sukcesy juniorów młodszych w ponad czterdziestoletniej historii klubu - mówi trener Kubacki. - Kolejne wicemistrzostwo Polski juniorów młodszych wywalczyliśmy w 1995 roku. W składzie prowadzonego przeze mnie zespołu był wówczas 17-letni Wojtek Serafin, dziś zawodnik Mostostalu.
To właśnie Andrzej Kubacki jako jeden z pierwszych poznał się na wyjątkowym talencie Wojtka i wziął go pod swoje skrzydła.
- Po pierwszym w życiu, bardzo ciężkim, treningu wszystko mnie bolało i dałem sobie spokój z siatkówką - wspomina Wojciech Serafin. - Kilka miesięcy później Andrzej Kubacki przyjechał do mnie do domu i nakłonił do wznowienia treningów. Mogę więc powiedzieć, że gdyby nie pan Kubacki zapewne nie byłbym dziś siatkarzem. To człowiek z pasją, szalenie oddany swojej pracy.
Kilka lat treningów z młodzieżą pozwoliło Kubackiemu na wyrobienie własnych metod oraz stylu pracy szkoleniowej. W 1995 roku w karierze 29-letniego trenera nastąpił nagły zwrot.
- Ówczesny coach Mostostalu Leszek Milewski zaproponował mi tymczasową współpracę w prowadzeniu zespołu seniorów, który właśnie awansował do ekstraklasy - opowiada Andrzej Kubacki. - Po trzech miesiącach współpracy otrzymałem stałą posadę drugiego trenera Mostostalu Azotów.
Milewski nigdy nie powiedział Kubackiemu, co skłoniło go do powierzenia mu roli drugiego trenera.
Trenerski duet Milewski-Kubacki w pierwszym roku swojej współpracy zajął z Mostostalem siódme miejsce. Ale już w sezonie 1996/97, ku zaskoczeniu całej siatkarskiej Polski, prowadzona przez nich drużyna wywalczyła wicemistrzostwo kraju.
Po zdobyciu wicemistrzostwa Polski Leszek Milewski został... zwolniony z funkcji pierwszego trenera. Jego następcą został Jan Such, z którym Mostostal wywalczył pierwsze w swojej historii mistrzostwo Polski (1998) oraz - w kolejnym sezonie - wicemistrzostwo kraju.
- Kubacki jest kimś w rodzaju szarej eminencji w Mostostalu - otwarcie mówi Jan Such. - Prezes Pietrzyk bardzo liczy się z jego zdaniem, szczególnie w kwestiach personalnych. Głos decydujący ma zawsze pierwszy trener, ale rolę Andrzeja Kubackiego i jego wpływ na sprawy Mostostalu trudno jest przecenić. Pierwsi trenerzy to zawodowcy, przychodzący do pracy z zespołem na okres kontraktu. Dlatego warto mieć kogoś miejscowego, dla kogo klub to nie tylko doraźne miejsce pracy.
- Jan Such łączył posadę coacha Mostostalu z rolą selekcjonera siatkarskiej reprezentacji juniorów. Dlatego w okresie przygotowawczym do sezonu ligowego treningi w klubie prowadził Andrzej Kubacki.
- Zostawiałem mu gotowy plan pracy, a on bardzo solidnie realizował moje założenia - wspomina były trener Mostostalu. - Wielką zaletą Kubackiego jest jego lojalność oraz fakt, że nie wchodzi on w żadne układy z zawodnikami. Dlatego darzyłem go pełnym zaufaniem, którego nigdy nie zawiódł.

Oni się kochają
W lipcu 1999 roku pierwszym trenerem siatkarzy z Kędzierzyna-Koźla został Waldemar Wspaniały. Jego współpraca z Kubackim z sezonu na sezon przynosi coraz lepsze efekty. W 2000 roku szkoleniowcy zdobyli z drużyną mistrzostwo Polski, Puchar Polski oraz brązowy medal Europejskiego Pucharu Konfederacji (CEV). W ubiegłym sezonie prowadzona przez Wspaniałego i Kubackiego drużyna obroniła krajowe trofea i zajęła szóste miejsce w Europejskiej Lidze Mistrzów.
- Wszystkie nasze sukcesy są efektem systematycznej pracy, prowadzonej w klubie od połowy lat 90-tych - uważa Andrzej Kubacki. - Trzon zespołu stanowią wciąż ci sami zawodnicy. Grają oni ze sobą od lat i świetnie się rozumieją.
Zapewne nie bez znaczenia dla jakości współpracy Waldemara Wspaniałego i jego asystenta jest łącząca ich przyjaźń.
- Oni się po prostu kochają - mówi entuzjastycznie Dorota Kubacka. - Polubili się niemal od samego początku, a ponad dwuletnia współpraca jeszcze bardziej ich do siebie zbliżyła.
- Nigdy nie ciągnę za sobą ludzi, ale w każdym klubie, w którym pracuję staram się znaleźć wartościowych współpracowników - tłumaczy Waldemar Wspaniały. - Z Andrzejem mi się udało, bo rzeczywiście dobrze się rozumiemy, a poza tym to świetny fachowiec.
Panią Dorotę cieszą dobre stosunki pomiędzy pierwszym trenerem a jej mężem. Przyzwyczaiła się także do ciągłych nieobecności męża w domu.
- Na początku było trudno, ale z czasem dziecko podrosło i jakoś znoszę ciągłe wyjazdy męża - mówi Dorota Kubacka. - Poza tym on bardzo stara się rekompensować nam z córką okresy rozłąki. Gdy Andrzej jest w domu i nie musi pracować, chętnie spędza czas z rodziną i przyjaciółmi.
Latem ubiegłego roku Waldemar Wspaniały został pierwszym trenerem reprezentacji Polski. Z tą chwilą stało się oczywiste, że ciężar przygotowania siatkarzy Mostostalu Azotów do kolejnego sezonu ligowego spadnie na drugiego szkoleniowca. Od lipca do września pod okiem Andrzeja Kubackiego trenowało czterech siatkarzy. Pozostałych sześciu dostało powołania do kadry Waldemara Wspaniałego, zaś Duszan Kubica i Marek Kardos trenowali z drużyną narodową Słowacji. - Plan przygotowań do sezonu został jednak opracowany pod kierunkiem trenera Wspaniałego, a ja byłem tylko jego wykonawcą - przekonuje Andrzej Kubacki.
Drugi trener cieszy się szacunkiem siatkarzy, lecz nie było łatwo mu go zdobyć, chociażby ze względu na stosunkowo niewielki wzrost (170 cm). Najniższy w drużynie Mostostalu Marek Kardos jest wyższy od swojego trenera o 17 centymetrów, zaś najwyższy w zespole Jarosław Stancelewski przerasta go aż o 35 centymetrów.
- Nie mam kompleksu Napoleona, bo w pracy, którą wykonuję, liczą się kompetencje, a nie warunki fizyczne - uważa trener Kubacki. - Gdybym był bardzo wysoki, lecz bez wystarczających kwalifikacji trenerskich, z pewnością nie cieszyłbym się poważaniem wśród siatkarzy.

Spełnione marzenia
Głównym celem Mostostalu w bieżącym sezonie był awans do finałowej czwórki Ligi Mistrzów.
- Lubię okres gry w europejskich pucharach, mimo iż żyje się wtedy na walizkach. Do podróży po kraju na mecze o mistrzostwo i Puchar Polski dochodzą bowiem wojaże do odległych zakątków Europy - mówi Andrzej Kubacki. - Praca trenera jest jednak bardzo ciekawa. Cały czas coś się dzieje, a zagęszczenie wydarzeń daje mi dodatkową energię do działania.
Marzenie o Final Four ziściło 20 lutego, po zwycięstwie w Opolu nad VFB Friedrichshafen. Gdy kilka dni później okazało się, że Mostostal Azoty będzie gospodarzem turnieju finałowego, na Kubackiego spadły nowe obowiązki.
- Od pewnego czasu Andrzej jest nie tylko drugim trenerem, lecz również menedżerem naszego zespołu. Organizacja tak prestiżowego turnieju jak finał Ligi Mistrzów wymagała od niego sprostania całej masie dodatkowych obowiązków - mówi Waldemar Wspaniały. - Jestem pod wrażeniem stylu, w jakim udaje mu się łączyć pracę szkoleniową i organizacyjną.
Wymaga to jednak ogromnego wysiłku i pan Andrzej ma prawo czuć się zmęczony po powrocie z pracy. Dlatego co wieczór stara się znaleźć czas na relaks.
- Najlepiej odpoczywam, oglądając filmy - wyznaje trener. - Nie mam żadnego ulubionego gatunku, lubię po prostu ciekawe, dobrze opowiedziane historie. Od pewnego czasu jestem pod wielkim wrażeniem nagrodzonego Oscarami "Gladiatora".
Chwile wytchnienia zdarzały się ostatnio bardzo rzadko. Wszystko w Mostostalu podporządkowane było bowiem przygotowaniom do turnieju w "Okrąglaku". Rola Andrzeja Kubackiego polegała m. in. na rozpracowaniu rywali mistrzów Polski.
- Oglądałem kasety, przypatrywałem się sposobowi zagrywki oraz ataku poszczególnych zawodników - wyjaśnia pan Andrzej. - Poza tym moją rolą było opracowanie treningów w mikrocyklu. Miały one na celu doprowadzenie zespołu do optymalnej dyspozycji na dwa najważniejsze mecze.
Największe marzenie: czwarte pod rząd mistrzostwo Polski dla Mostostalu.
A potem? Potem można będzie pojechać na narty...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska