Dwór Biskupi w Nysie nadal straszy

Klaudia Bochenek [email protected] 077 44 80 041
Helena Burnicka, Stefania Orzechowska i Irena Wita, byłe pracownice SI Pokój, nie mogą spokojnie patrzeć, jak niszczeje barokowa perełka w sercu miasta. (fot. Klaudia Bochenek)
Helena Burnicka, Stefania Orzechowska i Irena Wita, byłe pracownice SI Pokój, nie mogą spokojnie patrzeć, jak niszczeje barokowa perełka w sercu miasta. (fot. Klaudia Bochenek)
Barokowy budynek byłej Spółdzielni Inwalidów w Nysie popada w ruinę, właściciel nie stawia się na spotkania, a konserwator jest bezradny.

Serce się człowiekowi kraje, jak na to patrzy. Przecież ja całą młodość spędziłam w tym zakładzie. Nie rozumiem, jak można było dopuścić biskupi zabytek do takiego stanu! - denerwuje się Stefania Orzechowska, która w ówczesnej nyskiej SI Pokój przepracowała ponad 30 lat. Stąd też nie omieszkała wczoraj skorzystać z okazji i sprawdzić, czy poza nią budynkiem ktoś jeszcze się interesuje.

Zobacz: Co dalej z Pałacem Biskupim w Nysie?

Wczoraj bowiem na terenie dworu wojewódzki konserwator zabytków zwołał spotkanie w sprawie dalszych losów niszczejącego dworu. Stawili się wszyscy mniej lub bardziej zainteresowani poza tym, którego wyglądano najbardziej - właścicielem.

- Wyznaczymy jeszcze jeden termin i jeśli spółka w dalszym ciągu będzie robić uniki, to będziemy musieli znaleźć inne rozwiązanie - zapewnia Elżbieta Molak z wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Opolu.

Tym innym rozwiązaniem może być przejęcie barokowej posiadłości w zamian za długi. Jej właściciel, łódzka spółka, ma bowiem dług wobec Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych z tytułu zaciągniętych i wydanych niezgodnie z przeznaczeniem kredytów. Sąd ustanowił już na posiadłości hipotekę.

- Ale jak widać, nic nie pomaga - złości się Jan Kanonowicz, jeden z gminnych radnych, również były pracownik Spółdzielni, który sprawę Dworu Biskupiego podnosił na jednej z sesji.

Zobacz: Nysa> Odpadają cegły ze średniowiecznych obwarowań dawnego księstwa nyskiego

Wczorajsze oględziny przez powiatowego inspektora nadzoru budowlanego, urząd ochrony zabytków i lokalnych włodarzy nie wniosły jednak nic nowego do sprawy. Poza tym, że wszyscy na własne oczy zobaczyli dziurawy dach, sypiące się dachówki, powyrywane okna i odpadający z zabytkowych ścian tynk.

- Widok jest faktycznie przerażający, zaniedbane, zdegradowane wnętrze - kwituje Molak. Jedyną nadzieją i pocieszeniem dla nysan może być fakt, że od trzech tygodni obiekt jest chroniony. Wczoraj zjawił się również Waldemar Jamnicki, przedstawiciel firmy, która dla właściciela obiektu robi kosztorys jego zabezpieczenia. - Prace mogłyby ruszyć nawet w ciągu dwóch lub trzech dni, ale wszystko zależy od decyzji właściciela - mówi Jamnicki. - W każdym razie kosztorys ma już na biurku...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska