Dyscyplina w eurolandzie bardzo się przyda

Archiwum
Archiwum
- Zmiany w eurolandzie grożą tym, że decyzje o nas będą zapadać bez nas - mówi Andrzej Jonas, komentator spraw międzynarodowych, redaktor naczelny "The Warsaw Voice".

Kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Nicolas Sarkozy proponują utworzenie europejskiego rządu, który będzie trzymał w ryzach politykę monetarną państw strefy euro. Czy to oznacza, że dwa najbogatsze kraje tej strefy mają dość łożenia miliardów na pokrywanie długów uboższych krajów?
- To jest trafne spostrzeżenie, z jedną kluczową uwagą: owo finansowanie ze strony Francji i Niemiec innych państw strefy jest w istocie finansowaniem samych siebie. Innymi słowy, Berlin i Paryż nie dają pieniędzy jakimś zupełnie obcym państwom, nie mając z tego żadnego pożytku. Korzyści, jakie z tego tytułu odnoszą, są ogromne, a mianowicie dzięki temu stabilizują wspólną walutę i zyskują decydujący wpływ na właściwe funkcjonowanie polityki gospodarczej całego eurolandu.

- Skoro jednak Paryż i Berlin żądają od reszty zaciśnięcia pasa i wpisania do konstytucji wszystkich państw eurolandu limitów zadłużenia, to znaczy, że nie chcą już być strażakami gaszącymi gospodarcze pożary kolejnymi miliardami.
- Te propozycje oznaczają w istocie pogłębienie integracji europejskiej i odpowiedzialności za los wspólnoty w kluczowym obszarze, jakim jest jej ekonomia.

- Propozycje Merkel i Sarkozy'ego dzielą jednak państwa unijne na lepsze - te bogatsze i obracające euro - oraz gorsze - takie jak Polska i inne kraje naszego regionu. Uważane przez euroentuzjastów za bezzasadne zagrożenie powstaniem "Europy dwóch prędkości" w zakresie rozwoju i integracji chyba się właśnie materializuje?
- Nie sposób zaprzeczyć, że utworzenie rządu w eurolandzie niesie zagrożenie podejmowaniem bez nas decyzji, które będą miały przemożny wpływ także na polską, czy szerzej - wschodnioeuropejską rzeczywistość gospodarczą. Nasze interesy mogą być w związku z tym niedostatecznie reprezentowane w Brukseli, centralnym ośrodku decyzyjnym Unii. Z drugiej strony umocnienie i zwiększenie stabilności strefy euro, jeśli się powiedzie, będzie miało korzystne konsekwencje także dla nas.

- Wierzy pan, że propozycje Niemiec i Francji przejdą i przyniosą oczekiwany efekt?
- Jako że jest to krok w kierunku integracji, nie jestem mu przeciwny, bo jest oczywiste, że znaczna część negatywnej sytuacji, w jakiej znalazła się strefa euro, wynika z błędów polityki poszczególnych państw. Była ona zbyt swobodna, jeśli więc kraje eurolandu będą trzymane w obrębie zasad, które dotąd przekraczały, to dla strefy i dla całej Unii tylko dobrze.

- Jak Polska powinna zareagować na zmiany w strefie euro?
- Powinniśmy na własną rękę wprowadzać taką samą dyscyplinę i uzdrawiać finanse naszego państwa, a docelowo robić, co możliwe, by wejść do strefy euro, bo to leży w naszym interesie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska