Dzień Złotej Baby

Redakcja
- Mój dzień to dzień w "Powrocie" i dla "Powrotu" - mówi Mieczysława Kwolek-Pawełczak. Towarzyszyliśmy jej od rana do wieczora.

Mieczysława Kwolek-Pawełczak jest przewodniczącą Towarzystwa Rodzin i Przyjaciół Dzieci Uzależnionych "Powrót z U", od 12 lat pomaga narkomanom i ludziom żyjącym z HIV.

Mała kawalerka laureatki plebiscytu Złota Baba 2002 jest bardzo skromna - pani Mieczysława, popularnie zwana Miką, nie życzy sobie w nim wizyty fotoreportera.
- Strzegę swojej prywatności. Poza tym cały dzień tak naprawdę spędzam w poradni, nie w domu. Z ludźmi, którym pomagam, muszę być od rana do wieczora. Inaczej ich nie pojmę, nie zrozumiem, nie wesprę. Fotografujcie mnie w poradni - mówi.

Godzina 6.20 - pobudka. Nie ma mowy o zaspaniu - pies Rubens jest bardzo skutecznym budzikiem.
- Rubens to prezent od mojego syna. Został wzięty ze schroniska. Ma osiem lat - mówi o swym kundelku Mieczysława Kwolek-Pawełczak. - Jest wspaniałym psem: nie brudzi, wszystko je. Śmieję się, że wreszcie ktoś w tej mojej rodzinie jest idealny.

Godzina 7.15. Powrót ze spaceru z psem. Śniadanie - szklanka wody mineralnej i tabletka.
- Muszę zażywać rano lek, bo mam problemy z ciśnieniem - mówi pani Mika. - Proszę to koniecznie wyjaśnić w tekście, żeby ludzie nie myśleli, że jestem lekomanką.
Gdy się jest prezesem Towarzystwa Rodzin i Przyjaciół Dzieci Uzależnionych "Powrót z U", trzeba bardzo dbać o dobrą opinię.

Po godzinie 8.00 Mika zasiada przy swym domowym telefonie - musi załatwić parę spraw związanych z funkcjonowaniem poradni. W biurze "Powrotu" telefon został odłączony z powodu niepopłaconych rachunków. Stowarzyszenie od lat ma kłopoty finansowe.
- Przejęłam stowarzyszenie wraz z długami i jakoś trudno się z nich wykaraskać. Jedne długi spłacamy, popadamy w kolejne - mówi pani prezes.
Od 1992 roku ciągnie się za "Powrotem" dług 32 tysięcy złotych. "Powrót z U" wraz z poradnią dla osób uzależnionych funkcjonuje tak naprawdę dzięki wsparciu finansowemu sponsorów.
- Trzydzieści procent pieniędzy potrzebnych na nasze funkcjonowanie otrzymujemy z Urzędu Miasta w Opolu, urzędów gminnych w terenie, Biura do spraw Narkomanii. Resztę musimy sobie sami dozbierać - mówi pani Mika.
Jeden z telefonów jest do urzędu pracy w Opolu. Pani Mika umawia się na spotkanie z kierownikiem urzędu pracy. Większość osób, którym pomaga, nie ma pracy. Zanim więc zaczną korzystać z pomocy publicznej służby zdrowia czy dostaną miejsce w ośrodkach monarowskich, muszą się zarejestrować jako bezrobotni.

Po godzinie 9.00 można wyjść z mieszkania. W mieście jest wiele spraw do załatwienia.

Godzina 10.30 - sprawa sadowa w wydziale rodzinnym Sądu Rejonowego w Opolu.
- Jestem sądowym konsultantem. To rodzaj biegłego, któremu nie trzeba płacić - uśmiecha się pani Mika.
Rozpatrywana sprawa dotyczy przydzielenia kuratora popalającemu marihuanę szesnastolatkowi. Pani Mieczysława zna chłopaka, trafił już do poradni.
- Początkowo nie był skłonny do współpracy. Potem jednak przestał zażywać narkotyki, co potwierdziły specjalistyczne badania laboratoryjne moczu. Ja - to znaczy "Powrót z U" - podpisałam z chłopakiem umowę nie do odrzucenia - mówi Mika.
Taka umowa nakazuje narkomanowi wracać o przyzwoitej porze do domu, uczyć się, nie chodzić na wagary. To niby nic nadzwyczajnego, każdy nastolatek ma takie obowiązki.
- Tak, każdy nastolatek z tak zwanej normalnej rodziny. My zaś zaczynamy pracę z naszymi podopiecznymi od podstaw - mówi Złota Baba.
Po rozprawie czas odwiedzić kasę chorych i odebrać promesę dla jednego z podopiecznych "Powrotu" na wyjazd do monarowskiego ośrodka. Bez takiego papieru z kasy ośrodek nie przyjąłby pacjenta. Sprawa jest załatwiana szybko i od ręki. Złota Baba bardzo chwali sobie współpracę z kasą chorych.

Godzina 13.00. Wszystkie formalności załatwione, można iść do biura "Powrotu z U".
- Po drodze jeszcze na chwilę wpadnę do administracji. Postawiliśmy nowe schody do naszej oficyny i trzeba się umówić na odbiór techniczny. Muszę to zrobić - Mika jakby usprawiedliwia fakt, że jeszcze o kwadrans odwlecze dotarcie do "Powrotu".
Biuro poradni. Pachnie świeżą farbą. Jeszcze w miniony weekend trwał tu remont. W niedzielę Mika miała przyjść na próbę koncertu finałowego plebiscytu Złotej Baby w południe. Jeszcze w nocy, z soboty na niedzielę, sprzątała. I pewnie sprzątałaby tak do niedzielnego południa...
- Wygoniliśmy ją z poradni do domu, żeby choćby kilka godzin się przespała - mówi Adam, wolontariusz. - Nas przy sprzątaniu zastał świt.
Na ścianie odnowionej poradni wiszą już oprawione w ramkach wycinki z NTO obwieszczające: "Mamy Złotą Babę" ze zdjęciem uśmiechniętej, zwycięskiej Miki siedzącej na tronie-fotelu i trzymającej statuetkę Złotej Baby.
Na biurkach i stolikach stoją wazony lub słoiki z bukietami - przeważają czerwone róże. To kwiaty od przyjaciół, podopiecznych, współpracowników dołączane do gorących uścisków i szczerych gratulacji. Na stole stoi też statuetka przedstawiająca kobietę w kapeluszu z gołębiem w ręku - to symboliczne wyobrażenie kobiety idealnej.
- Po koncercie w wywiadzie powiedziałam pani, że chcę wystawić tę statuetkę na aukcję. Ale w poradni okrzyczeli mnie za ten pomysł - mówi Złota Baba 2002. - Więc statuetkę zostawię w poradni, na aukcję dam inne prezenty, jakie otrzymałam od sponsorów, także skórzany fotel. Spieniężyłam już bilet lotniczy...
Złota Baba nie poleci więc w podróż po Europie. Zamiast biletu woli pieniądze, które może oddać jednemu ze swych podopiecznych - kupić mu za to coś konkretnego i niezbędnego.
- Oni potrzebują wielu rzeczy, choćby kafelków do łazienki - mówi Mika. - A wakacje będę miała w maju, pojadę na cykl warsztatów terapeutycznych "Śmiertelnica".
Smutna jest nazwa warsztatów, bo traktują one o problemie umierania i godzenia się z odejściem najbliższych. 14 lutego odeszła 24-letnia dziewczyna, z którą Mika była szczególnie mocno związana uczuciowo. Dziewczyna była uzależniona od morfiny, którą musiała zażywać z uwagi na swą nieuleczalną, przysparzającą ogromnych cierpień chorobę.
- Raz w miesiącu przez dwa dni opiekowałam się nią. W tym czasie rodzice mogli wyjechać z domu i odpocząć - mówi.
Dla spraw finansowych dzisiejszy dzień jest pomyślny. Pojawia się wysłannik z urzędu miasta, przynosi umowę przyznania dotacji na realizację programu terapeutycznego "Razem".
- To program dla osób uzależnionych będących jeszcze w swych rodzinach i nie wchodzących w konflikt z prawem - wyjaśnia Mika.

Godzina 14.00. Czas na właściwe śniadanie. O jedzeniu przypomina pani Mice Janek, absolwent jednego z programów terapeutycznych, teraz pomagający w poradni.
- Kupić coś do zjedzenia? - pyta i biegnie do pobliskiego sklepu po razowiec, twaróg i pomidory. Te kanapki to jedyny do wieczora "konkretny" posiłek Złotej Baby.
Zresztą nie ma już czasu na jedzenie. Zaczynają się zajęcia w grupach terapeutycznych a do poradni zaglądają kolejni goście, zwykle starzy znajomi Miki, jej byli lub aktualni podopieczni. Potrzebują wparcia, rady, czasami tylko zwykłego dowodu zainteresowania:
- I co tam, młody, chodzisz do szkoły?
Do poradni przychodzi też czterdziestolatek. To jego pierwsza wizyta. Zwierza się ze swego problemu: Był na zagranicznej delegacji, skorzystał z usług prostytutki, nie zabezpieczył się. Teraz umiera ze strachu, że jest nosicielem. Wprawdzie wykonał standardowe badania krwi, ale mimo negatywnego wyniku wciąż nie może spać spokojnie. Mika kieruje go do wrocławskiej Kliniki Chorób Zakaźnych, by tam wykonał badania potwierdzające.
- Czasem tak jest, że wyniki badań podstawowych trafiają do rozumu, ale nie do uczuć - komentuje. - A z uczuciem panicznego strachu przed AIDS trudno sobie poradzić. Nie wykluczam, że ten mężczyzna będzie musiał w przyszłości udać się do psychologa.
Takich przerażonych widmem AIDS tzw. normalnych ludzi trafia do poradni coraz więcej.
- Niemal połowa ludzi z wirusem nie pochodzi z grup podwyższonego ryzyka - mówi pani Mieczysława.

Godzina 17.00. Zajęcia terapeutyczne zaczyna kolejna grupa. Złota Baba zagania uczestników zajęć do pokoju, sprawdza, czy w toalecie ktoś nie zamarudził...
Psycholog, która już skończyła swoją terapię zajęciową, chwilę jeszcze zamarudziła w biurze, zaraz ma wychodzić do domu. Do biura nieśmiało zagląda pani Judyta wraz z synem.
Pani psycholog musi zostać - jak się później okaże - jeszcze na godzinę. Najpierw rozmawia z panią Judytą. W tym czasie jej syn - Roman - wciska się w fotel, podejrzliwie rozgląda się po biurze.
- Nikt tu nie podsłuchuje? - pyta. Mika przysiada się do niego. Podejmuje rozmowę. Chłopak się uspokaja, opowiada o swym poczuciu winy: był bezrobotnym w Kanadzie, teraz jest bezrobotnym w Polsce. Żyje na garnuszku mamy. Bierze psychotropy. Maluje obrazy, ale za karę - bo pali.
- Sam sobie wyznaczyłem taką karę - tłumaczy. - Jestem jak ranne, niesprawne zwierzę. Muszę odejść ze stada...
Psycholog za zamkniętymi drzwiami rozmawia z Romanem niemal godzinę. Gdy wychodzi, zaleca konieczność natychmiastowej psychoterapii.
- Może skierujemy go do ośrodka w Mosznej... - zastanawia się Mika.
I planuje już następny dzień:
- Jutro uruchamiamy procedurę, spotkamy się w "Powrocie" w samo południe - mówi do mamy Romka.

Godzina 18.30 - kolejne gratulacje, tym razem bukiet czerwonych róż przyniosła sędzia sądu okręgowego, przyjaciółka Miki:
- Jak ciebie wszyscy kochają, masz same czerwone róże - mówi, widząc inne bukiety kwiatów. I wypytuje o wrażenia z finałowego koncertu Złotej Baby.

Po 19.00 przychodzi też nastolatek Tomek z mamą - i jemu kiedyś trzeba było wskazać drogę.
- Wie pani, ja pracuję w firmie budowlanej, czasami zostają nam na budowach nadwyżki materiałów. Gdyby poradnia potrzebowała i zwróciła się do nas, to chętnie pomożemy - mówi mama Tomka.

Jest godzina 20.00 - czas wracać do domu. Na kolacje będą gołąbki z puszki.
- Dziś i tak wcześnie wracam. Dwa miesiące temu był taki dzień, że ostatni potrzebujący przyszedł do poradni o 21.45. Dlatego twierdzę, że żyję w poradni - od rana do wieczora - mówi Złota Baba.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska