Sebastian T. ma 25 lat. Pochodzi z podlubelskiego Kraśnika, ale teraz mieszka we Wrocławiu. Studiuje na tamtejszej politechnice. Szczupły brunet o urodzie raczej przeciętniaka niż playboya.
Z wyglądu grzeczny chłopczyk w okularkach. Mieszkanie dzieli razem z dziewczyną, ale nie przeszkodziło mu to w surfowaniu po erotycznych portalach i "wyrywaniu" panienek, którym za chwileczkę zapomnienia na tylnym siedzeniu samochodu jego rodziców musiał płacić grube, choć nie ciężko zarobione pieniądze.
- Wiadomo, żak to człowiek biedny jak kościelna mysz, ledwo starcza na pokój w wielkim mieście, jedzenie i książki, nie ma więc za co poużywać - mówi jeden z policjantów zajmujących się sprawą Sebastiana T.
Ale student jednej z najlepszych polskich uczelni technicznych nie może być przecież w ciemię bity. Zaczął więc myśleć i... wymyślił.
Mieszkanie zamieni na mennicę i sam będzie drukował pieniądze, a dziewczynkom będzie płacić fałszywkami. Produkował więc na domowej drukarce 100-złotowe banknoty, prasował je, by szeleściły jak prawdziwe pieniądze, oraz giął papier, tak by uzyskać efekt "starości". Wszystkie banknoty miały tą samą serię, ten sam numer i datę produkcji.
- Co za przewrotność.Prostytutki swoich klientów nazywają frajerami, a tu okazało się, że studencik wystrychnął na dudka panienki lekkich obyczajów - uśmiecha się funkcjonariusz.
Dziewczyn szukał na sex portalu
Początek ubiegłego roku. Sebastian T. założył konto internetowe na jednym z randkowych portali internetowych, który swoje usługi reklamuje jednoznacznie: "Sex randki dla dorosłych w całej Polsce. Znajdź partnera na jedną noc, a być może i na całe życie! Tylko dzięki naszemu serwisowi czeka cię namiętna randka, spotkanie, sympatia, namiętność, gorące laski i wiele innych atrakcji - przekonaj się! Pamiętajcie, tutaj nie ma miejsca na tabu!".
Wchodzimy więc na portal i od razu trafiamy na wysyp zdjęć bardziej lub mniej ubranych dziewcząt reklamujących się w różnych nienaturalnych pozach. Nienaturalne mają też pseudonimy: ze zdjęcia uśmiecha się "Idealnie cienka", pręży "Słodka niunia" czy zalotnie patrzy "Sex hot".
Sebastian T. na portalu zalogował się jako 27-letni Mateusz z Wrocławia, następnie jako Filip ze Świdnicy. Zamiast swojego zdjęcia ściągnął jakąś fotkę z internetu.
- I to właśnie tam zawierał znajomości z kobietami - napisała w akcie oskarżenia prokurator Anita Dąbrowa-Derda z Prokuratury Rejonowej w Kluczborku, Ośrodka Zamiejscowego w Namysłowie.
Student gustował tylko w tych w wieku od 20 do 25 lat. Z galerii zdjęć wybierał te najładniejsze i kontaktował się z nimi przez internet. Dziewczyny nie chciały się jednak umawiać charytatywnie. Jednym musiał płacić 500, innym 800 zł za numerek. Kiedy dobijali targu, student wysyłał panience swój numer telefonu, a ta oddzwaniała i umawiali się na spotkanie.
SMS: to są fałszywki
Do pierwszej schadzki doszło w lutym ubiegłego roku w Dzierżoniowie. 25-latek razem z dziewczyną pojechali w ustronne miejsce, tam uprawiali seks, mężczyzna zapłacił i odjechał. Studentowi poważnej uczelni nie można zarzucić braku poczucia humoru.
- Po chwili wysłał dziewczynie SMS-a z wiadomością, że pieniądze, którymi zapłacił, są fałszywe, potem zerwał kontakt - tłumaczy Ewa Kosowska-Korniak z Sądu Okręgowego w Opolu, przed którym toczył się proces studenta Politechniki Wrocławskiej.
Potem poszło już z górki. Jeszcze tego samego miesiąca umówił się z dziewczyną w Oleśnicy, a w marcu w Wałbrzychu. Kilka dni później fałszywe banknoty trafiły do sołtysa jednej z wiosek w powiecie strzelińskim. Jeden z tamtejszych chłopów wpłacił je w ramach... podatku rolnego. Policja do tej pory nie doszła, skąd miał je rolnik.
Na kolejny numerek Sebastian S. umówił się w podnamysłowskich Biestrzykowicach. Przed wyjazdem wydrukował oczywiście pięć 100-złotowych banknotów.
- Jednak kiedy zobaczył dziewczynę, zrezygnował ze spotkania, bo jej wizerunek nie odpowiadał zdjęciu z portalu - uzasadniła w akcie oskarżenia prokurator Anita Dąbrowa-Derda. - Wrócił więc do domu i zniszczył fałszywe banknoty.
W kwietniu umówił się na jeszcze jedną seksrandkę. Tym razem w Jeleniej Górze. Randka się udała, a dziewczyna dostała pieniądze, a za chwilę SMS-a z wiadomością, że oddała się za równowartość kilku skrawków papieru.
Pogrążył go Namysłów
16 maja 25-latek przyjechał do Namysłowa mercedesem swojej mamy. Z Izabelą G. umówił się pod dworcem PKP. Tam dał jej 800 złotych, które wcześniej zażyczyła sobie za stosunek. Dziewczyna nie oglądając wsadziła pieniądze do portfela, wsiedli do samochodu i pojechali w ustronne miejsce.
Po upojnej chwili na tylnym siedzeniu maminego mercedesa student zawiózł Izabelę na namysłowski rynek i tam zostawił. Dziewczyna zadzwoniła do koleżanki i pochwaliła się zarobkiem. Zaraz potem dostała SMS-a z wiadomością, że banknoty są fałszywe.
Od razu pojechała do przyjaciółki. Razem zaczęły przyglądać się banknotom. Potem jeden z nich pokazały przypadkowo spotkanemu koledze. Zbigniew K. potwierdził, że to fałszywka. Zresztą jedna ze stron banknotu była wydrukowana do góry nogami.
Kolega zapytał Izabelę, co chce z nim zrobić. Ta powiedziała, że wyrzuci do kosza. Wówczas mężczyzna raz jeszcze obejrzał "stówkę" i powiedział, że można by ją puścić w obieg na targu lub w sklepie bez monitoringu...
Wpadli w sklepie
Zbigniew K. zabrał trefny banknot do domu. Na drugi dzień dał go wujkowi z prośbą, by poszedł na zakupy po tytoń. Uprzedził go jednak, że banknot może być fałszywy, a gdyby ekspedientka się zorientowała, wujek miał udawać, że ma kłopoty ze wzrokiem i słuchem, co było wielce prawdopodobne, bo wuj jest osobą starszą i schorowaną.
Sklepowa oczywiście rozpoznała falsyfikat i wezwała policję. Starszy pan powiedział kryminalnym, że pieniądze dał mu siostrzeniec, zatrzymali więc i jego. Ten z kolei powiedział, że banknot dała mu Izabela G.
Kryminalni ustalili, że Sebastian T. w książce telefonicznej mieszkanki Namysłowa zapisany był pod hasłem "Mateusz Ero". Dziewczyna pokazała też śledczym SMS-a, którego dostała po rozstaniu z klientem.
"Przepraszam, ale kasa fałszywa". Ruszyły więc poszukiwania mężczyzny. Kryminalni analizowali połączenia telefoniczne, kontakty internetowe, sprawdzali monitoring. Szybko okazało się, że kamera zamontowana na przejeździe kolejowym na trasie Namysłów - Wrocław 16 maja 2012 roku nagrała mercedesa na lubelskich numerach rejestracyjnych, za kierownicą siedział poszukiwany student politechniki wrocławskiej. Izabela G. nie miała trudności z jego rozpoznaniem.
Fałszywkami płacili za czynsz i przedszkole
Policjanci pod wrocławskim mieszkaniem Sebastiana T. zameldowali się 26 czerwca ubiegłego roku.
Mężczyzna zauważył ich przypadkowo, kiedy wracał do domu. Pomyślał jednak, że to zbiry nasłane przez jedną z oszukanych dziewczyn. Dlatego pociął nożyczkami i wyrzucił do śmieci kartę SIM ze swojego telefonu, zniszczył aparat i przeinstalował laptopa, za pomocą którego logował się na portalu.
Policjanci, którzy po chwili weszli do mieszkania, znaleźli w nim jednak kilka fałszywych banknotów. Mężczyzna został zatrzymany.
Po pewnym czasie do Wydziału Ekspertyz w Departamencie Emisyjno-Skarbowym Narodowego Banku Polskiego zaczęły wpływać kolejne wyłapane na rynku fałszywki z serią i numerami odpowiadającymi fałszywkom produkowanym przez 25-latka. W Oleśnicy ktoś zapłacił nimi za przedszkole i czynsz, kolejny wypłynął w jednym z wrocławskich sklepów.
Sędzia był łaskawy
Sebastian T. przyznał się do winy i wyraził chęć dobrowolnego poddania się karze. Prokuratura Rejonowa w Kluczborku Oddział Zamiejscowy w Namysłowie oskarżyła 25-latka o fałszowanie pieniędzy. W polskim kodeksie karnym to zbrodnia, za którą grozi nawet 25 lat więzienia.
- Nie zamierzałem umawiać się z tymi dziewczynami bez końca, ale drukowałem pieniądze i jechałem na kolejną randkę, bo widziałem, że te kobiety tego chcą - wyjaśniał oskarżony.
W poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Opolu student usłyszał wyrok. 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5. Opolski sąd zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary, uznając wyczyny studenta politechniki jako "wypadki mniejszej wagi".
- Nie można tracić z pola widzenia okoliczności łagodzących - mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Dariusz Kita z Sądu Okręgowego w Opolu. - Oskarżony od początku przyznał się do winy, warto podkreślić, że drukował skany banknotów w ten sposób, że rewers był obrócony względem awersu o 180 stopni, co musiało zwrócić uwagę, że to fałszywki. Informował również kobiety za pomocą wiadomości SMS, że zapłacił im trefnymi pieniędzmi.
Sędzia Kita zaznaczył też, że mężczyzna nie korzystał z profesjonalnego sprzętu, a jedynie z domowej drukarki i zwykłego papieru. Śledczym nie udało się ustalić, kim były pozostałe kobiety, z którymi na seksrandkach spotykał się w Oleśnicy, Dzierżoniowie, Wałbrzychu, Biestrzykowicach i Jeleniej Górze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?