ECO grozi oddanie wielu milionów

To o tyle ważne, że nowy właściciel mógłby w takiej sytuacji pozwać miasto i zażądać odszkodowania. - Uważam, że bez wyjaśnienia tych wątpliwości prezydent Opola nie powinien nawet myśleć o prywatyzacji spółki - przekonuje poseł Tomasz Garbowski.

Tymczasem procedura sprzedaży ECO już ruszyła. Jednak jak przekonuje urząd miasta, warunki postępowania wykluczają niebezpieczeństwo zwrotu pieniędzy.

Po pierwsze dlatego, że potencjalny inwestor musi złożyć deklarację, że wszystkie unijne projekty prowadzone obecnie przez spółkę będą kontynuowane i w całości utrzymane.

- Poza tym na obecnym etapie postępowania nie ma podstaw do twierdzenia, że jakikolwiek podmiot (czy to miasto, czy spółka, czy inwestor) będzie musiał zwrócić jakąkolwiek kwotę - przekonuje Alina Pawlicka-Mamczura, rzecznik urzędu miasta. - Na gruncie polskim nie jest znany przypadek, aby zbywanie akcji spółki, która korzystała z pomocy unijnej, kończyło się dla kupującego koniecznością zwrotu tej pomocy, z tego tylko tytułu, że takie akcje nabył. Korzystanie przez spółki z udziałem kapitału samorządowego czy też państwowego z funduszy unijnych nie może blokować sprzedaży udziałów czy akcji lub ograniczać prawo do dysponowania nimi - przekonuje Pawlicka-Mamczura.

Ale wątpliwości, czy tak jest w istocie, miało też samo ECO. Przedstawiciele spółki prosili już o opinie prawne w kilku miejscach, ale żadna nie była jednoznaczna.

Być może ten prawny spór będzie mógł być rozstrzygnięty dopiero po zakończeniu prywatyzacji. Na to się jednak szybko nie zanosi, bo procedura dopiero ruszyła, a jej zakończenie  planowane jest na połowę 2014 roku.

Wcześniej, bo już w drugiej połowie stycznia, poznamy liczbę firm, które są zainteresowane nabyciem ponad 54 procent akcji ECO. Wspólnie z Opolem akcje chcą sprzedać także Brzeg, Głuchołazy i Grodków.