- Ludzie wpłacali pieniądze, żeby pomóc mi odbudować Rozalię. I ja nadal chcę prowadzić projekty ekologiczne, ale już w Beskidzie - mówi Adam Ulbrych, któremu spalono dom i grożono śmiercią za alarmowanie o aferze dębowej.
Bandyci kupili nawet pistolet, z którego chciano zastrzelić ekologa!
- Z Wołczyna już się wymeldowałem. Rozalię chciałem przekazać fundacji ekologicznej, ale nikt nie chce się tego podjąć - dodaje Adam Ulbrych.
- W końcu wystawiłem całe gospodarstwo na sprzedaż, ale nie ma chętnych. Michał A., który został skazany za zlecanie podpaleń, nadal jest tam sąsiadem! - dodaje ekolog z Komorzna.
Gospodarstwo Rozalia ma 15 hektarów, w tym jest dwuhektarowy staw i 4-hektarowy las. Wartość rynkowa takiego obszaru przekracza milion zł.
Ale nikt nie chce tego kupić.
- Zwróciłem się do Ministerstwa Rolnictwa, że zgodnie z prawem agencja rolna, Lasy Państwowe lub powiat mają prawo pierwokupu. Ale dostałem odpowiedź, że nie są zainteresowani - mówi Adam Ulbrych.
- Po procesie Skarb Państwa odzyskał miliony złotych z dopłat, tylko ja zostałem ze spalonym gospodarstwem, tracąc możliwość prowadzenia projektów ekologicznych - dodaje ekolog.
- Czuję się odpowiedzialny wobec ludzi, którzy wspomogli mnie finansowo po tragedii, jaka mnie dotknęła. Obiecuję, że nadal będę prowadził projekty ekologiczne, ale już w Beskidzie. Żałuję, że nie mogę robić tego dalej w Wołczynie - dodaje Adam Ulbrych.
A gdyby rzucić to wszystko i wyjechać w Beskidy
- Po pożarze wytrzymałem dzięki wsparciu wielu ludzi. W ramach różnej pomocy otrzymaliśmy w sumie około 70 tysięcy zł. Myślę, że dłużej tam siedzieć nie ma potrzeby. Wymeldowałem się z gminy Wołczyn. Kupiłem dom w górach - mówił wcześniej Adam Ulbrych.
Ekolog z Komorzna ma duży żal do włodarzy Wołczyna. Za to, że najpierw dali pozwolenie na wycinkę drzew, a potem nie mogli się doliczyć, ile dębów wycięto nielegalnie. A zniknął cały las. Pozwolenia gminy na wycinkę były zresztą kuriozalne: pokaźne drzewa określono jako zakrzaczenia.
- Do władz Wołczyna mam nawet większy żal, niż do sprawców, bo swoim brakiem zdecydowanej reakcji dawali przyzwolenie - uważa Adam Ulbrych.
Ekolog z Komorzna nie należał - delikatnie mówiąc - do ulubieńców w ratuszu. Przychodził na sesje rady miejskiej i wytykał władzom bezczynność w sprawie afery dębowej.
W przerwie jednej z sesji kilku radnych poinformowało dziennikarza nto, że w gospodarstwie ekologicznym Ulbrycha stale przesiaduje młodzież z marginesu społecznego.
- A kto inny w Wołczynie ma młodym ludziom z trudnych rodzin coś do zaoferowania? Mam satysfakcję, że wiele osób zaraziłem ekologicznym bakcylem - mówi Adam Ulbrych.
- Ci, którzy budowali ze mną jako nastolatkowie domek w moim gospodarstwie Rozalia, poszli już w świat. Damian jest dzisiaj dobrym arborystą i zarabia nie mniej niż burmistrz Wołczyna. Patryk zbudował pałac z gliny dla emira w Katarze, aktualnie buduje ekologiczne domy w Niemczech. Piotrek został doradcą ministra przedsiębiorczości i innowacji. Ten, kto spalił zbudowany przez nich dom, podniósł również na nich rękę. Ale ma za sobą wyrok skazujący i marne perspektywy.