Protokół
Protokół
Odra Brzeg - ŁKS Łódź 68:70 po dogrywce (15:17, 11:17, 15:12, 21:16, dogr. 6:8)
Odra: Denson 22, Stewart 19, Żyłczyńska 9, Sepulveda 7, Małaszewska 5, Daniel 3, Buszta 3, Ukoh, Teklińska. Trener Jarosław Zyskowski.
ŁKS: Perlińska 22, Jankowska 19, Makowska 12, Novikava 7, Hylewska 4, Grabowska 3, Grgin 2, Owczarek 1, Schmidt. Trener Mirosław Trześniewski.
Sędziowali: Mariusz Adameczek (Lublin), Robert Mordal (Katowice). Widzów: 550.
Trzeba podziękować zespołowi za fantastyczną walkę do końca i ogromny wysiłek włożony w mecz - mówił po spotkaniu trener Zyskowski i trudno było znaleźć więcej dobrych słów dla zespołu Odry.
Brzeżanki nieźle zagrały tylko pierwszych kilka minut, po których prowadziły 15:10. Potem straciły 12 oczek z rzędu i to ŁKS, który dotąd nie wygrał meczu w lidze, zaczął kontrolować spotkanie.
Trener Zyskowski wymieniał zawodniczki, ale w sobotę, podobnie jak kilka dni wcześniej w meczu z Lotosem, zespół kompletnie zawodził w ataku. Łodzianki skupiły się na obronie blisko kosza, zmuszając brzeską drużynę do rzutów z dystansu. Iprzyniosło to efekt, bo w całym meczu Odra trafiła tylko siedem z 32 zarzutów za trzy punkty!
Gdy do tego dołożyć pudła z rzutów wolnych (aż 12 zmarnowanych okazji), wydawało się, że gospodynie nie mają prawa wygrać tego meczu. A jednak były blisko. To co nie udawało się w ataku, nadrabiały w defensywie, już od III kwarty broniąc na całym boisku.
W efekcie mnożyły się straty, a mecz zamienił się w małą wojnę, do końca której nie dotrwało aż pięć zawodniczek (schodziły za przewinienia).
Odra dogoniła ŁKS 40 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry, dzięki dobrym akcjom Xenii Stewart i Brittany Denson. Rywalki jeszcze raz odskoczyły na trzy punkty, ale wtedy błysnęła zupełnie niewidoczna dotąd Jazmine Sepulveda i rzutem z dystansu doprowadziła do dogrywki.
W niej emocje sięgały zenitu, ale na parkiecie królował chaos. W ciągu 5 minut do kosza wpadły tylko trzy rzuty z gry, w tym "trójka" Eweliny Buszty, która przedłużyła nadzieję brzeżanek na zwycięstwo.
- Zrobiłam to, co miałam zrobić w tym momencie - mówiła młoda skrzydłowa Odry. - Niestety, brakowało nam w całym meczu celności, a potem odwagi. Trudno, ta porażka boli, ale mamy kolejny mecz i o tym już trzeba zapomnieć.
O wygranej przez gości dogrywce zdecydowały rzuty osobiste, które bezbłędnie wykonywała bohaterka łódzkiej drużyny Alicja Perlińska oraz Marta Hylewska.
- Zespół w całym spotkaniu grał konsekwentnie i bardzo mądrze - chwalił swoje zawodniczki Mirosław Trześniewski.
Po brzeżankach było za to widać, że przestraszone słabą skutecznością wolały oddawać piłkę koleżankom, niż rzucać w stronę kosza.
- Bez rzutu się nie wygra, a Justyna Daniel w końcówce podstawowego czasu gry i w końcówce dogrywki zamiast rzucać podawała albo traciła piłki - przypominał Zyskowski. - Potwierdza się to, że trzeba mieć nie tylko Amerykanki, ale również Polki.
- Dzisiaj znowu fatalnie wypadła niestety Natalia Małaszewska, a to spowodowało, że musieliśmy grać dwoma Amerykankami na obwodzie i tylko jedną pod koszem. Zostaliśmy dziś sprowadzeni na ziemię i jasne stało się, dlaczego naszym przedsezonowym celem była walka o utrzymanie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?