Ekstraklasa kobiet. Odra Brzeg przegrała z ŁKS Łódź 68:70

fot. Roman Baran
Xenia Stewart (z prawej) zagrała lepiej od Aleny Novikavej, ale to ŁKS był górą.
Xenia Stewart (z prawej) zagrała lepiej od Aleny Novikavej, ale to ŁKS był górą. fot. Roman Baran
- Rywal sprowadził nas na ziemię - komentował porażkę z ŁKS-em trener Jarosław Zyskowski.

Protokół

Protokół

Odra Brzeg - ŁKS Łódź 68:70 po dogrywce (15:17, 11:17, 15:12, 21:16, dogr. 6:8)

Odra: Denson 22, Stewart 19, Żyłczyńska 9, Sepulveda 7, Małaszewska 5, Daniel 3, Buszta 3, Ukoh, Teklińska. Trener Jarosław Zyskowski.
ŁKS: Perlińska 22, Jankowska 19, Makowska 12, Novikava 7, Hylewska 4, Grabowska 3, Grgin 2, Owczarek 1, Schmidt. Trener Mirosław Trześniewski.
Sędziowali: Mariusz Adameczek (Lublin), Robert Mordal (Katowice). Widzów: 550.

Trzeba podziękować zespołowi za fantastyczną walkę do końca i ogromny wysiłek włożony w mecz - mówił po spotkaniu trener Zyskowski i trudno było znaleźć więcej dobrych słów dla zespołu Odry.

Brzeżanki nieźle zagrały tylko pierwszych kilka minut, po których prowadziły 15:10. Potem straciły 12 oczek z rzędu i to ŁKS, który dotąd nie wygrał meczu w lidze, zaczął kontrolować spotkanie.

Trener Zyskowski wymieniał zawodniczki, ale w sobotę, podobnie jak kilka dni wcześniej w meczu z Lotosem, zespół kompletnie zawodził w ataku. Łodzianki skupiły się na obronie blisko kosza, zmuszając brzeską drużynę do rzutów z dystansu. Iprzyniosło to efekt, bo w całym meczu Odra trafiła tylko siedem z 32 zarzutów za trzy punkty!

Gdy do tego dołożyć pudła z rzutów wolnych (aż 12 zmarnowanych okazji), wydawało się, że gospodynie nie mają prawa wygrać tego meczu. A jednak były blisko. To co nie udawało się w ataku, nadrabiały w defensywie, już od III kwarty broniąc na całym boisku.

W efekcie mnożyły się straty, a mecz zamienił się w małą wojnę, do końca której nie dotrwało aż pięć zawodniczek (schodziły za przewinienia).

Odra dogoniła ŁKS 40 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry, dzięki dobrym akcjom Xenii Stewart i Brittany Denson. Rywalki jeszcze raz odskoczyły na trzy punkty, ale wtedy błysnęła zupełnie niewidoczna dotąd Jazmine Sepulveda i rzutem z dystansu doprowadziła do dogrywki.

W niej emocje sięgały zenitu, ale na parkiecie królował chaos. W ciągu 5 minut do kosza wpadły tylko trzy rzuty z gry, w tym "trójka" Eweliny Buszty, która przedłużyła nadzieję brzeżanek na zwycięstwo.

- Zrobiłam to, co miałam zrobić w tym momencie - mówiła młoda skrzydłowa Odry. - Niestety, brakowało nam w całym meczu celności, a potem odwagi. Trudno, ta porażka boli, ale mamy kolejny mecz i o tym już trzeba zapomnieć.

O wygranej przez gości dogrywce zdecydowały rzuty osobiste, które bezbłędnie wykonywała bohaterka łódzkiej drużyny Alicja Perlińska oraz Marta Hylewska.

- Zespół w całym spotkaniu grał konsekwentnie i bardzo mądrze - chwalił swoje zawodniczki Mirosław Trześniewski.

Po brzeżankach było za to widać, że przestraszone słabą skutecznością wolały oddawać piłkę koleżankom, niż rzucać w stronę kosza.

- Bez rzutu się nie wygra, a Justyna Daniel w końcówce podstawowego czasu gry i w końcówce dogrywki zamiast rzucać podawała albo traciła piłki - przypominał Zyskowski. - Potwierdza się to, że trzeba mieć nie tylko Amerykanki, ale również Polki.

- Dzisiaj znowu fatalnie wypadła niestety Natalia Małaszewska, a to spowodowało, że musieliśmy grać dwoma Amerykankami na obwodzie i tylko jedną pod koszem. Zostaliśmy dziś sprowadzeni na ziemię i jasne stało się, dlaczego naszym przedsezonowym celem była walka o utrzymanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska