Emin Pasza. Opolanin na Czarnym Lądzie

Wikipedia
Emin Pasza
Emin Pasza Wikipedia
Był odkrywcą, podróżnikiem i buntownikiem, który do dziś jest znany w Afryce. W XIX wieku przygodami urodzonego w Opolu Emina Paszy żyła cała Europa.

Naprawdę nazywał się Izaak Schnitzer. Przyszedł na świat w nieistniejącym już domu na ówczesnej Stockgasse, dziś ul. Minorytów. Gdy wiosną 1840 roku rodzina żydowskiego kupca Ludwika Schnitzera świętowała narodziny syna, nikt nie mógł przypuszczać, że będzie mu pisana zmiana wyznań, obecność w powieści "W pustyni i w puszczy" Henryka Sienkiewicza", a przede wszystkim ciągłe podróże.

Mehmed moje imię
Na pierwszą wyprawę wyruszył, mając zaledwie... rok, gdy jego rodzina przeprowadziła się do Nysy. Po kilku latach ojciec Izaaka nagle zmarł, matka ponownie wyszła za mąż, tym razem za protestanta. Dlatego w 1846 r. Izaaka ochrzczono i odtąd nazywał się Eduard Karol Oskar Teodor Schnitzer.

Po skończeniu nyskiego Collegium Carolinum Eduard studiował w Berlinie, Wrocławiu i Królewcu. Żył w biedzie, ale gdy w 1864 r. skończył studia medyczne, mógł wreszcie urzeczywistnić swoje marzenia o dalekich podróżach i badaniach.

Początkowo próbował zaciągnąć się do meksykańskiej armii, ostatecznie został jednak lekarzem wojskowym w armii tureckiej w okolicy dzisiejszego Baru. Nominację wystawiono na nowe tureckie nazwisko: Tabib Effendi.

Już jako lekarz i współpracownik tureckiego gubernatora Schitzer odbył wiele podróży po Bałkanach i Azji Mniejszej. Wtedy też przybrał nowe imię Mehmed i zmienił wyznanie na islam. Do religii miał dosyć luźny stosunek. Zapytany przez siostrę, jak może zmieniać wyznania niczym rękawiczki, miał kiedyś powiedzieć "Bóg jest przecież tylko jeden".

Z roku na rok Schnitzer był coraz bardziej znany, a w pracy pomagały mu nieprzeciętne zdolności lingwistyczne, które umożliwiły szybkie opanowanie m.in. takich języków jak perski czy arabski.

Gdy w 1875 roku umiera jego gubernator-protektor Ismail Hakka Pasza, Schnitzer wraca do Nysy. Nie jest jednak sam, lecz z wdową po gubernatorze, jej dziećmi oraz trójką służących. By uniknąć sensacji, skłamał, że to jego rodzina. Mieszkańcy nie "kupili" tej historii. Szybko rozeszła się wieść, że podróżnik przywiózł ze sobą harem. Plotka zaczęła żyć własny życiem.

Ale Eduard Schnitzer nie miał zbyt wiele czasu, aby się nią przejmować. Zaledwie w kilka miesięcy po przyjeździe z jego usług postanowili skorzystać Anglicy. Dostał propozycję pracy w Chartumie, gdzie pojawił się w 1876 roku i wówczas nazywany był Mehmedem Eminem.

Flota własnych parowców

Zaledwie dwa lata później generalny gubernator Sudanu Karol Gordon nadał mu tytuł beja i wyznaczył na gubernatora Ekwatorii, południowej prowincji Sudanu. Schnitzer - który początkowo był w prowincji tylko lekarzem - teraz został effendim, czyli wysokim rangą arabskim urzędnikiem.

Od tamtej pory posługuje się też imieniem i tytułem, z których dziś głównie go znamy - Emin Pasza. Jako urzędnik nie zapomniał jednak o swoich pasjach. Uczestniczył w wielu wyprawach badawczych, m.in. nad Jezioro Wiktorii i Jezioro Alberta. Sprawy urzędowe i zainteresowania badawcze skłoniły go także do częstych podróży wodą przy pomocy dwóch parowców, zbudowanych specjalnie dla niego.

To Eduard Schnitzer odkrył rzekę Semliki, łączącą Jezioro Alberta z Jeziorem Edwarda, co z kolei rzuciło nowe światło na położenie źródeł Nilu. Emin prowadził badania etnograficzne, meteorologiczne oraz ornitologiczne. Odkrył wiele gatunków zwierząt - wśród nich są Passer Eminibej (jeden z wróbli afrykańskich) czy Tauraco Emini (ptak z rodziny turaków).

- Wyniki badań oraz okazy przyrodnicze wysyłał do europejskich muzeów i towarzystw naukowych w Berlinie i Wiedniu. Emin stał się bardzo znany w Europie i bardzo szybko trafił również do panteonu wielkich Niemców. Dość powiedzieć, że już 1893 roku w encyklopedii Brockhausa zamieszczono jego biogram - opowiada dr Maciej Borkowski z Instytutu Śląskiego.

Emin zasłynął także jako założyciel pierwszego szpitala dla rdzennych mieszkańców Afryki. Umiał nawiązywać przyjazne kontakty z wieloma plemiona.

Nie był brutalny wobec tubylców, zwalczał handlarzy niewolników, co potem miało się obrócić przeciwko niemu - przyznaje dr Maciej Borkowski.

Niestety, niewiele wiadomo o jego rodzinie. Pracując w Ekwatorii ożenił się z Abisynką, z którą miał syna i córkę. Żona i syn zmarli bardzo szybko, z kolei córka Farida miała odwiedzać Nysę i bywać w Berlinie.

Nie opuszczę ludzi

W 1882 r. Sudan ogarnęło powstanie Mahdiego skierowane przeciwko egipsko-sudańskiej władzy, ale paradoksalnie to ono przyczyniło się do jeszcze większej sławy Emina. Opolanin jako jedyny gubernator pełnił swoją funkcję i kierując dziesięciotysięczną armią, odpierał ataki powstańców.

Dla Europejczyków jawił się wówczas jako obrońca cywilizacji w sercu Czarnego Lądu. Stał się gwiazdą światowych mediów. Tak wielką, że jego imię otrzymał statek jednej z linii żeglugowych, odmiana róży, pojawiły się nawet cygara Emin Pasza.

Opolanin - odcięty przez kilka lat od wieści z Europy - nic o tym nie wiedział. Dopiero w 1888 r. wyprawa dziennikarza Henry'ego Mortona Stanleya, który kilkanaście lat wcześniej odnalazł w Afryce doktora Davida Livingstone'a, dotarła do okrążonej przez rebeliantów Ekwatorii. Celem ekspedycji było nie tylko ratowanie słynnego Emina, ale także cennych zapasów kości słoniowej, które spodziewano się znaleźć.

Tymczasem to bardziej wyczerpani i zdziesiątkowani ludzie Stanleya potrzebowali pomocy. Co więcej, ku zaskoczeniu Anglika Emin Pasza nie chciał się nigdzie ruszać.

"Pozostanę z moimi ludźmi, dopóty nie przekonam się z całą pewnością, że zarówno ich przyszłości, jak i przyszłości tego kraju nic nie grozi [...] Opuścić nasze terytorium? Nie ma mowy" - zapisał w dzienniku.

Nie za bardzo uwierzyli w to jednak egipscy oficerowie, którzy, aby zatrzymać go w Ekwatorii, wtrącili Emina do więzienia. Wtedy też - jakimś zrządzeniem losu - szczęście odwróciło się od Ekwatorii. Powstańcy zaatakowali i choć gubernatora dosyć szybko z aresztu zwolniono, już nic się nie dało zrobić. Emin musiał zarządzić opuszczenie prowincji.

Sława i śmierć

W kwietniu 1888 r. razem z resztką żołnierzy, ich rodzinami, a także z ludźmi Stanleya Emin wyrusza na wschodnie wybrzeże Afryki, kontrolowane przez Niemców. Dociera tam dopiero w grudniu. Pojawienie się podróżnika, uważanego za zaginionego, wywołuje kolejną falę zainteresowania jego osobą, którą podsyca jeszcze jego powrót do Europy.
W jednej z ówczesnych gazet - wydawanej po polsku - nazwany jest nawet następcą Krzysztofa Kolumba. Nieprzypadkowo 20 lat potem Emin zostaje też unieśmiertelniony na kartach powieści "W pustyni i w puszczy", gdzie pojawia się o nim wzmianka. Sława Emina śmieszyła i peszyła. Zwłaszcza ze strony Anglików, których po doświadczeniach ze Stanleyem serdecznie nie cierpiał.

Pewnie dlatego, mimo pogłębiającej się wady wzroku, w 1890 r. znów wraca do Afryki i melduje się w służbie kolonialnej Niemiec. Niebawem wyrusza z misją podporządkowania niemieckiej władzy terenów dzisiejszej Ugandy i Tanzanii. Jego działania przerywa podpisanie przez Niemcy i Wielką Brytanię porozumienia, dotyczącego podziału ziem. I wówczas - karny przez całe swoje życie - Emin Pasza robi nieoczekiwaną woltę. Mimo rozkazów o zaprzestaniu działań w rejonie Jeziora Wiktorii, Emin buntuje się i buduje nad nim fort. Potem kieruje się w stronę "swojej" Ekwatorii. Marzy mu się, aby znów być effendim. Szybko okazuje się, że są to tylko mrzonki.

Schorowany, niemal ślepy, 52-letni Schnitzer nie potrafił już przekonać do siebie żołnierzy. Zostaje przy nim tylko garstka najwierniejszych ludzi. Pod koniec października 1892 r. jego mały obóz - w pobliżu jeziora Tanganika - dopadają handlarze niewolników, z którymi od zawsze miał na pieńku. Schnitzer ginie, a jego szczątków nigdy nie odnaleziono. Po słynnym opolaninie został tylko dziennik, który przypadkowo znalazł pewien belgijski oficer. Ostatnie zapiski pochodziły właśnie z 1892 r.

Afryka nadal pamięta

W zbiorach muzeum Śląska Opolskiego - które wystawą w 1995 roku przypomniało postać wielkiego opolskiego podróżnika - nie ma zbyt wielu pamiątek po Eminie. Jest tylko portret oprawiony w ramki i książka o jego przygodach. Dr Borkowski przypomina jednak, że w niemieckim Opolu kilka razy zastanawiano się nad uhonorowaniem Emina Paszy.

Ostatecznie stanęło na tym, że jego imieniem nazwana została uliczka w obecnej dzielnicy generalskiej. Emin Paschestrasse przetrwała jednak bardzo krótko, bo po dojściu hitlerowców do władzy Żyd nie mógł być patronem żadnej ulicy w mieście.

Dziś uliczce patronuje generał Józef Zajączek, a po Eminie i jego rodzinie nie zostało niemal nic. Nie ma też knajpy "Pod Białym Paszą" mieszczącej się kiedyś przy obecnej ulicy Koraszewskiego. Dom, w którym podróżnik przyszedł na świat, zburzono jeszcze w 1884 r. Tylko na żydowskim cmentarzu zachował się grób babci Emina, a w archiwum jeden jego list. I to tyle.

Przed rokiem o wielkim opolaninie zrobiło się jednak u nas na chwilę głośno. Do nyskiego magistratu trafił list Omukamy Solomona Iguru I, króla Bunyoro-Kitata, jednego z siedmiu królestw Ugandy. Lokalny władca prosił władze Nysy o informacje o Eminie, bliskim przyjacielu jednego ze swoich przodków, a równocześnie narodowym bohaterze Ugandy. Zebrane informacje przesłano, ale odpowiedzi zwrotnej na razie nie ma.

Lecz nawet jeśli Opole i Nysa całkiem pogrzebią pamięć o podróżniku, to pewne jest, że nie zapomni o nim Afryka. Już wiele lat temu jednej z zatok Jeziora Wiktorii, największego na Czarnym Lądzie, nadano imię Emina Paszy. Nie ma innego Opolanina, którego imię nosiłaby jakakolwiek zatoka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska