Felieton ze złości

Mirosław Olszewski
Mirosław Olszewski
Mirosław Olszewski
Nie jestem entuzjastą Unii Europejskiej. Twór ten wydaje mi się marnym. Śmieszą mnie unijne regulacje, unijna biurokracja, unijne fobie. Rozumiem przestrach człowieka, który prowadzi mały sklep, zatrudnia w nim dwoje pracowników i zaczyna teraz liczyć, czy będzie go stać na wybudowanie w sklepie dla tych dwojga dwóch osobnych ubikacji, czego ponoć Unia wymaga.

Nie cieszy mnie perspektywa stania się trybikiem w unijnej maszynerii. Bo wiem, co prawda, że w określeniach UE mianem "Związku Socjalistycznych Republik Unijnych" jest więcej językowej swady i dowcipu niż prawdy, ale przecież, do licha, pamiętam, że limity produkcji, planowanie gospodarcze, to były elementy absurdu, w jakim przyszło mi spędzić prawie trzydzieści lat z mojego życia. I pamiętam, czym się to skończyło, bo mam jeszcze w domu resztki kartek żywnościowych z PRL, a w pamięci poczucie ówczesnej bezradności i braku nadziei. Jeśli zatem Unia, na co wiele wskazuje, to tylko mutacja tamtego absurdu z doprawioną jedynie "ludzką twarzą", to mi żuchwy tężeją.
Nie wiem, jak zagłosuję w czerwcu. Wiem tylko, że ze złością.
Właściwie wszystko mi mówi, by oddać głos na "nie".
Bo dostaję mdłości, gdy słyszę o powoływaniu "oficerów europejskich". A są tacy. Bo oni kojarzą mi się z logiką stanu wojennego, gdy to właśnie oficerowie mieli zaprowadzać w kraju porządek i szczęśliwość, posługując się jasną, klarowną myślą wojskową, gdzie nie ma miejsca na hamletyzowanie i dzielenie włosa na czworo, a jeno rozkaz i cześć pieśni.
Bo mierżą mnie pełne szczęśliwości obrazki kolportowane przez euroentuzjastów, jako żywo bowiem przypominają plakaty pierwszomajowe, czy reklamy spółdzielni produkcyjnych z lat sześćdziesiątych.
Jednak z drugiej strony wszelki sceptycyzm wobec Unii Europejskiej, cały ten ewentualny obóz ludzi szukających dziury w całym, do których mam zaszczyt się zaliczać od lat czterdziestu, zdominowany został przez skinów i politycznych zadymiarzy.
Słowem: stało się tak, że ktoś, kto wyraża sceptycyzm wobec Unii może wbrew swej woli zostać zaliczony w szeregi łysych głupków, bigotów, ludzi naprawdę przestraszonych tym, że Unia Europejska to aborcja, eutanazja, małżeństwa homoseksualne, rozpad, upadek, dziadostwo i perwersja wszelaka.
Głosować zatem będę ze złością, bo w poczuciu pozbawienia mnie szans normalnego wyboru. Tak czy inaczej, opowiem się bowiem w potocznym pojęciu albo po stronie szczerzących się radośnie z plakatów oficerów europejskich, albo po stronie ogolonych prostaków.
Tak źle i tak niedobrze. Diabli by wzięli tę całą demokrację.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska