- Odrze z pierwszej połowy mówimy zdecydowane „nie”, a z drugiej zdecydowane „tak” - podsumował to spotkanie Piotr Plewnia, trener opolan. - Teraz sobie trzeba zadać pytanie, dlaczego taka sytuacja miała miejsce. Musi sobie na nie odpowiedzieć każdy z osobna. Tylko od nas samych zależy, jakie wyciągniemy z tego wnioski.
Rzeczywiście, trudno się nie zgodzić z tym, że po przerwie ekipa z Opola wyglądała zdecydowanie lepiej, choć to właśnie wtedy nastąpił kluczowy moment meczu. Choć Wisła zdecydowanie dominowała w pierwszych 45 minutach, swego dopięła właśnie na samym początku drugiej odsłony. W pole karne Odry wpadł wtedy Mateusz Młyński, po czym wymanewrował defensywę i posłał piłkę do bramki na tyle precyzyjnie, że na nic zdała już się próba ofiarnej interwencji ratunkowej Łukasz Kędziory.
Właśnie strata gola okazała się dla Odry impulsem do odważniejszej gry. Już kilka minut później była ona bardzo blisko zdobycia gola wyrównującego, ale po strzale Konrada Nowaka Wisłę uratowała poprzeczka.