Geocaching. Poznanie przez poszukiwanie

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Paweł Kapica zauważa, że zdarzają się też takie skrzynki, które można odkryć tylko po rozwiązaniu zagadki.
Paweł Kapica zauważa, że zdarzają się też takie skrzynki, które można odkryć tylko po rozwiązaniu zagadki. Radosław Dimitrow
Można się na nie natknąć wszędzie: w lesie, w środku pola, w centrach miast, budynkach. Skrzynki ukrywane przez fanów geocachingu przestały być już tylko zabawą w terenie. Dziś to świetny sposób na zwiedzanie ciekawych zakątków Opolszczyzny i kraju - takich, których nie ma w żadnym przewodniku.

Ludzie idący chodnikiem na ulicy Katowickiej w Opolu nie mogli się nadziwić piątce młodych ludzi, którzy na kolanach przeczesywali skwer z napisem "Solidarność". Szukali czegoś pomiędzy literkami z zaaferowaniem, jakie towarzyszy poszukiwaczom złota.

W końcu: "jest!" - niewielka plastikowa skrzyneczka ukryta była pół kroku od chodnika - to geocache (tł. z angielskiego: geo = Ziemia, cache = schowek), a po polsku po prostu "kesz".

W środku znajdował się rulon z krótkim opisem znaleziska i miejscem na notatki - to z kolei logbook, czyli dziennik wpisów, w którym "poszukiwacze skarbów" mogą odnotować, którego dnia znaleźli skrzynkę. Do całości dołączony jest też niewielki ołówek i temperówka.

Poszukiwacze wpisali więc datę, swoje imiona i umieścili logbook z powrotem w skrzynce, by służył kolejnym odkrywcom. Odnajdując kesza, dowiedzieli się przy okazji, gdzie w Opolu mieściła się pierwsza siedziba "Solidarności".

Podobnych skrzynek w mieście jest znacznie więcej. Ukryte są niemal na każdej ulicy. Ich listę ze współrzędnymi GPS można znaleźć w internecie. Łącznie w Opolu na odkrycie czeka około 100 takich keszów, z których można się dowiedzieć m.in., gdzie znajdują się pozostałości po murach obronnych Opola, gdzie działała pierwsza miejska elektrownia oraz gdzie znajdowała się siedziba rejencji opolskiej.

Jest też skrzynka o nazwie "Bracia Kowalczykowie", upamiętniająca zamach w Wyższej Szkole Pedagogicznej, zorganizowany w proteście przeciwko komunistycznym zbrodniom dokonanym na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Liczba keszy stale rośnie, ale w jeszcze szybszym tempie przybywa poszukiwaczy, dla których geocaching stał się sposobem na zwiedzanie Opolszczyzny i kraju.

- Wbrew pozorom w Opolu jest co zwiedzać! - uważa Marta ze Strzelec Opolskich. - Zaczęło się od jednej skrzynki, ale zabawa tak nas wkręciła, że spędziliśmy w Opolu dwa dni. Odkryliśmy miasto na nowo.

W poszukiwaniu Hamburgów

Prawdziwym rajem dla poszukiwaczy skrzynek jest Góra św. Anny. Wbrew pozorom nie prowadzą one jednak do tak oczywistych zabytków jak bazylika, pomnik papieża czy amfiteatr. Wskazują za to nie odkryte miejsca, które są równie ciekawe.

Dla przykładu poszukiwacze, którzy odważą się zejść leśnymi ścieżkami 1,5 km w dół w kierunku Zdzieszowic, mogą natrafić na imponujące podziemne tunele, wybudowane przez Niemców w czasie II wojny światowej. Miejscowi zwą je "Hamburgami", bo taka nazwa widnieje na wejściu do jednego z nich. Tunele miały służyć prawdopodobnie jako schrony, ale ich przeznaczenie do końca nie jest znane.

Jeszcze większa ciekawostka (choć zachowały się tylko pozostałości) znajduje się na polach między Górą św. Anny a Wysoką. Można tam natrafić na betonowe elementy, które niegdyś były częścią 11 poniemieckich radarów służących do wykrywania samolotów.

- Dziękujemy za pokazanie niesamowitego miejsca! Nie zapowiadało się, że będzie tak ciekawe - napisał na forum internetowym Brajan, który odkrył to miejsce w kwietniu tego roku.

GPS jak klucz do skarbu

Ponieważ do skrzynek nie prowadzą żadne drogowskazy (czasem nie prowadzi nawet droga), poszukiwacze odnajdują się w terenie dzięki nawigacji. Wystarczy komórka z GPS-em. Ale uwaga: poszukiwacze lubią wyzwania, więc czasami skrzynki są ukryte w nietypowych miejscach, a ich odkrycie jest ekstremalnie trudne.

Dla przykładu pod Ligotą Dolną, u podnóża Góry św. Anny, skrzynka czeka na znalazcę w wapiennych skałkach, które można zdobyć tylko za pomocą sprzętu wspinaczkowego. Tuż obok jest także mniej wymagający kesz, który prowadzi do zabytkowego pieca wapiennego z płaskorzeźbą Ikara. W innych miejscach skrzynki poukrywane są np. w dziuplach albo pniach drzew. Natomiast na jeziorze Malina kesz ukryty jest pod wodą, więc trzeba zanurkować.

- Ale chyba o to chodzi w całej tej grze, żeby trochę się wysilić, chodzić własnymi ścieżkami i poszukiwać nie odkrytego. To świetna zabawa w sam raz na wakacje - przekonuje Paweł Kapica ze Strzelec Opolskich. Dla niego i żony Kasi poszukiwanie skrzynek stało się pretekstem do wielu weekendowych wycieczek.

Paweł Kapica zauważa, że zdarzają się też takie skrzynki, które można odkryć tylko po rozwiązaniu zagadki.

"Skarb i cyfry są ukryte, tam gdzie miejsca znakomite. Znajdziesz liczbę z boku dzbana, co pod grotą jest schowana. Odwiedzony dom pielgrzyma w nazwie drogi wartość trzyma (...)" - brzmi fragment wierszyka, który zachęca do zwiedzania okolic Góry św. Anny, ale współrzędne do keszy podaje w zakamuflowanej formie.

Ukrywaniem skrzynek zajmują się uczestnicy zabawy, którzy dobrze znają daną okolicę - najczęściej mieszkają w bliskim sąsiedztwie. Cała zabawa, która wciągnęła na świecie już setki tysięcy osób, zaczęła się dość niepozornie.

3 maja 2000 roku Amerykanin Dave Ulmer ukrył w stanie Oregon pierwszą skrzynkę i zachęcił internautów do jej odnalezienia, podając tylko współrzędne. Ukrył wtedy kesza w mało atrakcyjnym miejscu - tuż obok drogi. Ale Amerykaninowi chodziło tylko o uczczenie wydarzenia z 1 maja 2000 roku, gdy prezydent Bill Clinton udostępnił niezniekształcony sygnał GPS. Od tej pory z dokładnej nawigacji mogli korzystać szarzy obywatele, a nie tylko wojskowi.

Kesz z procentami i wyzwanie

Im ciekawsza skrzynka, tym więcej amatorów chętnych do jej odkrycia. Poszukiwacze prowadzą w sieci swoisty ranking znalezisk. Czasami dla zwiększenia atrakcyjności do skrytki dodawane są też gadżety na wymianę: breloczki, smycze, niewielkie zabawki itp.

W Zimnej Wódce pod Strzelcami Opolskimi ukryta jest jednak specjalna skrzynka, mocno nawiązująca do nazwy miejscowości. Znajduje się nieco na uboczu, blisko tablic wjazdowych do wsi od strony Ujazdu. Odkrywcy powinni mieć ze sobą butelkę na wymianę (pełną, nie otwartą) w objętości co najmniej 100 ml.

- Podczas wymiany proszę nie robić manka w objętości i procentowości - zastrzega Żywcu, autor skrytki.

Największe wyzwanie dla poszukiwaczy znajduje się w opolskich lasach, rozciągających się od Jeziora Turawskiego aż po Lubliniec (woj. śląskie). Pośród drzew ukryto tam ponad 200 skrzynek, które po połączeniu liniami układają się w symbole znaczące "I love Poland". Żeby odkryć je wszystkie, potrzeba co najmniej kilku dni marszu. Ale wyzwanie jest na tyle ciekawe, że zjeżdżają tutaj ludzie z całego kraju.

- Z dojściem w butach chwilowo jest duży problem, bo wszędzie dookoła mokro - pisze internauta Klikon, który zdobył skrzynkę zaledwie miesiąc temu.
- Podjęta, chociaż ludzie patrzyli na nas jak na kosmitów, gdy chodziliśmy wokół kapliczki - dodaje Tomek.

Kodeks poszukiwacza

Zabawa jest nieustannie doskonalona, a skrzynek przybywa. Na Opolszczyźnie można w ten sposób zwiedzić aż 800 miejsc.

Podczas poszukiwań trzeba się jednak trzymać kilku podstawowych zasad. Jedną z nich jest przede wszystkim dyskrecja.

W miarę możliwości poszukiwacze nie powinni zwracać na siebie uwagi, bo znalezienie skrzynki przez niewtajemniczonych "mugoli" może skończyć się jej zdemolowaniem. Absolutnie niedopuszczalne jest też niszczenie przyrody czy śmiecenie. W przypadku znalezienia śmieci w pobliżu skrzynki poszukiwacz ma w obowiązek posprzątania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska