Kępiński poleciał na obserwację referendum, które decydowało o przyłączeniu Krymu do Rosji.
Poseł występował jako obserwator mało znanej organizacji pozarządowej, choć ani Polska, ani Unia Europejska i USA nie uznają referendum za legalne. Głównie dlatego, że odbywa się pod lufami rosyjskich żołnierzy, którzy zajęli ukraiński Krym.
Wyjazd posła wywołał polityczną burzę, a krytycy posła znaleźli się także w samym SLD. Nastroje niektórych członków partii były tak bojowe, że pojawiały się informacje o skreśleniu posła z listy kandydatów do europarlamentu. We wtorek popołudniu zebrał się zarząd wojewódzki SLD, a poseł - choć był zaproszony - nie zamierzał się na nim pojawić.
Czytaj**"Absolutny skandal". Posłowie o wyjeździe Adama Kępińskiego na Krym**
- Piotr Woźniak (lider wojewódzki SLD - red.) nie będzie mi mówił, co mam robić. Swoje stanowisko w sprawie wyjazdu na Krym przekażę kolegom z klubu poselskiego SLD, a w razie potrzeby sejmowej komisji do spraw Unii Europejskiej - podkreślał Kępiński.
Poseł jeszcze przed spotkaniem zarządu wojewódzkiego wydał specjalne oświadczenie. Napisał w nim, że na Krymie reprezentował wyłącznie własną osobę i nie był tam sam, ale z innymi europejskimi parlamentarzystami.
Kępiński napisał także, że "tak zwane referendum na Krymie i to, co zobaczył, stanowi złamanie prawa międzynarodowego, przekreślenie wszelkich procedur i zasad. Stanowi ono niebezpieczny precedens, który zagraża integralności wielu państw, także Europy Zachodniej i polskiej racji stanu".
Choć jeszcze w niedzielę twierdził, że na ulicach Krymu jest cicho i spokojnie i nigdzie nie widać żołnierzy, teraz napisał, że "referendum to akt czysto obywatelski, a nie głosowanie pod nadzorem obcych wojsk".
Poseł nie przyznał, że wyjazd był błędem, choć tak uważali jego koledzy z zarządu wojewódzkiego, którzy we wtorek ostatecznie nie wydali żadnego komunikatu. Swoje uwagi przekazali tylko... władzom partii w Warszawie.
Mniej więcej w tym samym czasie, gdy trwał zarząd, poseł Kępiński wytłumaczył się z wyjazdu na spotkaniu klubu w Sejmie i - jak twierdzi - w żaden sposób nie będzie ukarany.
- Pan przewodniczący Woźniak mógłby się o tym dowiedzieć, gdyby miał odwagę do mnie zadzwonić i zapytać o przebieg spotkania - puentuje Kępiński, który uważa, że jego oświadczenie kończy sprawę.
Podobnie uważa Leszek Miller, lider SLD.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?