Groźny wirus z Egiptu coraz bliżej Polski

Redakcja
Gorączka Zachodniego Nilu kiedyś występowała tylko w Egipcie i krajach afrykańskich.
Gorączka Zachodniego Nilu kiedyś występowała tylko w Egipcie i krajach afrykańskich. morguefile
Komary, które przenoszą niebezpieczną egzotyczną chorobę, rozpanoszyły się już w Europie. Ostatnio pojawiły się w Austrii.

Chodzi o tzw. gorączkę Zachodniego Nilu. Na skutek zakażenia wirusem przenoszonym przez komary pojawiają się takie objawy jak gorączka, zmęczenie, ból głowy, gardła, mięśni i stawów, zapalenie spojówek, wysypka. Dochodzi też do powiększenia węzłów chłonnych, nudności, bólów brzucha i biegunki.

- U niektórych osób wirus może wywołać zapalenie opon mózgowych lub doprowadzić do zapalenia wątroby, trzustki lub mięśnia sercowego - podkreśla dr Wiesława Błudzin, konsultant wojewódzki ds. chorób zakaźnych. - Potrzebna jest hospitalizacja. Nie ma konkretnego leku, który zniszczyłby wirusa, dlatego stosuje się leczenie objawowe.

Gorączka Zachodniego Nilu kiedyś występowała tylko w Egipcie i krajach afrykańskich. W pewnym okresie dotarła do Stanów Zjednoczonych, gdzie np. w 2012 r. zmarło z jej powodu 118 osób.

A potem błyskawicznie przedostała się do Europy. W tym samym roku wirusem zaraziło się 35 osób w Serbii, pięć zmarło.Do zakażeń doszło również w Grecji, Francji, Włoszech, Niemczech, Rumunii i Grecji.

- Z doniesień wynika, że pojedyncze przypadki gorączki Zachodniego Nilu odnotowano też ostatnio w Wiedniu - mówi prof. Stanisław Ignatowicz, entomolog ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. - Wynika to z tego, że klimat się nam ociepla i czynniki chorobotwórcze przedostają się coraz bliżej nas. Im w Polsce będzie cieplej, tym zagrożenie, że choroba pojawi się u nas, jest bardziej prawdopodobne.

W Polsce żyje 50 gatunków komarów. Jeden z nich to widliszek, który w tropikach przenosi inną groźną chorobę, malarię.

- Czyli potencjalny sprawca choroby jest, nie został wytępiony - dodaje prof. Ignatowicz. - Aby doszło w naszym kraju do zachorowań na malarię, musi być jednak źródło chorobotwórcze. Kiedyś malaria występowała na Żuławach, bo były tam tereny mocno zawilgocone, kanały zaniedbane. Potem miejsca te osuszono i ognisko wygasło. Zmienia się nam jednak klimat i nie wiadomo, co znowu nas czeka, czy komary jakichś wirusów nam nie przyniosą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska