I tak wybiorą ci z Warszawy

Andrzej Jagiełła
Zenek, Waldek i Krzysiek z Luboszyc uważają zgodnie, że ludzie nie poszli głosować, bo się boją spadku stopy życiowej, tak jak to stało się w Niemczech i innych krajach po wejściu do Unii.
Zenek, Waldek i Krzysiek z Luboszyc uważają zgodnie, że ludzie nie poszli głosować, bo się boją spadku stopy życiowej, tak jak to stało się w Niemczech i innych krajach po wejściu do Unii.
Dla wielu mieszkańców gminy nie ma znaczenia, kto będzie rządził, z kim przyjdzie im żyć. Liczy się dzień dzisiejszy.

Być może dlatego była tu jedna z najniższych frekwencji w województwie. Do referendum poszło w gminie zaledwie 38,6 procent uprawnionych do głosowania.

Przy sklepie "Grosik" w Luboszycach ruch wczoraj był normalny. Nikt nie fetował decyzji Polaków o wejściu do Unii Europejskiej. Piwko w "bączkach", dym z papierosów i normalne rozmowy o życiu.
- Bo ludzie się boją otwarcia granic - mówi Krzysiek. - Kiedyś w Niemczech zarabiało się dobrze. A teraz co? Jest coraz gorzej. Jak każdy będzie mógł pracować na Zachodzie, to spadną zarobki i nawet już tam nie będzie roboty.
To i tak dużo w porównaniu z ubiegłorocznymi wyborami samorządowymi, w których wzięło udział zaledwie 22,6 procent uprawnionych.
- I tak by za nas wybrali ci z Warszawy, ale poszłam głosować, bo myślę, że za parę lat będzie dzięki temu lepiej - powiedziała "NTO" Maria Zalzbrunn z Dąbrówki Łubniańskiej. Może będziemy lepiej zarabiać...

Takich jak pani Maria były w gminie 2842 osoby. Według nieoficjalnych danych dziewięćdziesiąt procent głosowało na "tak" dla Unii. Pozostali uznali, że nie warto głosować. - Czasy są takie, że rolnicy już nikomu nie ufają - powiedział "NTO" Jan Słota z Kolanowic. - Kiedyś to żyło się dobrze ze sprzedaży plonów i trzody chlewnej. A teraz? Brakuje pieniędzy na naprawę sprzętu rolniczego.
Wielu, szczególnie młodych ludzi wyjeżdża za pracą do Niemiec i Holandii, by zarobić. - Remontują domy, kupują ziemię. Chcą mieć gdzie wrócić po latach - mówi Waldek z Luboszyc. Ale tam też już nie ma miodu. I to wszyscy wiedzą, dlatego boją się Unii.
Niska frekwencja ma też inne wytłumaczenie. Na listach uprawnionych do głosowania były nazwiska, ludzi stale mieszkających poza gminą.

- To są głównie ci, którzy mają dwa obywatelstwa - mówi wójt Dieter Wystub. - Nie dopełnili obowiązku wymeldowania, więc nie możemy ich skreślać. Chyba, że zrobimy to z urzędu zgodnie z ustawą o ewidencji ludności i dowodach osobistych. Jest to jednak bardzo skomplikowana procedura. Tylko w tym roku skierowaliśmy do sądu 100 wniosków. Szacujemy, że około 2000 osób jest na stałe na Zachodzie. Gdyby głosowali, to frekwencja byłaby na poziomie średniej krajowej, w granicach 54 procent.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska