Iurii Gladyr. Był bramkarzem, został siatkarzem

Archiwum prywatne
Marina i Jurij od niemal dwóch lat są szczęśliwymi rodzicami. Daria przyszła na świat w listopadzie 2010 roku w Kędzierzynie-Koźlu.
Marina i Jurij od niemal dwóch lat są szczęśliwymi rodzicami. Daria przyszła na świat w listopadzie 2010 roku w Kędzierzynie-Koźlu. Archiwum prywatne
Był bramkarzem w młodzieżowej piłkarskiej drużynie z Połtawy i trener długo naciskał, by został przy futbolu. Jednak za namową mamy postawił na siatkówkę, i to z bardzo dobrym skutkiem.

Jurek, bo tak wszyscy się zwracają do Jurija Gladyra, przyznaje, że sport był w jego dzieciństwie jedyną rozrywką. Po lekcjach wybiegał z domu i z kolegami ganiali za piłką.

- W tamtych czasach nie mieliśmy takich rozrywek jak dzisiaj, nie było komputerów, gier - mówi nasz zawodnik. - Wolny czas spędzaliśmy biegając po ulicach, uprawiając jakieś formy sportu. Najbardziej powszechna była piłka nożna, za którą na podwórku każdy z nas biegał.
trzy dni dla piłki, trzy dni dla siatkówki

Gladyrowi tak się to spodobało, że zapisał się do piłkarskiego klubu w rodzinnej Połtawie (ponad 300-tysięczne miasto w środkowowschodniej części Ukrainy). W piłkarskiej drużynie stał na bramce i nie przypuszczał, że w przyszłości będzie blokował uderzenia rywali, ale nad siatką.

- W trzeciej klasie podstawówki przyszedł trener, który prowadził nabór do siatkarskiej sekcji. Ja miałem warunki, więc zostałem wybrany - wspomina gracz Zaksy. - Na początku to były zajęcia ogólnorozwojowe z elementami koszykówki i siatkówki. Podobały mi się, ale ciągle uprawiałem piłkę nożną. W poniedziałek, środę i piątek chodziłem na siatkówkę, a we wtorek, czwartek i sobotę na piłkę nożną. Wolałem futbol, bo tam trenowaliśmy i graliśmy mecze. W Połtawie był zespół ekstraklasy piłkarskiej, a ja grałem w drużynie młodzieżowej.

Do siatkówki przekonała go mama, która w młodości uprawiała koszykówkę w uniwersyteckim klubie, a później grała w siatkówkę.

- Mama kierowała moim sportowym życiem, tato patrzył na to z boku - wyznaje Jurek. - Powtarzała, że siatkówka to piękna dyscyplina i jeśli postawię na nią będę w życiu zadowolony. Dałem się przekonać, chociaż trener piłki nożnej jeszcze z dwa miesiące dzwonił do domu i namawiał, bym wrócił do piłki. Mówił, że popełniam błąd. Może i tak, nie wiem jak rozwinęłaby się moja piłkarska kariera. Dzisiaj nie żałuje, że jestem siatkarzem. I co najważniejsze wiem, że matka miała rację, bo siatkówka to piękny sport.

Polska to nasz dom

Od czterech lat gra w polskiej ekstraklasie i wraz z żoną Mariną mieszkają w Polsce. Najpierw w Warszawie, gdzie reprezentant Ukrainy debiutował w PlusLidze, a po dobrym sezonie został sprowadzony do Zaksy. Niespełna dwa lata temu (w listopadzie 2010 roku) w Kędzierzynie na świat przyszła ich córka - Daria. W naszym kraju bardzo dobrze się czują. Do tego stopnia, że postanowili na stałe tu zostać.

- Na początku miałem wątpliwości, ale żona mnie przekonała, że w Polsce będzie nam najlepiej - przyznaje środkowy Zaksy. Półtora roku temu złożył wniosek o przyznanie naszego obywatelstwa.

- Sprawa jest w toku i nie wiem kiedy zostanie pozytywnie rozpatrzona - mówi zawodnik. - Mam nadzieję, że niebawem uzyskam polski paszport.

Z żoną poznali się na meczu kobiecej siatkówki. - To było w Czerkasach, gdzie grałem w ekstraklasie - opowiada zawodnik. - Kolega zaprosił mnie na mecz kobiet i w hali akurat obok mnie siedziała Marina.
Okazało się, iż przyszła żona środkowego Zaksy też ma za sobą siatkarską przygodę. - To było za czasów szkolnych. Grała bodaj jako przyjmująca, ale takich szczegółów już nie pamiętam. Zresztą jak się gra w szkole to określonych pozycji na boisku jeszcze nie ma.

Teraz cały wolny czas spędzają razem. - Poza treningami i meczami jestem wyłącznie z rodziną - zapewnia gracz Zaksy. - Kiedy jest cykl przygotowawczy mamy dwa treningi dziennie, potem dochodzą wyjazdy na mecze. Ciężko jest się wtedy nacieszyć córką i żoną. Dlatego każdą okazję wykorzystujemy, by wspólnie spędzać czas. Bardzo lubimy też spotkania z kolegami z drużyny. Jesteśmy świetnym zespołem, mamy bardzo dobrą chemię i nawzajem się kolegujemy. A kiedy jest więcej wolnego i czasami ktoś nas odwiedzi, to wyjeżdżamy z Kędzierzyna. Kraków, Wrocław to piękne miasta niedaleko stąd, w których można zobaczyć wiele ciekawych zabytków.

Mistrz ruskiego bilarda

Pod lupą

Jurij Gladyr na lewym przedramieniu ma duży tatuaż: rzymską siódemkę oraz napis "Deo Vindice".
- Siódemka to magiczna liczba i ma mi przynieść szczęście - wyjaśnia zawodnik. - A Deo Vindice oznacza, że Bóg mnie chroni. Wierzę, że coś nad nami czuwa i że w niebie jest Bóg.

Duża odległość do rodzinnego miasta (1300 km) sprawia, że rodzinę odwiedzają tylko w czasie wakacji.

- Na Boże Narodzenie nie opłaca się wyjeżdżać, bo mamy dwa dni wolnego, a my tyle czasu spędzamy w drodze - opowiada Jurek. - Na Ukrainę jedziemy więc tylko na wakacje.
Również na Ukrainie siatkarz może w pełni realizować swoje hobby, jakim jest gra w bilard. Niestety, w polskich pubach, nie ma popularnej w jego ojczyźnie odmiany “ruskiego bilarda".

- Znany jest w krajach byłego Związku Radzieckiego, w Polsce takiego nie widziałem - wyjaśnia Gladyr. - Jest 15 bil białych i jedna czerwona. Różnica polega na tym, że bile są większe i cięższe od standardowych, natomiast kieszenie mniejsze, co sprawia że gra jest trudniejsza. Stół też jest duży, snookerowy. Gra się tylko czerwoną bilą, którą trzeba trafiać i wbijać do kieszeni białe. Latem, jak przyjeżdżam na Ukrainę, to od razu biorę swój profesjonalny kij i z kolegami idziemy na bilard. To daje mi dużo satysfakcji. Generalnie podoba mi się każdy rodzaj bilarda: ósemka i snooker. Tylko, że snooker jest bardzo trudny. By być dobrym i się nauczyć strategii trzeba duża grać. To są takie szachy przy stole.

Marina wychowuje córkę, zajmuje się domem, a w wolnym czasie dba o sylwetkę.

- Chodzi na fitness, uwielbia się poruszać, bo w jej żyłach też płynie sportowa krew - podkreśla Jurek. - Nie lubi siedzieć w miejscu. Jak jest okazja, to jak każda kobieta, poluje na ciuchy. Ma bardzo dobry gust, w przyszłości chciałaby otworzyć sklep z modnymi ubraniami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska