Jak Przewozy Regionalne 'szanują' pasażerów. List ze Strzelec Opolskich

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
archiwum
Do redakcji nto dotarł list pasażera ze Strzelec Opolskich, który opisuje przygodę jaka spotkała go w miniony piątek, gdy chciał dostać się pociągiem do Opola. Rano na linii kolejowej w rejonie Tarnowa Opolskiego doszło do awarii i wstrzymano częściowo ruch pociągów. Ale pasażerowie o tym nie widzieli.

"Od kilku lat dojeżdżam do pracy koleją ze Strzelec Opolskich. do Opola korzystając z usług Spółki Przewozy Regionalne. Jakość usług tego przewoźnika zawsze była taka sobie i pewnie z tej przyczyny liczba podróżnych, według moich obserwacji stale się zmniejsza.
Pozostała praktycznie »garstka« osób dojeżdżających do pracy i liczna grupa młodzieży dojeżdżającej do szkół w Opolu. Według moich obserwacji zmniejszenie liczby podróżnych nie wynika jednak ze zmniejszenia się liczby osób dojeżdżających na tej trasie do pracy, ale z tego, że część dotychczasowych stałych podróżnych zaczęła korzystać z usług innych przewoźników (zwłaszcza przewoźnika autobusowego - firmy Luz) bądź dojeżdżać własnymi środkami lokomocji.
Na pewno przyczyniły się do tego ponad roczne niedogodności związane z remontem tej linii, a to długi czas przejazdu i częste zmiany rozkładu jazdy. Aktualnie czas przejazdu pociągów na tym odcinku się skrócił i częściej pojawiają przyzwoite składy. Te pozytywne zmiany niewiele jednak pomogą, jeżeli razem z nimi nie zmieni się organizacja i mentalność samego przewoźnika.
9 stycznia 2015 r. (piątek) w godzinach rannych na trasie, którą codziennie jeżdżę doszło do jakiejś awarii. Rano z reguły ciepło nie jest, a dodatkowo jest teraz zima. Ja i masa innych podróżnych oczekiwaliśmy na pociąg odjeżdżający o godz. 6:57 ze Strzelec Op. do Opola.
Pociąg był opóźniony, o czym się dowiedziałem stąd, że nie przyjechał. W normalnych warunkach powinien mnie i innych podróżnych ktoś o tym powiadomić przez megafony i nawet chyba próbował, ale słychać było tylko jakiś bulgot. Jak już trochę podmarzłem z radością przywitałem nadjeżdżający od strony Gliwic pociąg - bo przecież do spóźnień można się przyzwyczaić.
Gdy usadowiłem się na siedzeniu w wagonie zauważyłem, że wszyscy ludzie z pociągu wychodzą. Jako, że jestem istotą społeczną wyszedłem za »stadem«. Od innych podróżnych zasłyszałem, że zostaną podstawione autobusy. Podreptałem zatem z całym tabunem przejściem podziemnym i dalej przed dworzec. Autobusów nie było. Jacyś przewodnicy »stada«, była wśród nich pani konduktor, powiedzieli, że pociąg jednak będzie jechał dalej.
Zatem za »stadem« - jestem istotą społeczną, podreptałem przejściem podziemnym z powrotem na peron. Wszedłem do pociągu. Rozebrałem się i wygodnie usiadłem. Było ciepło i tak jakoś miło, że pomyślałem, iż na najbliższe święta wyślę kartkę do PKP z pozdrowieniami. Mój pogodny nastrój zburzyli podróżni opuszczający po raz kolejny pociąg. Jestem - wiecie, istotą »stadną«.
Świeżo odnowione przejście podziemne na peron dworca w Strzelcach Op. jest piękne i można go podziwiać w nieskończoność. Gdy wyszedłem przed dworzec, autobus był już pełny. Kierowca i pani konduktor mówili, że może z nimi pojechać tyle podróżnych, ile jest miejsc siedzących w autobusie.
Udałem »głupa« i wszedłem do autobusu. Chciałem ze »stadem«. Podobnie uczyniło kilka innych osobników. Reszta »stada« osobniki słabsze, chore, starsze lub niedojrzałe, musiały zostać. Takie jest prawo natury.
Kierowca i pani konduktor inaczej jednak rozumieli prawo natury. Uparli się, że autobus nie ruszy, dopóki osoby stojące go nie opuszczą. Wskazywali podobnie jak siedząca reszta »stada«, że przecież kiedyś jeszcze jakiś autobus tam przyjedzie i nie godzi się, aby oni cierpieli przez sztuki zbyt wolne, które nie zdołały sobie zająć foteli w autobusie.
Z oporami, ale opuściłem autobus. Osobniki słabsze muszą »zginąć«. Taka jest natura. Na wszelki wypadek - gdybym jednak nie »zginął«, zabrałem zaświadczenie z kasy dworca o tym, że o godz. 7:45 pociąg z godz. 6:57 ciągle nie odjechał. Ostatecznie do Opola przybyłem własnym transportem. Zabawne jest to, że jak później się dowiedziałem, o awarii na trasie było wiadomo już ok. godz. 6:00.
Opisuję to dwa dni po zdarzeniu, przy ciepłym kaloryferze i gdy nie śpieszę się do pracy. Dlatego czynię to może w zbyt radosny sposób. Natomiast wówczas nie było mi do śmiechu. Zachowanie przewoźnika o poważnej nazwie Przewozy Regionalne Spółka z o. o. to żenada i amatorszczyzna.(...)"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska