Jak się z góry zakłada, że u nas nietolerancji nie ma, to potem trzeba czarować siebie i innych, gdy gołym okiem widać, że jest [OPOTYDZIEŃ]

Ryszard Rudnik
Ryszard Rudnik
Nie wiem, czy zwróciliście, drodzy Czytelnicy, uwagę na nowy sport w Opolu wieczorową porą, który w skrócie można by nazwać w dwóch słowach „bij cudzoziemca”. Oczywiście cudzoziemca rozpoznajemy po cechach pierwszorzędnych, czyli na przykład innym odcieniu skóry, oprawie oczu, rysach itp. Dlaczego tak? Bo tak jest najłatwiej.

Ofiarami tego procederu w ostatnim czasie padli studenci z Turcji oraz z Indii, którzy do nas przyjechali po naukę, ale nie taką, którą odczuli na własnej skórze.

Przy czym pobić kogoś za odcień karnacji, że jest inny, wydawałoby się, to kwestia zero-jedynkowa. To po prostu przestępstwo na tle rasistowskim, bo przecież niczym innym niż swą innością młodym opolskim bandytom ci ludzie nie mogli się narazić. Tu jednak włącza się aparat ścigania, który robi wiele, by tych czynów nie zakwalifikować jako ataki na tle rasowym, lecz jako zwykłą chuligańską burdę.

I wychodzą biedni rzecznicy w mundurach i bredzą, że to tylko zwykłe mordobicie było, a że akurat obcokrajowcy się nawinęli krewkim byczkom, to oczywiście przypadek. A to nie żaden przypadek, tylko efekt przymykania oczu na wybryki rasistowskie i usilnego wypierania ich ze świadomości władzy. Bo jak się z góry zakłada, że u nas nietolerancji nie ma, to potem trzeba czarować siebie i innych, gdy gołym okiem widać, że jest.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska