Janas na urlopie

Roman Stęporowski <a href="mailto:[email protected]">[email protected]</a> 077 44 32 606
Paweł Janas zrobił sobie wolne. Nie miał treningu ani czasu dla dziennikarzy. (fot. afp/fotorzepa)
Paweł Janas zrobił sobie wolne. Nie miał treningu ani czasu dla dziennikarzy. (fot. afp/fotorzepa)
Z obozu Polaków. Paweł Janas odwrócił się już od wszystkich: mediów, kibiców i... piłkarzy. Wczoraj zrobił sobie wolne.

W środę naszą drużynę czeka mecz z Niemcami. Pojedynek ten może zdecydować, czy polscy piłkarze zachowają szansę na wyjście z grupy. Po piątkowej kompromitacji z Ekwadorem (porażka 0-2) przygotowania do meczu wyglądają co najmniej dziwnie. W sobotnie popołudnie, tuż po powrocie z Gelsenkirchen do swojej bazy w Barsinghausen, selekcjoner Paweł Janas zabrał piłkarzy na krótki rozruch. Wczoraj nasi zawodnicy dostali wolne. Wprawdzie mieli wrócić do normalnych treningów, jednak podczas sobotniej wieczornej odprawy zapadła decyzja, że niedziela będzie świąteczna i wolna od zajęć.

Wolne wziął sobie także selekcjoner i nie pojawił się na wczorajszej konferencji prasowej. Janas drugi dzień z rzędu nie miał czasu, by spotkać się z dziennikarzami.
- Przyjechał do niego ktoś bliski - tłumaczył trenera prezes PZPN Michał Listkiewicz, który zapowiedział, że w poniedziałek Janas będzie obecny na konferencji prasowej.
Osobą, która odwiedziła Pawła Janasa, nie był na pewno syn Rafał, gdyż przed mistrzostwami został włączony do sztabu kadry.
- Pełni taką rolę jak trenerzy Jabłoński czy Maranda, czyli jest odpowiedzialny za obserwację rywali, nie tylko tych w MŚ, ale i w rozpoczynających się już we wrześniu eliminacjach mistrzostw Europy - wyjaśnił Listkiewicz. Na obecność dwóch Janasów w sztabie polskiej ekipy nie byli przygotowani organizatorzy mundialu i prezentując składy drużyn przed meczem w Gelsenkirchen, jako trenera "biało-czerwonych" przedstawili młodszego z nich.
Wczoraj wieczorem piłkarze umówili się na męską rozmowę. Ale rozmowę we własnym gronie, bez trenera. Dziennikarze niemieckiego "Bilda" sugerowali nawert bunt w naszej ekipie.
- O tym nie ma mowy - zareagował na te doniesienia Listkiewicz. - Czasami taka wewnętrzna rozmowa jest bardzo potrzebna, by wywołać dodatkową mobilizację, by wyjaśnić pewne kwestie tylko we własnym gronie. Przyszli do mnie Michał Żewłakow i Jacek Krzynówek, mówiąc w imieniu drużyny, że czują potrzebę rozmowy we własnym gronie. I takie spotkanie się odbędzie. Mam nadzieję, że po nim zawodnicy poinformują mnie, w czym możemy im jeszcze pomóc.

Nie ulega wątpliwości, że drużynie potrzebny jest wstrząs. Listkiewicz przyznał, że w meczu z Niemcami powinno dojść do zmiany w składzie.
- Nie można popełnić błędu z Korei Południowej, kiedy z radykalnymi zmianami czekano do ostatniego meczu, który nie miał już żadnego znaczenia - powiedział szef związku. - Po meczu z Ekwadorem nie ulega wątpliwości, że zmiany są potrzebne. Jednak nie do mnie należy decyzja, czy mają to być zmiany taktyczne, czy personalne. Problem w tym, że Polacy w piątek zagrali na 50 procent możliwości, a rywale na 90.
Szef związku powstrzymuje się z oceną pracy selekcjonera.
- Na razie nie wolno tracić nadziei na awans - powiedział. - Po porażce z Ekwadorem, po której długo nie mogłem ochłonąć, są one mniejsze, ale dwa zwycięstwa pozwolą nam zagrać w 1/8 finału. Mam nadzieję, że w meczu z Niemcami polska drużyna zagra o wiele lepiej - zakończył Michał Listkiewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska