Janusz Świtaj: - Nie chcę umierać, chcę pomocy

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
- Aż mi serce mocniej zabiło - mówił uszczęśliwiony Janusz Świtaj na widok zdjęcia z autografem Roberta Kubicy.
- Aż mi serce mocniej zabiło - mówił uszczęśliwiony Janusz Świtaj na widok zdjęcia z autografem Roberta Kubicy. fot. Mirosław Dragon
Sparaliżowany od 14 lat Janusz Świtaj, poprosił sąd o zgodę na odłączenie od aparatury. Ale tak naprawdę wcale nie marzy o śmierci.

Janusz ma inne marzenia. Chce wózek z respiratorem, marzy o tym, by poruszyć rękami i zobaczyć na żywo Roberta Kubicę. Na dźwięk nazwiska polskiego kierowcy oczy Janusza błyskają. 31-letni całkowicie sparaliżowany mieszkaniec Jastrzębia Zdroju śledzi każdy sportowy krok Roberta Kubicy. Ogląda nie tylko wyścigi bolidów, ale również kwalifikacje, treningi i prezentacje nowych wozów. Analizuje styl jazdy pierwszego Polaka w Formule 1.

- Robert Kubica to taktyk, w ubiegłym sezonie miał słabszy silnik, dlatego na prostej osiągał wolniejsze czasy, ale za to nadrabiał na wirażach - tłumaczy mi z pasją Janusz. - W tym roku nie ma już w Formule Schumiego (Michaela Schumachera, wielokrotnego mistrza świata - red.), więc Robert będzie siedział na ogonie ubiegłorocznemu mistrzowi, Alonso!

Janusz Świtaj ma dwa marzenia: dostać plakat Roberta Kubicy z jego dedykacją i koszulkę z wizerunkiem polskiego kierowcy, również podpisaną przez niego.

- Od 14 lat, czyli od momentu wypadku, koszulka to jedyna część garderoby, jaką noszę - tłumaczy Janusz. - T-shirt od Roberta Kubicy ubierałbym tylko od święta, np. podczas jego wyścigów!

Mieszkaniec Jastrzębia Zdroju ma już koszulkę Adama Małysza. Zapłacił za nią 40 zł, wspomagając przy tym budowę skoczni narciarskiej w Wiśle. T-shirt rajdowca z jego autografem znalazł kiedyś na aukcji internetowej.
- Ale mogłem tylko o nim pomarzyć, poszedł za 42 tysiące zł! - mówi Janusz.

Robert Kubica nie jest pisarzem
Nic dziwnego, bo taki autograf i dedykacja to prawdziwy rarytas. W jego poszukiwaniu reporter nto dotarł do kuzyna Roberta Kubicy.
- Kiedy proszę Roberta o dedykację dla kogoś, złości się, że nie jest pisarzem, tylko kierowcą. On nawet autografy rozdaje bardzo niechętnie - opowiada kuzyn. Nie chce przy tym ujawniać nazwiska.

Kuzyn Kubicy obiecał, że przy najbliższej okazji poprosi swojego krewniaka o zrobienie wyjątku dla Janusza Świtaja. Tyle że najbliższa okazja może się nadarzyć dopiero... pod koniec roku. Szefowie teamu BMW Sauber zabrali bowiem Polakowi nawet komórkę. Nic i nikt nie może go rozpraszać aż do końca sezonu. Udało nam się jednak zdobyć dla Janusza zdjęcie Roberta Kubicy z autografem. Podarował je Krzysztof Bartyla z Chudoby.

- Zdobyłem to zdjęcie dopiero 10 dni temu, oprawiłem w ramkę i postawiłem w domu - mówi pan Krzysztof. - Ale myślę, że pan Janusz ucieszy się z niego bardziej ode mnie.
- Aż mi serce mocniej zabiło! - mówi uszczęśliwiony 31-latek z Jastrzębia Zdroju i skrupulatnie analizuje zawijasy w autografie. - Proszę zauważyć, Robert podpisuje się tylko inicjałami, szkoda mu czasu na cały podpis, przecież pisarzem nie jest!
Mieszkaniec Jastrzębia Zdroju mówi, że będzie cierpliwie czekał na koszulkę. Bo Kubica jest jego bratnią duszą.

- Mamy tę samą pasję: speed! - mówi 31-latek. - Tylko że pan Robert lubi rozpędzić się w bolidzie, a ja na jednośladach.

Mam tylko głowę

18 maja 1993 roku. Nastoletni Janusz pędzi swoją wymarzoną emzetą. Dopiero co ją kupił. Na przejażdżkę zabiera kumpla. Rozpędza się, ile fabryka dała. Nagle jadący przed nimi tir gwałtownie hamuje. Hamulce w emzecie nie są zbyt dobre.

- Nie wyhamuję, wyskakuj! - wrzeszczy Janusz do kolegi. Ten zeskakuje na pobocze (tylko się potłucze). Janusz wbija się głową w naczepę tira. Za dwa tygodnie kończy osiemnaście lat.

To zresztą cud, że w ogóle dożył osiemnastki. Diagnoza lekarska brzmi: zmiażdżenie rdzenia kręgowego i złamanie kręgów szyjnych ze złamaniem zęba obrotnika. W efekcie całkowity paraliż, niewydolność oddechowa i ogromne cierpienie, którego nie uśmierzają żadne środki przeciwbólowe.
- Krótko mówiąc, mam tylko trzeźwo myślącą głowę i od 14 lat żyję biologicznie nienaturalnie - mówi Janusz.

Oddycha wyłącznie dzięki respiratorowi. Mówi z trudem. Co chwilę przerywa, kiedy rurka podłączona do krtani tłoczy kolejny haust powietrza.
Od kilkunastu dni Janusza Świtaja zna cała Polska. Z telewizji, radia, gazet. Widzimy młodego mężczyznę, leżącego bezwładnie na dużym łóżku. Słyszymy o jego wielkim cierpieniu. Dyskutujemy w domu, w pracy, w sklepie w kolejce: czy powinno się zalegalizować w Polsce eutanazję?

Świtaj jest pierwszym człowiekiem w naszym kraju, który złożył wniosek do sądu o zgodę na eutanazję. Nie zrobił tego w obecności kamer ni błysku fleszy. Napisał go w całkowitej tajemnicy.
- Nawet my o tym nie wiedzieliśmy, byliśmy bardzo zaskoczeni - mówi matka Halina Świtaj.

W jaki sposób całkowicie sparaliżowany mężczyzna zdołał samodzielnie napisać pismo do sądu? Dzięki laptopowi podłączonemu do internetu. Janusz stuka w klawisze ołówkiem włożonym w usta. Wniosek trzeba było podpisać. W dowodzie osobistym mieszkańca Jastrzębia Zdroju w miejscu autografu jest napisane: podpis niemożliwy. Pod pismem do sądu Janusz złożył odcisk swojego kciuka. Domaga się zgody na przerwanie uporczywej terapii w przypadku śmierci jednego z rodziców.

- Funkcjonuję w tym świecie przede wszystkim dzięki moim wspaniałym rodzicom - pisze Janusz na swojej stronie internetowej www.switaj.eu.
Halina i Henryk Świtajowie są już po sześćdziesiątce. Od lat opiekują się swoim jedynym synem dzień i noc. Są nie tylko rodzicami, ale też sanitariuszami, masażystami i rehabilitantami.

Pan Henryk godzinami masuje bezwładne ciało swojego syna. Co godzinę przewraca go z boku na bok, żeby nie tworzyły się odleżyny. Kiedy Janusz leży na lewym boku, widzi ścianę, a na niej plakaty motocykli, zdjęcie Jennifer Lopez, a od teraz również zdjęcie Roberta Kubicy z jego autografem. Kiedy ojciec przewróci go na prawo, Janusz widzi komputer, a dalej okno z widokiem na osiedle z wielkiej płyty. Pani Halina pomaga, poza tym troszczy się o dom, chodzi na zakupy i do apteki. Sama ma duże kłopoty ze zdrowiem, wymaga operacji.

Świtajowie mieszkają na takim jastrzębskim ZWM-ie. Wysokie bloki z epoki gierkowskiej. Dwupokojowe mieszkanie na ósmym piętrze. Janusz wrócił do niego dopiero w 1999 roku, kiedy przy pomocy jednej z fundacji udało się kupić odpowiedni respirator.

Pomóżcie mi żyć

To nieprawda, że Janusz Świtaj chce umrzeć. Nie wierzcie, że naprawdę prosi o śmierć. Wniosek do sądu to rozpaczliwy krzyk o pomoc.
- Janusz nie robi tego tylko dla siebie - podkreśla Henryk Świtaj. - On otwiera furtkę dla innych, którzy są w podobnej sytuacji.

Jeszcze w 2005 roku Narodowy Fundusz Zdrowia płacił za codzienną 1,5-godzinną opiekę pielęgniarki. Od roku zmniejszył liczbę wizyt do dwóch w tygodniu. A przecie ludzie podłączeni do respiratora wymagają opieki 24 godziny na dobę!

Na swojej stronie internetowej Janusz zamieścił dwa wnioski do pobrania. Pierwszy o rozpisanie w Polsce referendum w sprawie dopuszczalności eutanazji. Drugi o zapewnienie dożywotniej opieki pielęgniarskiej ciężko chorym osobom.

Janusz wie, że jego wniosek o eutanazję ma marne szanse, bo w Polsce nie wolno uśmiercać na życzenie. Sąd rejonowy w Jastrzębiu Zdroju już poinformował, że przekazał sprawę do sądu okręgowego w Gliwicach.

- Jeśli sąd odrzuci wniosek, będę go składał dalej! - zapowiada Janusz. Ale to nie dlatego, że chce umrzeć. Jeśli przejdzie wniosek o zapewnienie opieki pielęgniarskiej, Janusz natychmiast wycofa z sądu żądanie eutanazji. Bo on chce żyć, tylko widzi, że jego rodzice pomału nie dają już rady.

W telewizji wiceminister Bolesław Piecha zapewnił, że Janusz Świtaj otrzyma jak najszybszą pomoc.
- Minęły dwa tygodnie i nic, żadnego kontaktu - mówi Henryk Świtaj.
300 tysięcy internautów

Od momentu ujawnienia wniosku o eutanazję M2 rodziny Świtajów przeżywa oblężenie. Ekipy telewizyjne ustawiają statywy z kamerami, radiowcy podtykają mikrofony pod usta sparaliżowanego Janusza, fotoreporterzy błyskają fleszami. Wprawdzie dzięki mediom ludzie z całego kraju dowiedzieli się o Januszu, o akcji zbierania pieniędzy na wózek i podpisów na wnioskach, ale to zainteresowanie jest ponad siły ciężko chorego człowieka.

Sparaliżowanego 31-latka wspierają internauci. Na jego stronę zajrzało już prawie 300 tysięcy ludzi! Pobierają wnioski i wysyłają je do ministra zdrowia oraz do marszałka Sejmu.

Od ponad dwóch lat Janusz przyjaźni się też z Anną Dymną. Kiedy cała Polska zaczęła dyskutować o Januszu Świtaju i eutanazji, słynna aktorka zadzwoniła do swojego przyjaciela z Jastrzębia Zdroju.

- Byłem pewien, że dostanę od niej reprymendę - wspomina Janusz. - Ale ona powiedziała: "Walcz o swoje. Ludzie nie powinni gdybać o tym, czy zalegalizować eutanazję. Powinni zrobić wszystko, żeby zachciało ci się żyć!".

Uścisnę panu dłoń

Człowiekowi, który jako pierwszy w Polsce złożył wniosek o eutanazję, chce się żyć. Janusz zbiera na wózek z respiratorem. Takie cudo kosztuje 200-300 tys. zł.
- Wierzę, że ten wózek będzie! - mówi Janusz. - Tak samo jak porządna, 3-4-miesięczna rehabilitacja.

Janusz chce podjąć pracę. Zaoferowała mu ją już Anna Dymna. Sparaliżowany 31-latek ma przez internet szukać osób z podobnymi problemami, zbierać ich dane i przekazywać do fundacji aktorki.

Mieszkaniec Jastrzębia Zdroju rozpoczyna ponadto karierę dziennikarską. W połowie marca w dwutygodniku motoryzacyjnym "WMC" ukaże się artykuł jego autorstwa.

- To będzie przestroga dla młodych motocyklistów, którzy mają po 16-17 lat, rodzice kupują im maszynę, a oni myślą, że potrafią już wspaniale jeździć i pędzą, ile fabryka dała - mówi Janusz. - Przestrzegam przed brawurą, przed popisywaniem się przed kolegami. Jakie mogą być tego skutki, widać po mnie.

Mimo tragicznego wypadku Janusz nadal uwielbia motocykle. Na ścianie w jego pokoju wisi plakat, a na nim kawasaki ninja ZX-10, ścigacz, który potrzebuje tylko trzech sekund do setki. Na plakacie Janusz kazał napisać: "Jadę na Mazury!".

- Kiedyś spędzałem tam każde wakacje, chcę znowu tam pojechać - zwierza się.
Kiedy na pożegnanie ściskam dłoń Henrykowi Świtajowi, Janusz mówi do mnie: - Kiedy spotkamy się za kilka lat, to, mam nadzieję, ja też uścisnę panu dłoń.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska