Jolanta Kwaśniewska: Jem ptysia w rękawiczkach

TVN
Rozmowa z Jolantą Kwaśniewską, byłą prezydentową, gospodynią telewizyjnego programu "Lekcja stylu".

- Polacy chyba chętniej widzieliby panią w polityce niż w telewizji.
- O urząd ubiegać się nie zamierzam, choćby dlatego, że kochająca żona mężowi, który jest zwierzęciem politycznym, po prostu zrobić tego nie może. Także dlatego, że dla tak silnego mężczyzny jak mój małżonek, sytuacja, w której stoi on za żoną i na przykład nosi jej torebkę - jest niewyobrażalna. Poza tym praca w Sejmie czy Senacie zupełnie mnie nie pociąga. Tam jest za nudno. A mnie energia roznosi. Jestem z natury poznanianką, czyli pozytywistką, która się spełnia po wykonaniu wyznaczonego zadania. Kiedyś powiedziałam, że wybuduję piętro w klinice hematologii i onkologii dla dzieci w Gdańsku i wybudowałam. Nie jestem pewna, czy udawałoby mi się to w polityce.

- W telewizji pani się spełnia?
- Zajmuję się tym, co lubię. Śp. ambasador Pietkiewicz, wybitny znawca dyplomacji i stylu, przez dwa lata współpracował z moją fundacją, a potem trochę niespodziewanie cały swój majątek tejże fundacji zapisał. To był bodziec. Pomyślałam, dlaczego by się nie zajmować dobrym zachowaniem? Nasze życie mocno się zmieniło, trzeba więc było dopasować do niego zasady savoir-vivre'u, mówić o konieczności ich stosowania. O tym na przykład - kto z kim i jak powinien się witać, że w określonej sytuacji obowiązują pewne formy, że niezależnie od niechęci należy zawsze zachować szacunek dla ważnego urzędu. Także o sposobie ubierania się. Źródłem inspiracji dla "Lekcji stylu" był m.in. mój przyjaciel, który pewnego razu napisał do mnie: "Dostaliśmy z żoną zaproszenie na ważne spotkanie z adnotacją: "obowiązuje casual smart". To jak właściwie powinniśmy wyglądać?" - pytał. Uświadomiłam sobie, że takie informacje są potrzebne w życiu wielu ludzi.

- I z byłej pani prezydentowej zmieniła się pani w dziennikarkę?
- Bliższe jest mi określenie: "prowadzę własny program". Chociaż mąż mówi, że ten pomysł z telewizją to jest dla mnie takie życie po życiu.

- A nie dodaje przy tym, że myśli o życiu, w którym było pani bardzo wygodnie? Wszyscy nadskakiwali, byli ludzie do gotowania, czesania, codziennego malowania, styliści podpowiadali, w jakich kreacjach pani prezydentowej najlepiej.
- Tak nie mówi, ale gdy skończyła się kadencja prezydencka męża, to rzeczywiście dość często znajomi pytali mnie: jak to teraz będzie? Będę musiała sama gotować, sama robić zakupy - czy ja sobie z tym poradzę? Odpowiadałam wtedy, że ja nie muszę gotować, bo ja kocham gotować! Tak samo kocham robić zakupy i bywać z przyjaciółmi. Jako pierwsza dama miałam swoje pięć minut w życiu, ale to się skończyło. I w nowej rzeczywistości trzeba umieć się odnaleźć. Może dlatego, że zawsze staraliśmy się być z mężem przede wszystkim przyzwoitymi ludźmi? Wstaję rano i każdego dnia spokojnie mogę spoglądać w lustro. A propos lustra - nigdy zbyt długo przy nim nie siedziałam. Make-up najczęściej robiłam sobie sama i rzadko kiedy trwał dłużej niż 10-15 minut. Do fryzjera zawsze jeździłam poza pałac prezydencki i zawsze miałam problem, żeby dojechać tam na czas. Ale prawdą jest, że od ponad 10 lat jest to ta sama pani Iza, z której rad nadal korzystam. To ona m.in. przekonała mnie do krótkich włosów. Doradców i stylistów nie mam i nigdy nie miałam. Nigdy też nie miałam i nie mam teraz żadnych specjalnych funduszy, które mogłabym przeznaczać na "poprawianie" swojej urody.

Jolanta Kwaśniewska i Doda w "Lekcji Stylu" w TVN

Gościem Jolanty Kwaśniewskiej w "Lekcji Stylu" w TVN była m. in. Doda.
(fot. TVN)

- A na zakupach poszaleć pani lubi? Tak po kobiecemu - sterta butów w domu, góra torebek?
- Poszaleć lubię, ale staram się, żeby towarzyszył temu rozsądek. I dobra jakość. Lubię nawet bardzo dobrą jakość. Namawiam do jakości i do układania sensownego zbioru ubrań, które w zestawie tworzą atrakcyjną całość, ale też dają się łatwo miksować w innych zestawach z tego samego zbioru. Oczywiście, dotyczy to także butów i torebek, które staram się zawsze dopasować do kreacji. To pomaga zachować styl, a jednocześnie daje możliwość indywidualnego podkreślenia wizerunku. Nawet największa garderoba nie jest przecież z gumy i w nieskończoność nowych rzeczy nie można w niej gromadzić. W mojej na pewno więcej mam torebek niż butów. I to pomimo tego, że jak już mi się jakaś torebka znudzi, to Ola chętnie jakiś czas jeszcze po mnie ją nosi.

- Ma gust podobny do mamy?
- Jej styl mi się podoba. Mój - jej chyba też. Czasem nawet udawało mi się ją zaskoczyć. Koleżanki potem się dziwiły: Mama ci to kupiła? - pytały z niedowierzaniem. A ja wcześniej po prostu podpatrywałam, do których sklepów wchodzą młodzi ludzie, co oglądają. Ola jest przy tym fajnym i krytycznym przyjacielem.

- Jeśli już o modzie mowa. Pani guru to projektantka "małej czarnej", czyli Coco Chanel?
- To nawet taka moja ikona ikon. Ta przysłowiowa zgrzebna mała czarna sukienka, to tylko jedno z jej wielkich dzieł. Często zapominamy, że to właśnie Coco Chanel wyzwoliła nas z gorsetów, wymyśliła dla nas spodnie i kobiecy smoking w wersji klasycznej, skróciła mocno sukienki i jako pierwsza zaczęła eksponować perły! Panowie prześcigali się wtedy, żeby nimi obdarowywać panie. A dziś? Który mąż daruje nam perły na co dzień?!

- W telewizyjnym życiu nie tylko pani decyduje o tym, kto będzie gościem w programie i o czym będzie w nim mowa. To też istotna zmiana w tym życiu po życiu.
- Wiele rzeczy ustalam z moją producentką Kasią Krupą na partnerskich zasadach. Poszukujemy wspólnie ważnych tematów. Ale najpierw próbujemy ustalić, które z nich mogłyby być szczególnie ciekawe. Na przykład - dla kobiet. Z badań wynika, że właśnie panie w wieku od 35 do 60 lat, mieszkające najczęściej w małych miastach, stanowią największą widownię "Lekcji stylu". To prawda, że czasem nie ja sama zapraszam kontrowersyjnych gości. Takim zaskoczeniem była dla mnie m.in. Doda. Byłam nawet trochę przejęta tym, jak nam to wyjdzie. Ale szybko okazało się, że to ładna i apetyczna kobieta. Szalenie ciekawa ludzi. I że skupia wokół siebie wielu bezinteresownych fanów swojej urody. Po programie nie miałam wątpliwości, że została sensownie do niego dobrana.

- Zasłynęła pani lekcją jedzenia bezy, tak barwnie opisaną przez Józefa Oleksego.
- To był ptyś!

- Można go zjeść elegancko?
- Nie da się, dlatego na eleganckich przyjęciach takich "ciastek - wpadek" po prostu się nie podaje. Ale ja podczas pewnej sesji zdjęciowej pokazałam, jak jeść ptysia: w długiej balowej rękawiczce i palcem. Ot, co!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska