Klej nie jest okej

Zbigniew Górniak
Zbigniew Górniak
Zbigniew Górniak
Kilka tygodni temu męczyłem się na jakiejś konferencji w świeżo zakupionej koszuli, który wbijała mi w szyję swe żądło. To była jedna ze szpilek, jakimi nie wiedzieć po co nabijają polscy producenci koszul swe wyroby. To ma być koszula, a nie jeż - przecież!

Wciąż jakoś nie mogę wyjść ze zdumienia, nad potrzebą ometkowywania wszystkiego, jaką przejawiają producenci dóbr wszelakich, ze szczególnym uwzględnieniem tych, którzy szyją ciuchy. Metki, naklejki, wszywki, wstawki, kartoniki, banderole, nalepki, paski, paseczki, wstążki, folie, celofany - tym wszystkim fabrykanci odzieży okraszają spodnie, swetry i marynary, i czai się potem to dziadostwo w ciuchu, niczym pułapki w piramidzie zmajstrowane przez ich konstruktorów. Ostatnio latałem po lesie z metką dyndającą mi na nici w okolicach tyłka: śmiały się ze mnie tylko dzięcioły, ale mogli ludzie, gdybym biegł przez wioskę. To dyndało tak jedno ze znamion tego, że mój zakup był mocno markowy, przynajmniej jakieś pocieszenie.
Kilka tygodni temu męczyłem się na jakiejś konferencji w świeżo zakupionej koszuli, który wbijała mi w szyję swe żądło. To była jedna ze szpilek, jakimi nie wiedzieć po co nabijają polscy producenci koszul swe wyroby. To ma być koszula, a nie jeż - przecież! Wcześniej wydłubywałem z koszuli te szpilki niczym ości ze źle ofiletowanego dorsza, myślałem, że wybrałe je wszystkie, ale gdzie tam.
Co najmniej kilkanaście par skarpet zmarnowałem w ciągu roku, kiedy próbowałem rozerwać łączącą je nić. Gdy człowiekowi spieszno do pracy, nie lubi szukać nożyczek po całym mieszkaniu. Nić jak nić, ale w takich akurat krytycznych momentach okazuje ona moc okrętowej liny i traaaach - trzeba jednak szukać nożyczek i nurkować w czeluście szafy po nową parę skarpet.
Ostatnio w kościele widziałem faceta w nowych dżinsach z nogawkami oblepionymi folią reklamową. Trudno, by gość uznał ją za element ozdobny, raczej nie zauważył, na czym ucierpiała powaga mszy. Bo chichotałem nie tylko ja.
No i jeszcze ten idiotyczny zwyczaj zaszywania kieszeni. Moja wiosenna kurtka ma je zaszyte do dziś, choć przecież ja ani policjannt, ani lekarz, ani nawet nie urzędas z jakiejś newralgicznej komisji przetargowej.
Ale producenci odzieży i tak w oblepianiu to małe myszki Miki w porównaniu z producentami rzeczy bardziej trwałych. Ludzie biorą mnie od pewnego czasu za pedzia, bo noszę sztuczne paznokcie. Swoje naturalne zdarłem, próbując usunąć niezliczoną ilość naklejek, jakimi ozdobiono moje nowe okna oraz kilka sprzętów AGD, które byłem zmuszony kupić.
A ileż ja oszpeciłem upominkowych czekolad, bombonierek i okładek książek, próbując zerwać metki z ceną przytwierdzone nie wiedzieć po co klejem, jakim można sklejać skały!
Za PRL-u kleje były tak słabe, że nawet znaczki nie trzymały się kopert. Dziś trzeba używać młota pneumatycznego, by oderwać cenę z batonika. Albo trzeba mieć zręczność chirurga, by rozłączyć dwie skarpety w mroku zaspanego poranka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska