Kłopoty z kanarami w Kędzierzynie-Koźlu

fot. Daniel Polak
fot. Daniel Polak
W grudniu pasażerów MZK kontrolują tymczasowo ochroniarze. Profesjonalna firma zajmująca się ściganiem gapowiczów zrezygnowała, bo jej się to nie opłacało.

Umowę na kontrolowanie autobusów z Miejskim Zakładem Komunikacji podpisała firma z Łodzi. Miała zarabiać przede wszystkim na ściąganiu mandatów od osób przyłapanych na jeździe bez biletu, a także otrzymując kilka tys. złotych w miesiącu od MZK. Kwota była tym wyższa, im więcej przeprowadzono kontroli.

- Ale usłyszeliśmy, że im się to nie opłaca - mówi Zdzisław Stasica z Miejskiego Zakładu Komunikacji. - Wynikało to m. in. z tego, że na miejscu nie potrafili znaleźć ludzi do pracy i kontrolerów przywozili aż z Łodzi. Zapewnienie im noclegu było bardzo kosztowne i podejrzewam, że z tego powodu mieli problemy finansowe...

Umowa została zerwana i MZK ogłosiło przetarg mający wyłonić nową firmę, która zajmie się ściganiem gapowiczów. Ale okazało się, że warunki, jakie zaproponował miejski przewoźnik, nie są dla nikogo opłacalne. MZK ogłosiło jeszcze jeden przetarg i dopiero po nim udało się wyłonić firmę z Sosnowca.

Ile będzie zarabiała? MZK mówi, że nie może ujawnić tej informacji do chwili podpisania umowy, a ma to nastąpić w ciągu kilku dni.

Nieoficjalnie wiadomo jednak, że firma będzie otrzymywała około 3 złotych za każdą wykonaną kontrolę, a także 80 procent wartości każdego zapłaconego przez gapowicza mandatu.

MZK postawiło warunek, że rewizorzy mają wykonać minimum 2700 kontroli w miesiącu. Ale pracownicy firmy z Sosnowca pojawią się w autobusach dopiero w styczniu, bo tak zakłada umowa. Nie oznacza to jednak, że obecnie miejskie autobusy nie są przez nikogo kontrolowane.
- Na grudzień podpisaliśmy chwilową umowę z jedną z firm ochroniarskich, która sprawdza bilety w wybranych autobusach - zaznacza Stasica. - Nie moglibyśmy dopuścić do sytuacji, w której nikt nie kontrolowałby pasażerów.
O tym, jak ważne jest to, aby kontrole były przeprowadzane często i rzetelnie świadczy fakt, że wpływy ze sprzedaży biletów stanowią połowę rocznego budżetu MZK (reszta to dotacja od gminy). Od stycznia do grudnia pasażerowie kupują bilety za 5 milionów złotych.

- Bardzo rzadko zdarza mi się jeździć autobusem, ale jak już muszę, to zawsze kupuję bilet. Uważam, że ci, którzy tego nie robią, są po prostu nieuczciwi - mówi Sławomir Adamczyk z Kędzierzyna-Koźla.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska