- Nóż w kieszeni się otwiera kiedy widzę pomazane farbami pociągi. Gdyby jeszcze było na co popatrzeć, ale to totalna szmira - denerwuje się Krzysztof Majcherek, którego wczoraj spotkaliśmy na dworcu Opole Główne kiedy wysiadał z pociągu, który przyjechał z Wrocławia. - Nawet przez okno nie mogłem sobie wyjrzeć, bo jakaś bezmyślna istota je zamalowała.
W ostatnim czasie Straż Ochrony Kolei na zanotowała na Opolszczyźnie plagę ataków graficiarzy na stojące na bocznicy składy.
- Tylko w styczniu odnotowaliśmy dziesięć takich przypadków - mówi Adam Radek z Komendy Regionalnej Straży Ochrony Kolei w Opolu.
Najwięcej, bo aż siedem w Brzegu, ale chuligani byli też aktywni w Opolu i Strzelcach Opolskich. Dla porównania w całym ubiegłym roku opolscy SOK-iści zanotowali 80 takich przypadków w całym regionie.
Kolejarze tłumaczą, że usunięcie metra kwadratowego farby ze składu kosztuje 60 zł. Z całego pociągu to koszt nawet kilku tysięcy złotych. Do tego dochodzą straty związane z
przymusowym postojem składu na czas prac.
- Walka z graficiarzami jest bardzo trudna - przyznaje Adam Radek. - Nie jesteśmy w stanie postawić przy każdym pociągu człowieka, który będzie go pilnował podczas postoju na bocznicy. Dlatego apelujemy do ludzi, którzy widzą młodzieńców kręcących się obok pociągów, a nie wyglądających na kolejarzy, o kontakt z nami bądź policją.
Ale SOK-iści nie są też bez szans. W ubiegłym roku zatrzymali chuliganów w Brzegu, Kluczborku i Namysłowie. W 2009 roku dwóch 18-latków z Zawadzkiego. A co grozi za taki wybryk?
- 500-złotowy mandat, albo skierowanie sprawy do sądu, który oprócz grzywny może zasądzić koszty czyszczenia składu z bohomazów - kończy Adam Radek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?