Komu podpadł Kowalski

Fot. Paweł Stauffer
Kowalski zmierza na poniedziałkowe posiedzenie opolskiego PiS-u, które miało być poświęcone jego osobie. Jednak centrala zdecydowała inaczej.
Kowalski zmierza na poniedziałkowe posiedzenie opolskiego PiS-u, które miało być poświęcone jego osobie. Jednak centrala zdecydowała inaczej. Fot. Paweł Stauffer
Dziś w Warszawie szefowie Prawa i Sprawiedliwości zdecydują, czy Janusz Kowalski, najbardziej przebojowy i popularny polityk opolskiej prawicy, zostanie wyrzucony z partii.

Sprawa Kowalskiego wybuchła nieoczekiwanie w czwartek późnym wieczorem, kiedy to do naszej redakcji przyszedł faks od posła Andrzeja Diakonowa, prezesa opolskiego PiS. Diakonow poinformował o cofnięciu Kowalskiemu pełnomocnictw w reprezentowaniu PiS na Opolszczyźnie i zapowiedział, że będzie dążył do wyrzucenia go z partii.
Janusz Kowalski nie mógł uwierzyć w to, co przeczytał. Był przekonany, że to fałszywka. Otrzymał cios, którego - jeśli wierzyć jego słowom - kompletnie się nie spodziewał.
Prezes opolskiego PiS nie podał w liście powodów tak nagłej zmiany nastawienia do swego zastępcy.

NIECH SIĘ KOWALSKI OPANUJE
Z Lechem KACZYŃSKIM, prezesem Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Krzysztof ZYZIK
- Czy pan wie, co się dzieje w opolskim PiS?
- Według naszej oceny sytuacja jest taka: mamy jednego zdolnego młodego człowieka, ale o niezwykle impulsywnym charakterze, konfliktowego. Mamy też w Opolu ludzi w szacowniejszym wieku, choćby z tego powodu bardzo byśmy chcieli, żeby pan Kowalski się opanował. Między nim a ludźmi z nim skonfliktowanymi jest taka różnica wieku, że mógłby spokojnie być ich synem, to ma dla nas pewne znaczenie.
- Według naszej wiedzy Janusz Kowalski nie spiera się z ludźmi w - jak pan to ujął - szacownym wieku, ale z innym młodym politykiem PiS...
- ...z Kłosowskim?
- Tak, z panem Kłosowskim.
- Też słyszałem tę wersję. Tutaj jednak poseł Diakonow się jednoznacznie wypowiedział i my mamy do niego zaufanie. Według naszej oceny sprawa wygląda tak, że to z panem Kowalskim są kłopoty, a nie z Kłosowskim. Sprawa Kowalskiego była zresztą dyskutowana na komitecie politycznym PiS. Kierownictwo będzie dążyło do jakiegoś polubownego zakończenia konfliktu.
- Kowalski ma opinię jedynego wyrazistego polityka opolskiej prawicy. Nie wchodzi w lokalne towarzysko-biznesowe układy, nie brata się z działaczami SLD, tropi lokalną korupcję, nepotyzm. Wypisz wymaluj - pański program wyborczy. Dlaczego Kowalski tak podpadł w Warszawie?
- Jeśli chodzi o owo bratanie się działaczy PiS z SLD, to oczekujemy na przykłady, bardzo chętnie je rozpatrzymy. Wiem, że jest w Opolu spora grupa działaczy, która Kowalskiego broni. Jeśli jest prawdą to, co do mnie dociera, że on jest w Opolu najpopularniejszą postacią PiS, to będziemy starali się uszanować sympatię ludzi i nie będziemy go od razu skreślać. Nam chodzi tylko o to, żeby wszystkich obowiązywał pewien styl uprawiania polityki. My chcielibyśmy, żeby to była partia ludzi w miarę kulturalnych. - Kowalski nie jest kulturalny?
- ...
- Sprawę Kowalskiego miał wyjaśnić zarząd wojewódzki PiS, jednak działacze nawet nie poruszyli problemu. Twierdzili, że załatwi to za nich "Warszawa". Czy PiS nie ma wewnętrznej demokracji?
- A cóż w tym dziwnego, że lokalny konflikt chce rozwiązać góra? Jeśli jest problem, którego się nie da się rozwiązać na pewnym szczeblu, to trzeba to zrobić wyżej. Ja zawsze mówiłem, że PiS ma być partią kierowaną silną ręką. Ugrupowania, w których górę brały ambicje lokalnych działaczy, nie skończyły dobrze. My nie kryjemy, że jesteśmy partią, w której kierownictwo ma bardzo dużo do powiedzenia.
- O konflikcie w opolskim PiS pierwsze dowiedziały się media - z faksu posła Diakonowa. To nie był pana zdaniem błąd?
- To było na pewno niekorzystne z punktu widzenia interesu wyborczego partii. Ale konflikt jest i prędzej czy później wyszedłby na jaw.

- Kowalski jest młody, zdolny, ale zbyt konfliktowy - skwitował ogólnie.
- Wczoraj o 17.00 odbył się w Opolu zarząd wojewódzki Prawa i Sprawiedliwości, na którym miało dojść do rozstrzygnięcia konfliktu. Działacze PiS z terenu chcieli się wreszcie dowiedzieć, o co chodzi? Dlaczego na półtora miesiąca przed wyborami wszczyna się wewnętrzne wojny? Dlaczego o konflikcie dowiadują się z mediów? Tymczasem zarząd wojewódzki... przemilczał sprawę Kowalskiego.
- Nieoficjalnie otrzymaliśmy informację, że nie mamy co dyskutować, bo jutro na temat Opola będą radzić w Warszawie sami szefowie PiS - powiedział nam jeden z członków zarządu.
Dobry, czyli zły
Okazuje się, że sprawa Janusza Kowalskiego jest od kilku dni przedmiotem ostrych dyskusji na najwyższym szczeblu Prawa i Sprawiedliwości. Posłowi Andrzejowi Diakonowowi w negatywnej ocenie Janusza Kowalskiego wtóruje sam prezes PiS, Lech Kaczyński, były minister sprawiedliwości:
- Kowalski to osoba niezwykle konfliktowa i impulsywna, a my chcemy, żeby PiS był partią ludzi w miarę kulturalnych - powiedział nam wczoraj Kaczyński, ale nie był w stanie określić, na czym polega ów brak kultury wiceprezesa opolskiego PIS. Podobnie jak poseł Diakonow, Kaczyński ucina rozmowę: - Nic więcej na ten temat...
Skrajnie odmienną ocenę Janusza Kowalskiego uzyskaliśmy wczoraj od innego prominentnego polityka Prawa i Sprawiedliwości - Wiesława Walendziaka. Ten były szef Urzędu Rady Ministrów i były prezes telewizji publicznej jest do dziś guru dla polskiej młodzieży prawicowej, to on wypromował środowisko tzw. pampersów.
- Janusza spotkałem po raz pierwszy ładnych parę lat temu, kiedy wykonywał mrówczą pracę formacyjną w opolskim środowisku akademickim - mówi Walendziak. - Jestem przekonany, że Kowalskiego można postawić za wzór polityka bezinteresownego i ideowego - w najczystszym tego słowa znaczeniu. Dobre zdanie mam również o pośle Diakonowie, z którym współpracuję w komisjach sejmowych. Dlatego zachodzę w głowę, co się tam w Opolu stało, jaki zły duch wszedł pomiędzy te cenione przeze mnie osoby?
Ich trzech
Opolscy politycy PiS mówią anonimowo (to warunek szczerej rozmowy), że między Kowalskiego a Diakonowa wcale nie wszedł duch, ale osoba jak najbardziej z krwi i kości. A mianowicie Sławomir Kłosowski, do niedawna kurator oświaty z namaszczenia AWS, obecnie pełnomocnik PiS w Opolu, prawa ręka posła Diakonowa. Działacze PiS przecierali oczy ze zdumienia, kiedy czytali w gazetach wypowiedzi Kłosowskiego, że jego stosunki z Kowalskim "układają się poprawnie".
- W rzeczywistości to on chce utopić Janusza - mówi członek zarządu opolskiego PiS popierający Kowalskiego.
- Janusz wyciągnął do Kłosowskiego rękę, kiedy ten był w trudnej sytuacji po przegranych przez AWS wyborach - dodaje inny opolski polityk PiS. - Potem Kłosowski rósł w siłę, zaczął chodzić za posłem Diakonowem i podkopywać pozycję Janusza. Kłosowski ma duże ambicje, on mierzy w fotel wiceprezydenta Opola, kilka razy mówił o tym w gronie naszych działaczy.
Lokalni politycy PiS przyznają, że poseł Diakonow, mieszkaniec Warszawy, potrzebował w Opolu kogoś bardzo zaufanego.
- Kowalski nie odegrał takiej roli, bo był zbyt niezależny - mówi polityk PiS. - Kłosowski powolutku budował swoją pozycję, wprowadzał na listy swoich ludzi. Wiele z nazwisk nie podobało się Januszowi, który zarzucał Kłosowskiemu, że promuje ludzi z ulicy.
Janusz Kowalski nie chce komentować zachowania Sławomira Kłosowskiego, mówi, że czeka ze spokojem na rozmowy w Warszawie.
- Nie będę się w gazecie odgrywał na kolegach i przyczyniał tym samym do wzrostu popularności SLD - ucina.
Głos z komórki
Apogeum konfliktu między Kowalskim a Kłosowskim wypadło w czwartek wieczorem, kiedy to w Oleśnie spotkali się przy stole politycy tamtejszej prawicy. Mieli oni się zjednoczyć i utworzyć jeden komitet wyborczy. Chcieli dobrze, ale wyszła chryja...
- Na spotkaniu zjawił się polityk z ZChN, który stwierdził, że ma pełnomocnictwa do reprezentowania Prawa i Sprawiedliwości - mówi działacz prawicy z Praszki. - Był to człowiek lansowany przez Kłosowskiego. Ponieważ nie miał żadnych pełnomocnictw na piśmie, zadzwoniłem do Janusza Kowalskiego, żeby potwierdzić jego wiarygodność. Kowalski się wkurzył i powiedział, że nikt temu człowiekowi nie dawał pełnomocnictw.
Drugi uczestnik spotkania w Oleśnie: - Wtedy ten działacz wziął komórkę i wykręcił numer do posła Diakonowa. Potem chodził z tą komórką i proponował wszystkim, żeby posłuchać, co ma do powiedzenia poseł. Telefon wziął w końcu kolega z Platformy Obywatelskiej. Diakonow faktycznie powiedział mu, że Kowalski nie ma nic do gadania...
Godzinę po tych wydarzeniach poseł Diakonow rozesłał do redakcji faksy, w których zapowiedział wyrzucenie z partii Janusza Kowalskiego.
Za naiwny?
Kim jest Janusz Kowalski, osoba, o którą będą się dziś kłócić najbardziej wpływowi politycy polskiej prawicy?
Ma 24 lata, z dumą podkreśla, że jest... synem chrześniaka marszałka Polski Rydza Śmigłego. Do polityki wszedł w 1998 roku, zakładając stowarzyszenie Młodzi Konserwatyści. Był w SKL Jana Marii Rokity, a po rozłamie w tej partii przeszedł do Przymierza Prawicy firmowanego przez Kazmierza Ujazdowskiego i Wiesława Walendziaka.
- Kowalski pokazał, że opolska prawica ma jaja - mówi jeden z jego kolegów ze stowarzyszenia Młodzi Konserwatyści. - To on pierwszy skrytykował upolitycznienie opolskiej telewizji, potrafił zgasić nawet Szteligę, kiedy wtargnął do jego biura.
Członek zarządu PiS: - Janusz demaskuje wiele afer, krytykuje wchodzenie działaczy prawicy w układy z SLD, na przykład biznesowe. Przez to naraża się wielu wpływowym w tym mieście osobom.
Spotkanie na szczycie
Dziś w Warszawie być może dojdzie do zażegnania konfliktu w opolskim PiS. Na pewno dojdzie do spotkania Kazimierza Ujazdowskiego, wiceprezesa PiS, z opolskim posłem PiS Andrzejem Diakonowem.
- Pan Kowalski jest bardzo dobrym politykiem, świetnie się zapowiada - mówi "NTO" Ujazdowski. - Będę się starał mu pomóc...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska