Kongres z retuszem

Zbigniew Górniak
Tylko największe oszołomy publicystyczne, jak na przykład niżej podpisany, zwróciły uwagę na zbieżność pewnych okoliczności. Otóż akurat wtedy, gdy generał Jaruzelski brylował na kongresowych salonach, doszło do skazania milicjantów, którzy w stanie wojennym strzelali do "solidarnościowych" manifestantów w Lubinie.

Ponieważ powielanie zgrabnych dowcipów to ani grzech, ani wstyd, powtórzę za naszym redakcyjnym grafikiem i jego pointą tygodnia ze strony pierwszej, że ryzykownym było dla Sojuszu Lewicy Demokratycznej zapraszanie na swój kongres Mieczysława F. Rakowskiego. Toż nie kto inny, tylko on właśnie kazał swego czasu wyprowadzić sztandar PZPR. A jak zechciałby sobie pobisować? Zrobić replay, remake czy jak to się tam teraz w nowomowie nazywa?
Ale strachy na lachy! Rakowski siedział grzecznie, roztaczając wokół siebie aurę roztropnego lewicowca po przejściach. Garnęła się do niego młódź partyjna - i te metrykalna, i ta nominalna (wicie, rozumicie, będziecie teraz towarzyszu robili na odcinku młodzieży). Ta ostatnia nieco podpasiona - na kaloriach i aferach, choć jak twierdzą wtajemniczeni, nie jest to jeszcze bynajmniej full wypas. Młodzież partyjna nam dopiero pokaże, na co ją stać!
Owacją na stojąco powitano gościa specjalnego kongresu - generała Jaruzelskiego. To partyjni działacze oklaskiwali swoją młodość, swego mistrza, swoją miłość.
Gazety ozdobiły swe frontowe kolumny zdjęciem Jaruzelskiego w objęciach Leszka Millera. Gdybym miał dowody, napisałbym, że te umizgi i ściskanki były formą wdzięczności naszego premiera, któremu generał napisał kongresowe przemówienie. Bo czymże się ono różniło od tekstów, którymi generał karmił polski naród w latach osiemdziesiątych? Po pierwsze, było po generalsku długie. Po drugie, było po generalsku nijakie i pełne postulatów, które gdyby się ekipie Millera udało zrealizować, mielibyśmy tu raj na ziemi. Generałowi też się nie udawało dotrzymywać słowa, ale przecież nie o czyny tu chodzi, ale o słowa. Okrągłe, wodniste, jak spod szablonu partyjnych przemówień w dawnym stylu plus mały retusz historyczny.
Tylko największe oszołomy publicystyczne, jak na przykład niżej podpisany, zwróciły uwagę na zbieżność pewnych okoliczności. Otóż akurat wtedy, gdy generał Jaruzelski brylował na kongresowych salonach, doszło do skazania milicjantów, którzy w stanie wojennym strzelali do "solidarnościowych" manifestantów w Lubinie. A oni przecież nie strzelali ot, tak sobie, dla zabawy i z własnej morderczej woli. Im ktoś rozkaz strzelania wydał, bo ktoś inny stan wojenny wprowadził. Kto? Odsyłam do wspomnianych już tutaj zdjęć z "niedźwiadkami" - to ten nobliwy pan obok Leszka Millera. Ale to tylko takie nasze, oszołomów, drobne wątpliwości - wszeteczne i mało europejskie.
W sumie kongres był udany: partia wyszła z niego krzepka, Polska urośnie zapewne w siłę, a ludziom znów zacznie się żyć dostatnio.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska