Kradzieże w szpitalach. Ginie wszystko, co ma jakąkolwiek wartość

Redakcja
Złodzieje czyhają na każdą okazję. Czasem wystarczy, że pacjent na chwilę się odwróci i... może być po laptopie.
Złodzieje czyhają na każdą okazję. Czasem wystarczy, że pacjent na chwilę się odwróci i... może być po laptopie. Paweł Stauffer
Złodzieje wykorzystują każdą nadarzającą się okazję, wchodzą do pokoi pacjentów i kradną im portfele, komórki, laptopy, a nawet... pastę do zębów.

- Niedawno na naszym oddziale wszedł do sali jakiś mężczyzna i zaczął zagadywać jednego z pacjentów: jak się czuje, że jest z tej samej wioski, co on, a w tym czasie ukradkiem otworzył szufladę w szafce przy łóżku i wyjął z niej portfel - opowiada Anna Fedorów, pielęgniarka oddziałowa “interny" w opolskim WCM. - Jego brak pacjent zauważył niedługo po wyjściu tajemniczego nieznajomego. Było za późno, żeby go złapać...

Kiedyś chorych w szpitalu można było odwiedzać tylko w środy i niedziele, od 14.00 do 16.00 Obecnie można codziennie, od rana do wieczora, a personelowi trudno ocenić na pierwszy rzut oka, kto i z jakimi zamiarami pojawia się na oddziale.

- Nie jesteśmy w stanie tego upilnować, bo w odwiedziny przychodzi dużo osób, ale kiedy widzimy, że ktoś się podejrzanie zachowuje, to pytamy: do kogo i w jakim celu - podkreśla Anna Fedorów. - Ale to raczej złodziej nas pilnuje, wykazując się bezwzględnością, brakiem jakichkolwiek skrupułów. Kiedyś pacjent położył na szafce swój telefon komórkowy i odwrócił się tylko na chwilę, żeby zmienić pozycję w łóżku. To wystarczyło, by aparat zniknął. Z pożyczonego telefonu pacjent od razu wykręcił swój numer, ale widocznie złodziej wyłączył komórkę...

W WCM pacjenci mogą zostawić pieniądze i cenniejsze rzeczy w depozycie. Przeważnie jednak trudno rozstać im się z telefonem, czy laptopem, łącznikami ze światem.

- Zawsze informujemy pacjentów, żeby niczego nie zostawiali na sali, gdy idą na badania lub zabiegi - dodaje Anna Fedorów. - Jeśli chcą, laptop czy telefon mogą przechować u mnie w gabinecie lub w dyżurce pielęgniarskiej. To dla nas żaden problem.

Od początku roku policjanci odnotowali 8 przypadków kradzieży w szpitalach na terenie Opola. To dopiero pierwszy kwartał, a trzeba pamiętać, że poszkodowani nie wszystkie takie zdarzenia zgłaszają. Zwłaszcza, kiedy ginie im mała kwota, machają na to ręką.

- Sześć z tych kradzieży miało miejsce w WCM - informuje podinspektor Maciej Milewski, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. - Wszystkie dotyczyły pieniędzy, od drobnych kwot po kilkusetzłotowe. Do kradzieży tych doszło, gdy poszkodowani byli na badaniach lub na chwilę wyszli do toalety.

W Szpitalu Wojskowym w Opolu pacjent stracił portfel, w którym było 400 zł. Zostawił go w sali na szafce, też poszedł na badania.

- Natomiast kilka dni temu pacjentka z opolskiego szpitala ginekologiczno-położniczego położyła wieczorem na szafce laptop, a gdy się rano obudziła, już go nie było - mówi podinspektor Milewski. - Personel zarzekał się, że to niemożliwe, by sprzęt zniknął. Śledztwo jest w toku, za kilka dni może już poznamy jego wyniki.

Podinspektor Milewski radzi pacjentom, by wartościowe rzeczy zostawiali w depozycie. - Błędem jest trzymanie komórki, laptopa czy portfela w widocznym miejscu, a nawet chowanie ich pod poduszką, bo złodziej i tam je znajdzie - podkreśla. - A jeśli gdzieś coś chowamy, to tak, aby inni pacjenci tego nie zauważyli...

- Oprócz ciśnieniomierzy znikają też komórki, dyktafony, które służą nam do codziennej pracy i nikomu do niczego się nie przydadzą, bo działają tylko po podłączeniu do systemu szpitalnego - mówi Sławomir Romanowicz, ordynator Oddziału Neurologii “A" dla dorosłych Wojewódzkiego Specjalistycznego Zespołu Neuropsychiatrycznego w Opolu. - Złodzieje, nie wiadomo po co, kradną też oftalmoskopy, przyrządy do oglądania ucha i oka. Ja sam dwukrotnie straciłem torbę lekarską oraz portfel.

Doktor Romanowicz pełnił dyżur, gdy został nagle wezwany do umierającego pacjenta. Nawet nie pomyślał, żeby zamknąć gabinet na klucz, a gdy po godzinie do niego wrócił, zniknął portfel z pieniędzmi i ważnymi dokumentami.

W ciągu ostatnich dwóch lat ze szpitala neuropsychiatrycznego ktoś wyniósł nawet dwa telewizory. W jednym przypadku złodzieje byli tak bezczelni, że zrobili to na oczach pacjenta, który myślał, że to pracownicy szpitala biorą go do naprawy.

- Wśród naszego personelu ginęły kiedyś nagminnie pieniądze, telefony komórkowe, portfele z dokumentami, ale teraz pilnujemy, żeby dyżurki lekarskie były zamknięte na klucz - podkreśla Jacek Mazur, ginekolog-położnik ze Szpitala Powiatowego w Kędzierzynie-Koźlu. - Trudno jednak zamykać sale chorych...

Kiedyś złodziei podobno cechował swoisty kodeks honorowy, ale teraz nie ma dla nich żadnych świętości.

- Na naszym oddziale leżą w większości pacjenci w ciężkich stanach, po udarach - mówi dr Sławomir Romanowicz. - Tymczasem złodzieje potrafią się zakraść do sali i penetrować ich szafki. Kradną im nawet pastę do zębów...

Kradzieże nie omijają też przychodni, np. w jednej z poradni “Optimy" z marynarki lekarza zniknął portfel, gdy wyszedł on na chwilę z gabinetu. Z torebek lekarek stale giną różne kwoty.

- Ale najbardziej kuriozalne jest to, że potrafi zniknąć kostka zapachowa z sedesu - mówi Adam Szlęzak, prezes “Optimy". - Kradzione są też pojemniki na mydło. Od stycznia w naszej nowej przychodni w Prudniku ktoś oderwał już trzeci taki pojemnik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska