Kryzys w Koalicji Obywatelskiej. Jacek Bury i Joanna Mucha to nie koniec "transferów" do partii Szymona Hołowni?

Kacper Rogacin
Kacper Rogacin
Fot. Adam Jankowski / Polska Press
Szymon Hołownia rozpoczął rok 2021 z mocnym przytupem. Jego ugrupowanie Polska 2050 powiększyło się o dwójkę parlamentarzystów, a w kuluarach sejmowych mówi się, że na tym transfery do Hołowni nie muszą się zakończyć. Aktywność partii byłego dziennikarza na politycznym "rynku transferowym" oznacza kłopoty przede wszystkim dla Koalicji Obywatelskiej, która wpadła w wyraźny kryzys.

Choć Szymon Hołownia zdobył doskonały trzeci wynik w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich (13,87 proc. w pierwszej turze), to komentatorzy polskiej sceny politycznej niekoniecznie wróżyli mu sukces w następnych miesiącach i latach. Sytuację Hołowni porównywano najczęściej do historii Pawła Kukiza, który w 2015 roku również osiągnął świetny wynik w wyborach prezydenckich (20,80 proc. w pierwszej turze), a następnie wprowadził do Sejmu 42 posłów (8,81 proc. w wyborach parlamentarnych).

Problem w tym, że wybory w 2015 roku dzieliło kilka miesięcy, natomiast najbliższa batalia o Sejm odbędzie się w 2023 roku (jeśli nie dojdzie do przedterminowych wyborów). Hołownia był więc teoretycznie skazany na dryfowanie poza parlamentem przez trzy lata i budowanie swojej formacji poza Sejmem.

Tymczasem jesienią 2020 roku Polska 2050 zyskała pierwszego posła. Hanna Gill-Piątek opuściła Lewicę i dołączyła do ugrupowania Hołowni. Opozycja niespecjalnie przejęła się tym faktem - w przeszłości nieraz zdarzało się, że posłowie odchodzili z klubów sejmowych i zostawali albo posłami niezrzeszonymi, albo zakładali mniejsze koła. Choćby w poprzedniej kadencji w ten sposób postąpiło kilku posłów, którzy do Sejmu weszli z list Kukiz'15.

Bury i Mucha to początek rozpadu Koalicji Obywatelskiej?

Ale Szymon Hołownia nie poprzestał na jednym transferze. W styczniu reprezentacja Polski 2050 w parlamencie powiększyła się o kolejne dwie osoby.

I o ile senator Jacek Bury, który jako pierwszy w tym roku zasilił formację Hołowni, nie wzbudził jeszcze większych emocji (do Senatu dostał się z poparciem partii opozycyjnych, ale od dawna nie szczędził cierpkich słów pod ich adresem), o tyle środowe odejście Joanny Muchy z Platformy Obywatelskiej wywołało już spory szok, szczególnie w szeregach PO.

Mucha była bowiem zawsze traktowana jako posłanka o mocnym "platformianym" DNA. W rządzie Donalda Tuska była przecież ministrem sportu, a w samej partii była od 2003 roku. W PO należała do tzw. frakcji młodych, czyli grupy posłów skupionej przy prezydencie Warszawy Rafale Trzaskowskim. Jeszcze w styczniu 2020 roku była minister startowała w wyborach na szefową partii, choć ostatecznie wycofała się z wyścigu i przekazała swoje poparcie Borysowi Budce.

Dlaczego więc tak istotna postać dla PO postanowiła opuścić szeregi partii?

- Nadszedł moment, że ja i Platforma jesteśmy w innym miejscu. Nikt tu nie jest winny. Nie jest to kwestia jakiejś krytyki. To są po prostu dwie inne drogi. Oni zostali w zakleszczeniu w relacji z PiS, natomiast ja myślę o Polsce po PiS, kiedy rządy PiS będą wspomnieniem - tak swoją decyzję tłumaczyła na środowej konferencji prasowej.

Co również istotne - swojej decyzji Mucha miała nie zakomunikować wcześniej kierownictwu partii. Posłowie PO przyznawali, że byli bardzo zdziwieni lub wręcz zszokowani, gdy dowiedzieli się o decyzji Muchy.

Kryzys w PO da się ugasić?

Zdaniem ekspertów, odejście Joanny Muchy z PO - i to niemalże w 20. rocznicę powstania tej partii - jest kolejnym dowodem na kryzys, który w ostatnich miesiącach trawi Platformę Obywatelską. Symptomy tego kryzysu nietrudno dostrzec gołym okiem - świadczą o tym choćby medialne przepychanki poszczególnych frakcji PO, dotyczące choćby kwestii aborcji.

Gdy w Polsce wybuchły protesty związane z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji, kierownictwo Platformy Obywatelskiej nie zajęło jasnego stanowiska. Sławomir Neumann twierdził co prawda, że do kompromisu aborcyjnego nie ma powrotu, ale już Grzegorz Schetyna, były przewodniczący partii, jasno mówił, że kompromis był najlepszą opcją i należy robić wszystko, by doprowadzić do podobnego konsensusu.

Dwugłos, a nawet trójgłos płynący z Koalicji Obywatelskiej jest też związany z tarciami wewnątrz samej formacji, składającej się z PO, Nowoczesnej, Inicjatywy Polskiej i Zielonych. Różne spojrzenie na konkretne tematy skutkuje brakiem jedności, a to z kolei obniża pozycję partii, jako głównego rywala Prawa i Sprawiedliwości.

Przed przewodniczącym Borysem Budką bardzo trudne tygodnie, w trakcie których nie tylko będzie musiał spróbować ugasić pożar w PO, ale też powstrzymać kolejne odejścia z klubu. Nieoficjalnie mówi się bowiem, że Szymon Hołownia planuje zbudować w Sejmie solidne i stabilne koło poselskie, a do tego potrzebnych będzie więcej niż troje parlamentarzystów.

- Nie ma takiego sygnału od nikogo, ale o tym, że Joasia odejdzie też nikt nie wiedział, więc rozumiem, że to "polowanie" Hołowni wciąż trwa i będzie trwało, dopóki nie powstanie koło poselskie - przyznał Neumann, cytowany przez RMF FM.

- To nie zmieni polityki w Polsce, na pewno nie na lepsze - dodał.

Chwedoruk: PO i Hołownia nie mogą istnieć obok siebie

Zdaniem prof. Rafała Chwedoruka, politologa Uniwersytetu Warszawskiego, konflikt na linii PO - Polska 2050 jest ewidentny i musi doprowadzić do rozstrzygnięcia w jedną lub w drugą stronę.

- Już wcześniej pojawiały się liberalne ruchy, które chętnie zajęłyby pozycję PO. Platforma ten atak przetrwała, ponieważ jej kierownictwo postanowiło wykorzystać wszystkie zasoby do walki z konkurencją. Przyjęto strategię pozostania największą partią opozycji i podporządkowania sobie resztę ugrupowań lub przynajmniej zawarcia sojuszy z innymi. Nowoczesna została zwasalizowana bardzo szybko, z PSL i SLD - co prawda przelotnie - ale udało się zawrzeć koalicję - mówi w rozmowie z nami prof. Chwedoruk.

- Teraz mamy powtórkę tej sytuacji, z jedną różnicą. Schetyna zostawił PO z dość wysokimi notowaniami, ze stabilnym numerem 2 w polskiej polityce i z najwyższą liczbą głosów - jeśli chodzi o liczbę bezwzględną - na PO od 2011 roku. Obecny atak rodzi pytania - czy Borys Budka wejdzie w buty Schetyny i wykorzysta środki, jakie ta partia ma, do walki o swoje miejsce. Pytanie też, czy znajdzie drugą "Maderę", na którą uda się przeciwnik. Bo dwie podobne partie nie mogą na dłużej istnieć obok siebie - dodaje.

Zdaniem politologa, sporą rolę w całej sytuacji odgrywają środowiska związane z Donaldem Tuskiem.

- Ludzie z tego środowiska są i w PO, ale i u Hołowni. To pokazuje, że mecz między PO i Hołownią to mecz derbowy, nie tylko ze względu na wspólnego wyborcę. Po obu stronach znajdują się zawodnicy, którzy od lat znają się świetnie i grali w jednej drużynie, a to zwiastuje świetny, emocjonujący mecz - twierdzi.

Według prof. Chwedoruka, Szymon Hołownia, by przebić się przez "informacyjną inflację", którą bombardowani są codziennie wyborcy, musi raz na jakiś czas dokonać spektakularnego ruchu. Jest więc prawdopodobne, że na dotychczasowych "transferach" absolutnie się nie skończy, a im mocniejsze nazwisko uda się Hołowni przeciągnąć na swoją stronę, tym lepiej dla niego i tym gorzej dla PO.

- Osobną kwestią jest walka o struktury. To przez brak struktur z politycznej planszy zniknął Janusz Palikot, a po części także Paweł Kukiz. Szymon Hołownia będzie zaciekle walczył o struktury lokalne, bo tylko z nimi ma szansę na konkurowanie z PO. Oczywiście tych struktur będzie szukał także u PSL i SLD, ale jednak to PO jest dla niego najbardziej łakomym kąskiem - dodaje Rafał Chwedoruk.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska