Krzesełkiem na Kopę?

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Na razie w Górach Opawskich jest tylko jeden 300-metrowy wyciąg orczykowy, u Giemzików.  Kolej linowa na szczyt Kopy byłaby co najmniej pięć razy dłuższa.
Na razie w Górach Opawskich jest tylko jeden 300-metrowy wyciąg orczykowy, u Giemzików. Kolej linowa na szczyt Kopy byłaby co najmniej pięć razy dłuższa. Krzysztof Strauchmann
narty. Jest szansa, że na Kopie Biskupiej powstanie jedyna w regionie kolej linowa i trasa zjazdowa z prawdziwego zdarzenia. Potrzeba na to minimum 10 mln zł.

Całe życie słyszę o budowie krzesełek na Kopę, ale nikt nic nie robi - zżyma się Adam Maksymów, właściciel ośrodka wczasowego w Jarnołtówku. - Dlatego lokalne firmy chcą założyć towarzystwo budowy wyciągu.
To świetna wiadomość dla narciarzy z województwa, którzy do najbliższego czeskiego ośrodka muszą jechać ponad 20 km za granicę.
- Pewnie, że wolałabym poszusować na Kopie niż w Czechach - mówi Janina Adamczak z Nysy. - Oby tylko ktoś zagwarantował mi, że będzie tam śnieg i przystępne ceny.
W grupie, która chce zbudować wyciąg, jest m.in. Marian Gorze-lanny z Pokrzywnej.
- U sąsiadów turystyka narciarska świetnie sie rozwija, patrzymy na to z zazdrością - przyznaje.

Plany są takie: minimum 1500-metrowa kolej linowa z dolną stacją przy parkingu kąpieliska w Pokrzywnej wyciągałaby narciarzy pod szczyt Kopy. Stąd zjeżdżaliby trasą narciarską po północno-wschodnim stoku góry, gdzie śnieg leży do marca. Krzesełka używane można ściągnąć z Włoch lub Austrii.
Entuzjastą budowy kolejki na Kopę jest Radosław Roszkowski z Euroregionu Pradziad.
- Jeśli tylko powstanie dobry projekt, znajdą się pieniądze na wkład własny i nie będzie zastrzeżeń ze strony ekologów, wesprzemy go i będziemy pilotować we wszystkich instytucjach europejskich - deklaruje.
Nawet pracownicy Parku Krajobrazowego Gór Opawskich nie mają nic przeciwko inwazji narciarzy.
- To rodzaj turystyki agresywnej dla środowiska - mówi Janusz Husak - ale z naszej strony burzy by nie było. Góry muszą być atrakcyjne. A tu prócz wyciągu państwa Giemzików nic nie ma.
U Giemzików jest krótki, łagodny stok, na którym uczą się szusów mieszkańcy całego Śląska. Jeśli oczywiście śnieg dopisze, bo halny w jedną noc potrafi wywiać 1,5-metrową warstwę. Giemzikowie nie włączą się w budowę wyciągu krzesełkowego.

EKSPERT

EKSPERT

Arkadiusz Kitkowski, kierownik działu marketingu w ośrodku narciarskim Czarna Góra:

- Nasza spółka akcyjna powstała dziewięć lat temu, ale do tej pory spłacamy kredyty. Dobrze, że pieniądze z działalności wystarczają i na to, i na inwestycje. Na bieżąco trzeba myśleć, co by tu ulepszyć, oraz skrupulatnie liczyć wydatki. Jeśli nie mamy stu klientów dziennie, musimy zamknąć wyciągi, bo koszty przewyższają zyski. Stworzenie ośrodka z prawdziwego zdarzenia wymaga mnóstwa czasu, zapału, pracy i pieniędzy. Liczy się najdrobniejszy szczegół: brak kamieni na trasie, pojemność parkingów, nawet rozmieszczenie i liczba toalet. Oraz bezpieczeństwo w miejscowości, w której "kręci“ wyciąg. Turystę bowiem bardzo łatwo zrazić, a najwięcej informacji, dobrych i złych, rozchodzi się pocztą pantoflową. Trzeba ciągle o tym pamiętać.

- Za maluczcy jesteśmy - mówią. Pomarzyć można - całoroczna kolejka to i więcej ludzi w sklepie, w wynajmowanych pokojach i więcej personelu w restauracji...
Skoro są tak wielkie oczekiwania, dlaczego nic się nie dzieje? Są trzy potężne problemy.
Po pierwsze, wszyscy liczą na zaangażowanie gminy. To wiarygodny partner dla euroregionu i dla funduszu rozwoju kultury fizycznej, z którego też można się starać o pieniądze. Edward Szupryczyński, burmistrz Głuchołaz, tylko się uśmiecha: - Kolejna spółka, jak aquapark? Mamy tak przykre doświadczenia, że nie śmiałbym radnym przedstawić tej koncepcji.
Gmina pomóc może, np. zwolnić inwestora z podatku na 10 lat.
Drugi problem to konieczność wycięcia co najmniej trzech hektarów lasu. Jak tłumaczą w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach, sprawa jest karkołomna. Gmina musi uzyskać zgodę od ministra na zmiany w planie przestrzennego zagospodarowania. A później ten plan zmienić, co też nie jest sprawą banalną.

Pozostają jeszcze koszty inwestycji. Marian Gorzelanny twierdzi, że pomysłodawcy mogliby wyłożyć 2-3 miliony złotych. Radosław Roszkowski z "Pradziada“ - że można dostać 500 tys. zł dotacji. Tymczasem wylesienie tylko jednego hektara będzie kosztowało od 120 do 350 tys. zł. Usunięcie drzew i ich wywóz - od 15 do 25 tys. zł za hektar. Na armatkę śnieżną, podstawowe wyposażenie każdego ośrodka, trzeba wydać 50 tys. zł, nowy ratrak kosztuje milion złotych. A kolej i budowa tras narciarskich? W Polskich Kolejach Linowych w Szczawnicy i w ośrodku na Czarnej Górze mówią to samo - minimum 8 mln zł. I to z krzesełkami z demontażu.
W Jarnołtówku i Pokrzywnej nie tracą jednak nadziei. - W przyszłym roku chcemy ruszyć z budową - Gorzelanny jest optymistą.
Jest o co walczyć. W Polsce na nartach jeździ około 1,5 miliona osób. Część z nich można by ściągnąć na Opolszczyznę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska