Te historyczne zdjęcia robią dziś wrażenie. Kryją się za nimi niesamowite historie

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Bernhard Rodewald to chłopiec stojący przy dzwonach w Gorzowie Śląskim. Trzy dzwony stoją przed kościołem i czekają na wywózkę i przetopienie dla cele wojenne. - To ja i mój ojciec Paul - wyjaśnił  Bernhard Rodewald.
Bernhard Rodewald to chłopiec stojący przy dzwonach w Gorzowie Śląskim. Trzy dzwony stoją przed kościołem i czekają na wywózkę i przetopienie dla cele wojenne. - To ja i mój ojciec Paul - wyjaśnił Bernhard Rodewald. Bernhard Rodewald, oprac. Mirosław Dragon
Stare fotografie są dzisiaj już historycznymi eksponatami, ale sportretowani na nich ludzie nie są anonimowi. Jednym z nich jest Bernhard Rodewald, chłopiec stojący przy dzwonach w Gorzowie Śląskim.

Kiedy między Gorzowem Śląskim i Praszką była granica międzypaństwowa

- Panie redaktorze, na zdjęciu z 1943 roku, opublikowanym w „nto", widać mnie i mojego ojca - napisał do nas kiedyś nasz czytelnik Bernhard Rodewald.

Chodzi o zdjęcie z Gorzowa Śląskiego, na którym widać zdemontowane przez Niemców dzwony kościelne. Trzy dzwony stoją przed kościołem i czekają na wywózkę i przetopienie dla cele wojenne. Na fotografii widać dwie osoby: małego chłopca i dorosłego mężczyznę.

- To ja i mój ojciec Paul - opowiada Bernhard Rodewald, który po wyjeździe z Gorzowa Śląskiego mieszkał w Niemczech. - To było w 1943 roku, miałem wtedy 12 lat. Zdjęcie zostało zrobione aparatem Super Ikonta, który miał samowyzwalacz. Mój ojciec ustawił aparat na statywie, włączył samowyzwalacz i zrobił nam zdjęcie. W tamtym czasach zdjęcia wywoływano w formacie 6 x 9 cm.

Bernhard Rodewald był świadkiem historii Gorzowa Śląskiego. Codziennie dojeżdżał z ówczesnego Landsberga do gimnazjum w Oleśnie (wtedy Rosenbergu) słynną ciuchcią Paulinką.

- Mój ojciec był mistrzem szewskim i prowadził warsztat, w którym wykonywał m.in. obuwie ortopedyczne - opowiadał Bernhard Rodewald. - Do Niemiec wyjechaliśmy w 1976 roku.

Paul Rodewald był też zapalonym fotografem. Widać go także na innym słynnej wśród miłośnikom historii lokalnej fotografii. Zdjęcie przedstawia graniczną rzekę Prosnę. Na jednym brzegu jest mężczyzna w kapeluszu na drugim brzegu patrzy na niego rosyjski pogranicznik.

- Mężczyzna w kapeluszu to mój ojciec, pochodził z Zawisny, która leżała właśnie nad granicą - opowiada Bernhard Rodewald. - Mój ojciec to rocznik 1896, w 1914 roku miał zatem 18 lat.

Bernhard Rodewald pamięta też tragiczny rozdział z II wojny światowej, kiedy hitlerowcy utworzyli w Praszce getto.

- Dwa razy byłem z ojcem przy synagodze w Praszce, ponieważ w getcie mieszkał znajomy ojca - opowiada Bernhard Rodewald. - Pierwszy raz mogliśmy podejść do drutu kolczastego, za drugim razem kolega ojca pomachał my już tylko z daleka ręką. Hitlerowcy nieludzko go oszpecili: ogolili mu pół brody i pół głowy. Pamiętam do dzisiaj nazwisko żydowskiego kolegi od ojca, nazywał się Edlin.

Mieszkańcy Zębowic mogli zamówić taksówkę i przyjeżdżał luksusowy Mercedes

W artykule „Zobacz, jak Zębowice wyglądały 100 lat temu” opublikowaliśmy m.in. fotografię przedwojennej taksówki z Zębowic. Właścicielem czarnego Mercedesa był Anton Jendrzej.

- Na tym zdjęciu widać moich rodziców; Alfreda Panicza i Annę z domu Bednarz, pan Jendrzej wiózł ich wtedy do ślubu - wyjaśniała Adela Kozioł z Radawia. - Zdjęcie zostało zrobione na drodze w Radawiu już po wojnie, 29 października 1951 roku.

Kiedy przyjrzymy się dokładnie, na zdjęciu widać w samochodzie cztery twarze. Z tyłu siedzą nowożeńcy Alfred i Anna Paniczowie. Z przodu za kierownicą siedzi oczywiście Anton Jendrzej, a obok niego pierwszy drużba Zygmunt Kostyra.

- W samochodzie siedzi jeszcze pierwsza druhna Agnieszka Foegelle, ale nie widać jej na zdjęciu - dodaje Adela Kozioł.

Proboszcz, pastor i rabin co niedzielę grali w skata w winiarni w Oleśnie

Szkoda, że nie zachowała się fotografia albo chociaż jakiś portret z końca XIX wieku z winiarni Casella w Oleśnie, na której byłoby widać, jak katolicki proboszcz Morawiec, ewangelicki pastor Salzwedel i żydowski rabin Blumfeld spotykają się na partyjce skata. W tę śląską grę karcianą grali co niedzielę.

- Zachowała się fotografia z z 1903 roku, na której widać winiarnię Maxa Cassela - zaznaczyła Adelheid Glauer, znawczyni historii Olesna. - Żona Maxa Cassela słynęła z dobrej kuchni. Winiarnia Cassela to pierwszy dom z lewej strony, z czarnym szyldem.

Ponad 100-letnia historia futbolu w Kluczborku

Wiele wspomnień obudził także artykuł pt. „Historia futbolu w Kluczborku ma już ponad 100 lat”.

Kibice wspominają też kluczborską legendę: Edwarda „Dziunka” Swobodę (gracza Cresovii Kluczbork).

- Dziunek niezaprzeczalnie królował na kluczborskim boiskach przez długie lata - wspomina kluczborski kibic. - On chyba nigdy nie przestrzelił „jedenastki”. Świetny drybler, inteligentny a przede wszystkiem nigdy nie grał brutalnie. Zimą popisywał się jako świetny i szybki hokeista na stawie przy Kościuszki. To był sportowy talent!

Najstarsi kibice przypominają też, że po wojnie młodzież oraz zakłady pracy remontowali w ramach czynu społecznego stadion i wybudowali bieżnię wokół boiska.
- To były czasy, kiedy całe miasto żyło niedzielnymi meczami - wspominał na forum jeden z kibiców.

Posypały się też nazwiska najlepszych kluczborskich piłkarzy. Najlepszy strzelec Kolejarza Kluczbork Ryszard Smolnik, który razem ze stoperem Jerzym Linowskim został powołany do kadry narodowej juniorów, prowadzonej wówczas przez samego Kazimierza Górskiego. Synem Ryszarda Smolnika jest Wojciech Smolnik, dzisiejszy wiceprezes MKS-u Kluczbork, a dawniej czołowy zawodnik Metalu Kluczbork.

Na forum kibice dorzucali kolejne nazwiska dawnych futbolowych bohaterów: Dziunek, Rzeźnik (Balicki), Edzio lewoskrzydłowy, Szklarek, Edzio Smereczyński, Dzidio Lachowski, Kocury, Jurek Linowski, Turowski, Grunsiok, Szpila, Hofman, Gocek.

- Trzeba podkreślić, że to byli zawodnicy z Kluczborka i to były prawdziwe mecz kluczborczan - dodają na forum kibice.

Najstarsi kibice przypominają też, że po wojnie młodzież oraz zakłady pracy remontowali w ramach czynu społecznego stadion i wybudowali bieżnię wokół boiska.

W meczu Unia Kluczbork-Ruch Chorzów 19 października 1950 roku zagrał w Kluczborku Gerard Cieślik, legenda polskiego futbolu.

- Legendarny Gerard Cieślik zagrał kilka minut w meczu pokazowym z Ruchem Chorzów. Ludzie mówili, że strzela bramki z połowy boiska i na to kibice czekali, choć w tym meczu na próżno - wspominał jeden z kluczborskich kibiców.

W Praszce kiedyś była granica polsko-niemiecka.

To tutaj przed wojną była granica między Polską a Niemcami. ...

od 7 lat
Wideo

Wyniki pierwszej tury wyborów we Francji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska