Krzysiu w aucie urodzony. Teściowa odebrała poród synowej

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Katarzyna Łozińska z małym Krzysiem, obok jego tata Tomasz z braciszkiem Kubą oraz dziadkowie - bohaterska babcia Helena Łozińska z mężem Zygmuntem. Dziś wszyscy o przygodzie w samochodzie opowiadają z uśmiechem, ale tamtego dnia przeżyli chwile grozy.
Katarzyna Łozińska z małym Krzysiem, obok jego tata Tomasz z braciszkiem Kubą oraz dziadkowie - bohaterska babcia Helena Łozińska z mężem Zygmuntem. Dziś wszyscy o przygodzie w samochodzie opowiadają z uśmiechem, ale tamtego dnia przeżyli chwile grozy.
Mały Krzyś zawdzięcza życie bohaterskiej babci. Helena Łozińska odebrała poród w pędzącym do szpitala samochodzie i reanimowała dziecko.

Dostał na imię Krzyś, specjalnie na pamiątkę patrona kierowców św. Krzysztofa - śmieją się szczęśliwi rodzice Katarzyna i Tomasz Łozińscy z Wilemowic w gminie Kamiennik.

Mały Krzyś urodził się 10 lipca o 2.30... w pędzącym do szpitala volkswagenie golfie. Na świat przyjęła go babcia - Helena Łozińska, która nie ma żadnego doświadczenia medycznego.

- Synowa zaczęła krzyczeć, że rodzi i dziecko wypadło mi na ręce - opowiada ciągle jeszcze w emocjach pani Helena. - Siedziałyśmy obie na tylnym siedzeniu. Ciotka, Dorota Łozińska nawet nie zatrzymała samochodu, tylko pędziła cały czas do szpitala w Nysie. Syn z siedzenia koło kierowcy poświecił mi tylko na twarz dziecka.

Poród przebiegł tak szybko, że wezwane pogotowie odebrało z rąk babci płaczącego malucha i jego mamę w drodze.
Chłopczyk ma w akcie urodzenia wpisany Jędrzychów, bo tam spotkali się z karetką.

Faktycznie przyszedł na świat kilka kilometrów wcześniej, miedzy Rysiewicami a Grędami. Zanim jednak cała rodzina głośno odetchnęła z ulgą, przeżyli jeszcze chwile grozy.

- Uderzyłam go parę razy, żeby zaczął płakać. I nic. Bardzo się przestraszyłam, że nie oddycha - opowiada Helena Łozińska. - Nie było chwili do zastanowienia. Synowa krzyczała obok, żebym go klepała dalej. Wytarłam ręcznikiem buzię malucha i zaczęłam sztuczne oddychanie. Po dwóch wdechach zaczął sam oddychać i płakać. Masowałam go bez przerwy, aż spotkaliśmy pogotowie. Lekarka mi potem powiedziała, że nawet w szpitalu by go tak dobrze nie wymasowali.

O niesamowitym porodzie czytaj więcej w czwartek w Nowej Trybunie Opolskiej

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska