Dostał na imię Krzyś, specjalnie na pamiątkę patrona kierowców św. Krzysztofa - śmieją się szczęśliwi rodzice Katarzyna i Tomasz Łozińscy z Wilemowic w gminie Kamiennik.
Mały Krzyś urodził się 10 lipca o 2.30... w pędzącym do szpitala volkswagenie golfie. Na świat przyjęła go babcia - Helena Łozińska, która nie ma żadnego doświadczenia medycznego.
- Synowa zaczęła krzyczeć, że rodzi i dziecko wypadło mi na ręce - opowiada ciągle jeszcze w emocjach pani Helena. - Siedziałyśmy obie na tylnym siedzeniu. Ciotka, Dorota Łozińska nawet nie zatrzymała samochodu, tylko pędziła cały czas do szpitala w Nysie. Syn z siedzenia koło kierowcy poświecił mi tylko na twarz dziecka.
Poród przebiegł tak szybko, że wezwane pogotowie odebrało z rąk babci płaczącego malucha i jego mamę w drodze.
Chłopczyk ma w akcie urodzenia wpisany Jędrzychów, bo tam spotkali się z karetką.
Faktycznie przyszedł na świat kilka kilometrów wcześniej, miedzy Rysiewicami a Grędami. Zanim jednak cała rodzina głośno odetchnęła z ulgą, przeżyli jeszcze chwile grozy.
- Uderzyłam go parę razy, żeby zaczął płakać. I nic. Bardzo się przestraszyłam, że nie oddycha - opowiada Helena Łozińska. - Nie było chwili do zastanowienia. Synowa krzyczała obok, żebym go klepała dalej. Wytarłam ręcznikiem buzię malucha i zaczęłam sztuczne oddychanie. Po dwóch wdechach zaczął sam oddychać i płakać. Masowałam go bez przerwy, aż spotkaliśmy pogotowie. Lekarka mi potem powiedziała, że nawet w szpitalu by go tak dobrze nie wymasowali.
O niesamowitym porodzie czytaj więcej w czwartek w Nowej Trybunie Opolskiej
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?