Kluczborskie trojaczki skończą wkrótce trzy miesiące. Jak się mają Staś, Michasia i Tomuś?

Milena Zatylna
Milena Zatylna
Kluczborskie trojaczki Tomuś, Michasia i Staś niedługo skończą trzy miesiące. Dzieci przybierają na wadze i szybko się rozwijają. Na razie są bardzo grzeczne.
Kluczborskie trojaczki Tomuś, Michasia i Staś niedługo skończą trzy miesiące. Dzieci przybierają na wadze i szybko się rozwijają. Na razie są bardzo grzeczne. Archiwum prywatne
Michasia, Staś i Tomuś, czyli kluczborskie trojaczki, niedługo skończą trzy miesiące. Maluchy mają się dobrze. Rosną jak na drożdżach. Już zaczynają pokazywać swoje charakterki.

Michasia, Staś i Tomaszek są pierwszymi trojaczkami w Kluczborku od kilkudziesięciu lat. Nic dziwnego, że budzą zainteresowanie. Na początku roku maluchy i ich rodziców, Małgorzatę i Marcina, odwiedził burmistrz Jarosław Kielar.

Rodzeństwo przyszło na świat w minutowych odstępach 24 października ubiegłego roku w Opolu. Pierwszy urodził się Staś, który ważył 1900 g i mierzył 44 cm. Druga była Michasia, najmniejsza z rodzeństwa (1500 g i 41 cm), a ostatni Tomaszek (1650 g i 46 cm). W sumie cała trójka ważyła nieco ponad 5 kg!

- Bardzo szybko, bo już w piątym tygodniu ciąży wiedziałam, że będą bliźnięta – opowiada pani Małgorzata.
- Żartowałem, że pewnie gdzieś schowało się trzecie i w siódmym tygodniu okazało się, iż były to prorocze słowa – dodaje pan Marcin.

Pani Małgorzata przyznaje, że na początku, po fali wielkiej radości i euforii, przyszło przerażenie.

- Przy jednym dziecku jest obawa jak to będzie, a co dopiero przy trojaczkach. Ale starałam się nie wybiegać za bardzo w przyszłość i nie zamartwiać się - opowiada. - To pozwoliło mi opanować strach. Zaczęłam wtedy wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Ciąża przebiegała spokojnie. Nie była wcale taka uciążliwa, jakby się mogła wydawać przy trojaczkach. Wyniki miałam wręcz książkowe.

Dzieci urodziły się w 32. tygodniu ciąży.

- Od 28. tygodnia leżałam w szpitalu. Lekarze mówili, że dobrze by było, gdyby dzieci miały co najmniej 1500 gramów przy porodzie i faktycznie, nawet najdrobniejsza Michasia załapała się na tę wagę, a chłopaki ważyli nawet więcej – relacjonuje mama.

Początkowo pani Małgorzata niewiele zajmowała się pociechami i dzięki temu miała czas na zregenerowanie się po cesarce.

– Ale najszybciej jak to było możliwe, staraliśmy się z mężem sami kąpać, ubierać, przewijać i karmić nasze dzieci, żeby nabrać wprawy - opowiada.

Nie było to takie trudne, jak się początkowo wydawało. Zadziałał instynkt.

- Nigdy wcześniej nie miałem kontaktu z takimi maluchami. Dla mnie małe dziecko, to było półroczne, które samo siedzi. A tu takie kruszynki, które mieszczą się na ręce i ważą trochę więcej od torebki cukru – wspomina pan Marcin. – Jak dostałem po raz pierwszy Stasia do potrzymania, to byłem cały spocony. Siedziałem sztywno przez pół godziny, bo bałem się ruszyć. Ale w szpitalu panie położne nauczyły nas trików jak dzieci kąpać, jak ubierać, żeby nie zrobić im krzywdy.

Przez pierwszy miesiąc pociechy karmione były przez sondę, nim nabyły gotowość, by jeść z butelki.

- Właśnie odpowiednia waga i samodzielne jedzenie, to dwa podstawowe wyznaczniki, po spełnieniu których mogliśmy wyjść ze szpitala – tłumaczy pani Małgorzata. – W sumie po porodzie spędziliśmy w szpitalu sześć tygodni. Wypuścili nas do domu 6 grudnia, w mikołajki.

Na razie maluchy są bardzo grzeczne, podobno najbardziej wtedy, gdy rodziców odwiedzają goście. Później nadrabiają. Na przykład w sylwestra „balowały" do piątej rano. Zaczynają też pokazywać swoje charakterki. I wcale nie są do siebie podobne ani wyglądem, ani temperamentem.

Najspokojniejsza i najbardziej cierpliwa jest Michasia. Najbardziej dokazuje Staś (który na początku był najgrzeczniejszy) i ma najdonośniejszy głos – kiedy płacze, podobno słychać go na parterze (rodzina mieszka na trzecim piętrze). On też jest największym indywidualistą spośród rodzeństwa.

- Staś nie lubi, jak się go rozbiera, od razu wtedy bardzo się denerwuje – opowiada pan Marcin. – Natomiast Tomuś uwielbia jeść. Posiłków domaga się co trzy godziny, z dokładnością co do minuty. Teraz to on najwięcej waży, bo 3900 g, podczas gdy Staś 3700, a Michasia 3400. Z Tomaszka zrobiła się kluseczka.

Chłopcy już ze sobą rywalizują.

- Kiedy położymy ich obok siebie, to tłuką się nawzajem. Ale kiedy leży między nimi Michasia, wtedy jest spokój – mówią rodzice. – Ona skutecznie kończy te bratobójcze walki.

Rodzice przyznają, że trojaczki, to potrójne szczęście, ale też potrójna praca.

- Nie jest jednak tak źle, jakby się mogło wydawać. Jak maluchy śpią, to jestem nawet w stanie spokojnie zjeść śniadanie i wypić ciepłą kawę, ogarnąć dom, nastawić pranie – opowiada pani Gosia. – Kiedy mąż jest w pracy, pomaga nam moja mama i nasze siostry. Snu jest czasem mniej, czasem więcej, ale wszystko da się przeżyć.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska